czwartek, 11 lipca 2019

Od Xaviera cd Lashiti

Przyciągnąłem ją do siebie, tak aby leżała na mojej klatce piersiowej, po czym pocałowałem ją w czoło. Cały wieczór czułem jak kręci się po łóżku. Przeczuwałem o co może chodzić, w końcu i dla niej, i dla mnie nie był to prostu dzień. Powroty do bolesnych wspomnień nie są proste. W końcu nie bez powodu nie chce się do tego wracać. Dwoje ludzi z popapraną przeszłością, która nie daje im spokoju. Z drugiej strony, gdy chce się iść na przód to trzeba to zostawić za sobą. Inaczej będzie się stało w miejscu. A w końcu próbowaliśmy zbudować coś nowego... No przynajmniej z mojej strony, ale skoro i ona się we mnie zakochała...
-Nie muszę pytać, bo domyślam się o co chodzi -powiedziałem gładząc jej policzek. -Wiesz co, chyba najwyższy czas, aby zostawić przeszłość za nami. I tak, wiem -powiedziałem szybko, gdy zobaczyłem jak chce coś dodać. -Łatwo mówić, ale musimy się z tym uporać.
Dziewczyna przerzuciła nogę przez mój brzuch przyciągając mnie jak najbliżej siebie i wpijając się w moje usta. Jedną dłonią położyła na moim karku, a drugą zaczęła jeździć po mojej klatce piersiowej. Doskonale zdawałem sobie sprawę w którą stronę to zmierza. Miałem wrażenie, że ucieka od mówienia o tym co czuje jeszcze gorzej ode mnie. Na tym polu byliśmy bardzo do siebie podobni. Odsunąłem ją lekko od siebie, nie wypuszczając jej ze swoich ramion.
-Nie musisz mi odpowiadać -powiedziałem uśmiechając się lekko do niej, czego pewnie i tak nie widziała w panującym w pokoju półmroku. Jedyne światło pochodziło z okna do którego leżałem tyłem. -I nie musisz próbować mnie dekoncentrować, bo ja wszystko pamiętam, o co chce się zapytać. A nie jesteś przedmiotem, aby co chwila mi tu swoim, nie powiem naprawdę kuszącym ciałem machać. Zrozumiem, jak czegoś nie chcesz mi powiedzieć, bo sam mam z tym problem po tych paru latach. A nie chcę, aby nasz związek opierał się tylko na seksie...
-Związek? -Zapytała unosząc się lekko na łokciu, i patrząc na mnie z jedną uniesioną brwią. Nawet w tym słabym oświetleniu dostrzegłem jej rumieniec.
-No chyba to najlepsze określenie na to, co jest między nami, nie uważasz? Bo partnerstwo, nie oddaj... -nie pozwoliła mi dokończyć ponownie wpijając się w moje usta. Tym razem jednak nie tak nachalnie, a spokojnie. Oddałem pocałunek przyciągając ją do siebie. -A teraz już nie myślimy o tym co było, a o tym, że jutro o tej porze będziesz wiele kilometrów stąd. I z tą myślą grzecznie kładziemy się spać.
Lashiti kiwnęła głową na potwierdzenie. Ułożyłem się przyciągając ją do siebie, tak by leżała głową opartą o moją klatkę piersiową. Czułem jeszcze jej uśmiech, gładząc ją po ramieniu. Leżałem przysłuchując jak jej oddech się wyrównuje i jak powoli zapada w sen. Dopiero, gdy miałem pewność, że udała się w objęcia morfeusza i ja zasnąłem.
~~~~
Wpakowałem ostatnią walizkę do bagażnika sporego suva. Shay stała obok mnie tupiąc zniecierpliwiona i wywracając oczami. Posłałem jej karcące spojrzenie. Chwila czekania na kogoś to za dużo, ale jak na nią trzeba czekać godzinę to wszystko gra i tańczy. Niektórzy twierdzą, że to ja mam paskudny charakter... Dopóki nie poznają mojej siostry. Potem zmieniają zdanie. Lashi stała jeszcze tłumacząc coś swojej siostrze. Wiedziałem, że zostawienie Luny nie jest dla niej łatwe, ale zabranie jej do mojego rodzinnego domu było najgorszym pomysłem. Zbyt blisko świata, od którego Lashi chciała ją ochronić. Obserwowałem ją spokojnie doskonale ją rozumiałem, więc dałem jej tyle czasu ile tylko potrzebuje. A moja siostrzyczka właśnie oberwała kopa, na uspokojenie. Zapakowała się niezadowolona do samochodu na przednie siedzenie obok kierowcy, siedząc z miną zezłoszczonego dziecka. W końcu Lashiti pożegnała się z Luną i podeszła do samochodu. Otworzyłem drzwi wpuszczając ją do środka. Pomogłem jej wsiąść, po czym sam znalazłem się w samochodzie.
-A gdzie właściwie lecimy? -Zapytała, gdy kierowca ruszył.
-W okolice miasta Faro. Znajduje się prawie nad samym morzem, a plażę mamy coś około stu metrów od domu.

Lashiti?