wtorek, 9 lipca 2019

Od Lashiti cd Xaviera

Wzdrygnęłam się na jego słowa. Nie był to jakiś drażliwy temat, ale jednak też niezbyt ciekawy.
Odetchnęłam, by zaraz zacząć mówić.
- To zaczęło się, odkąd pamiętam. Odkąd zaczęłam podróżować z rodzicami. Moja siostra zawsze musiała być wszędzie, jak pewnie zaraz się przekonasz. Za trzy.. Dwa... Jeden.. - gdy to powiedziałam, wpadła siostra z napojami i psem. Postawiła przekąski, po czym uśmiechnęłam się do niej. Wiedziała, co to oznacza. Wyszła z psem, po czym mogłam wstać i podejść do okna. On siedział, jakby nie wiedząc co zrobić.
- Moja siostra, zawsze starała się być dobra we wszystkim. Lubiana, a nawet, by ją akceptowali. To jednak wyszło, inaczej niż chciała. Może to jednak ja ją tak widziałam. Może opisuje siebie. Nie wiem, jak to było. Zawsze ciągnęło mnie do kłopotów, choć to bardziej Luna je stwarzała. Choć jednak tam, gdzie ona i ja też byłam. - powiedziałam coś tak popieprzonego, że to szok.
Próbowałam pozbierać myśli..
- Tuż po przeprowadzce, by Luna mogła dokończyć szkole.. Poznała różne osoby, wchodziło w różne towarzystwo. Jako że ja zawsze byłam przy niej. To mogłam jej pilnować i sama wejść w ten świat. Pilnowałam, by ona się w nic nie wpakowała, za to ja weszłam w świat szalonych imprez, narkotyków, pieprzenia się, ryzyka i adrenaliny. Rzucane wyzwania, zawsze wykonywałam. Czy to coś ukraść, czy uciec, czy też kogoś pobić? Nie raz, zdarzyło się, że byłam w areszcie. Choć dzięki temu albo i przez to zostałam zauważona. Różne osoby mnie zaczepiały bądź też chciały, bym weszła w to głębiej. Podobało mi się, tyle narkotyków, tyle zabawy. Pilnowanie siostry, przyjaciółek...
Eva weszła za głęboko, zakochała się w tym, który miał zostać zabity. Którego ja miałam zabić, bo nie płacił. Była przy nim, a tamten chciał zabić mnie, strzelił.. Dziewczyna umierała na moich rękach. Miałam jej krew na rękach, zabiłam go. Jego bliskich, rodzinę. Potem kolejni i kolejni.
Nie dawałam rady, rodzice wyjeżdżali. Mieli pracę, Luna koleżanki, a ja narkotyki. Popadłam w nałóg, zaczęłam robić mieszanki. Mówili, żebym nie robiła tego, jednak nie wyszło im..
Wylądowałam w szpitalu, ledwo co mnie odratowali. Powtórzyło się to kilka razy.. Potem alkohol, depresja, żyletki, pieniądze. Chęć wygrania, chęć adrenaliny i ryzyka. Pragnęłam tego tak bardzo, to było lepsze niż iście do łóżka. Uśmiechałam się do tych suk i sprzedawałam. Stałam się potworem, ale w tym, co robiłam i robię, nie mam, sobie równych. Zaczęli mnie nazywać Krwawa królowa. Spodobało mi się to, więcej krwi, więcej. Pragnęłam jeszcze i jeszcze.
Przestałam być sobą, przestałam czuć, leki pomagały, alkohol, narkotyki oraz uczucie, że zaraz mogę umrzeć. Więc powtórzyłam to, po tym, gdy usłyszałam od przyjaciółki siostry, że jestem jedynie pusta sz-ata. Ja prawie udusiłam i odesłałam do burdelu. Nikt nie zadziałał. Nikt nie wchodził w to. Krew była moim sposobem na wszystko. - powiedziałam, jakbym wpadła w amok. Nie wiem, czy tak było, za dużo prochów, że dużo tego wszystkiego.
- Stoczyłam się na samo dno. Za pierwszym razem się powiesiłam, ale mnie odratowali. Za drugim razem podcięłam sobie żyły, ale też mi pomogli. Potem się głodziłam, miałam problemy zdrowotne. Byłam w dwumiesięcznej śpiączce, jednak gdy mnie chcieli, wybudzić nie obudziłam się, powinnam już dawno umrzeć. - dodałam. On się nie odzywał, a ja mówiłam dalej. Nie wiem, czy w ogóle dobrze to mówię, a może to zbyt głupie. Jednak chce wiedzieć, to niech wie.
- Przez miesiąc byłam dzi-ka, naćpana cały czas. Zarabiałam jak mało kto. Kolejna próba samobójcza. Uciekałam z domu, chowałam się, popadłam w anoreksję. Siostra zaczęła mi pomagać, powoli wszystko od podstaw. Jakbym zapomniała jak to jest mówić, jak to jest jeść, jak to jest żyć. Wyszłam ze wszystkiego. Choć jednak dzięki temu nadawałam się na modelkę i tam rozwinęłam się oraz zaczęłam być nękana. Udawałam, dopóki nie zostałam zgwałcona. Jeden z fotografów to zrobił. Za co go zabiłam, jego żona, która była w ciąży, dostała zdjęcia ofiar swojego męża i wtedy poroniła i popełniła samobójstwo. Ucieszyłam się i współczułam jej. Nie mówiłam tego nikomu. Nie potrafiłam się po tym pozbierać i wróciłam do narkotyków.. Coraz to głębiej w to wchodziłam. Więcej ludzi chciało, być po mojej stronie niż przeciwko. Dawałam im ochronę. Raz mnie ktoś zdradził, wbił mi nóż w plecy i to dosłownie... Chciałam się odpłacić. Było ich więcej. Chcieli zrobić ze mnie swoją dzi-kę.. Nie udało im się, przyszli moi ludzie, dziewczyny, wszyscy ci, którzy mi ufali. Och rodziny były całe, nikt nie mógł podnieść na nich ręki, bo ją by tracili. Stałam się kimś na kształt obrończyni. Jednak dostawałam coś z tego, mimo że nie potrzebowałam tego. Przez pomoc rodzicom, mogłam ich uchronić. Ci, którzy chcieli, im szkodzić pożałowali tego. Żyją, jednak robią wszystko, co ja chce. Mam w garści tak wiele ludzi. Tak wiele żyć, za które odpowiadam. - potwierdziłam. To wszystko było tak chaotyczne. Podsunęłam mu papiery i długopis, które miał podpisać. Chyba nie wiedział jak zareagować albo wiedział. Jednak gdy przyszła Luna, zajęłam się czymś przy segregatorach, by mogła swobodnie wejść. Xav chciał coś powiedzieć, jednak Luna była pierwsza.
- Lashi idź się pakować. Xavier twoja siostra właśnie przyjechała i chciała z tobą pogadać. - powiedziała. Poszłam pierwsza z uśmiechem jakby nigdy nic. Ruszyłam na górę i weszłam do pokoju. Wyjąłem kokainę, po czym zrobiłam to, co zawsze i wróciłam do pakowania. Czułam dreszcze, słyszałam te głosy. Trzymałam to w sobie, a potem mu wyjawiłam. Musiałam jakoś sobie z tym poradzić. Więc zajęłam się słuchaniem muzyki i pakowaniem. Choć gdy skończyłam. Muzyka grała, a ja leżałam w szafie i próbowałam jakoś się uspokoić. Ataki paniki były zdecydowanie złe. Przecież to przeszłość była. Szafa była takim miejscem ucieczki, który lubiłam. Jako małe dziecko robiłam sobie namiot w szafie tak też i teraz zrobiłam. Poduszki laptop, brakowało mi popcornu. Jednak tym musiałam się sama zająć. Włączyłam sobie film i ułożyłam wygodnie. Nie chciałam nigdzie iść. Tutaj mogłam uciec oraz pozbierać się, zamknęłam oczy.
Zasnęłam rozkojarzona i z tym wszystkim, co tylko mogło się znaleźć, wrócić..
Obudziłam się w tym samym miejscu, po chyba godzinie. Pies mnie lizał, pogłaskałam go i ogarnęłam, by zaraz móc zejść na dół i wyjść na taras, by zapalić. Padał deszcz albo można nazwać to burza, tak straszna i głośna, ale jednak piękna. Zapach i chłód, tego było mi trzeba. Nie widziałam Xaviera, Luna, też gdzieś przypadła jak reszta domowników. Nie czułam potrzeby, by ich szukać. Usiadłam na bujawce i patrzyłam na uderzające krople o ziemię, mogłam wsłuchać się w ich dźwięk.
Wtedy ktoś usiadł obok mnie. To była siostra chłopaka, a tuż po chwili pojawiła się Luna. Poszłam za nimi do środka. Xavier złapał mnie i pociągnął do łazienki. By pobyć sam na sam. Patrzyłam na niego i go przytuliłam.
- Sara była wspaniała, szkoda, że jej nie poznałam. Wyjątkowa dziewczyna, zawsze pozostanie w twoim sercu żywa i radosna. Pamiętaj ją taka. - potwierdziłam, jakby moje słowa później, jakby ich nie było. Tak było. Chłopak mnie przysunął do siebie i przytulił. Był spięty.
- Ochronie cię, twoją rodzinę i bliskich. Włos wam z głowy nie spadnie. Obiecuję. - powiedziałam ponownie, wtulając się w niego bardziej.
~~~
Godzina 2:30. Gdy spojrzała na zegarek, myślała, że to sen. Uciekła od niego, od przeszłości. Siedziała, to leżała na łóżku, chciała wstać, by nie przeszkadzać, bądź go nie obudzić. Jednak on także się obudził i przyciągnął mnie do siebie blisko..
- Lashi. - jego głęboki głos. Spojrzałam na niego, czekając, aż powie więcej.

Xavier?