sobota, 27 lipca 2019

Od Lashiti cd Xaviera

Spaliłam buraka, a tuż po chwili on się odsunął. Ubrał się, zrobiłam to samo. Jednak to jak wyszedł z pokoju, było dziwne. Słyszałam, jak z kimś rozmawia. Teraz tylko znaleźć jakąś kryjówkę. Gdy już miałam na sobie bieliznę oraz jego koszulkę, schowałam się w szafie, a tam znalazłam pluszaka. Nie wiem, czemu nawet, ale łzy zaczęły lecieć. Pewnie dlatego, że przypomniało mi się jedno ze wspomnień. O dziewczynce, która została zaadaptowana przez ciotkę, była, wychowywała się z nami. Jednak skończyło się to tragedia, gdyż dom spłonął i ona także. Ten pluszowy królik mi o tym przypomniał. Rose tak samo miały na imię, westchnęłam i wraz z zabawka, wyszłam z ukrycia. Podeszłam do okna, by przytulić wspomnienie i zapamiętać.
Ktoś wszedł do pokoju, gdy się odwróciłam, zobaczyłam Alana. Uśmiechał się i podszedł powoli. Usiadłam obok niego na łóżku i podałam mu, miękkiego króliczka w bucikach, szelkach i koszulce.
- Xavier powiedział, żebym dotrzymał ci towarzystwa. Poszedł pogadać z mamą. Widzę, że wszystko Ci powiedział. - powiedział. Kiwnęłam głową na tak, by potwierdzić jego słowa.
- Masz cudowną rodzinę, mimo powalonego brata. Wybacz, moim rodzice rzadko bywają w domu. Więc ci zazdroszczę tego. - powiedziałam. Chciałam coś powiedzieć, ale nie było mi to dane. Nawet nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
- Jutro jedziemy na plażę, cała rodzinka. Pojedziecie z nami? Spoko, mój brat to dupek, czasem tak ma. Gdy nie zajrzyje leków. - zaśmiał się, jednak po chwili się uśmiechnął. Był taki smutny, więc go przytuliłam mocno. Chyba jemu tego brakowało.
- Pewnie nie ominie mnie plaża i zapewne festiwal tam ma być. - powiedziałam, a chłopak mruknął "Tak". To jednak nie wszystko się rozpłakał. Przytuliłam go, by mógł uspokoić, wówczas pojawił się w drzwiach Xavier. Nawet nie zwrócił zbytniej uwagi, tylko padł zmęczony na łóżko. Jego prawa pięść była cała we krwi. Ułożyłam Alana na łóżku i spojrzałam się podejrzliwie na chłopaka. Złapałam go za drugą rękę, po czym pociągnęłam.
- Do łazienki idziemy, ale już. - warknęłam. Ruszył się, gdy tylko usiadł, mogłam zająć się opatrywaniem jego pięści. Delikatnie wacikami, nasączonym płynem odkażającym, zaczęłam wycierać krew oraz to, czy jest ranny.
Wiedziałam, że mógł coś takiego zrobić bratu, ale jednak nie musiał tego robić.
- Nie pakuj się w kłopoty i nie prowokuj nikogo. Xavier jesteś jak dziecko, jestem duża dziewczynka, poradzę sobie, nic mi nie jest. - powiedziałam. Prychnął pod nosem, a gdy na niego spojrzałam, chyba się wystraszył. Ciekawe, czy tak samo uroczy będzie, gdy wrócimy, czy raczej będzie ostry i zły. Tak bardzo chciałam dokończyć to, co zaczęliśmy, dlatego też zamknęłam drzwi do łazienki, tak by nikt nie wszedł i przygryzłam wargę. Chłopak poprawił spodnie, a gdy jego dłonie, były już opatrzone, mogłam oprzeć się o umywalkę i wypiąć swój tyłeczek do niego. Robiłam coś, ale jednak on nie mógł przejść obojętnie. Dlatego też, gdy tylko pozbył się swojej koszulki oraz reszty ubrań, przygryzłam wargę. Ocierając się, o niego. Słyszałam, jego stłumione sapniecie, a tuż po chwili. Ściągnął moje majtki i otarł się o wejście, by już po sekundzie wejść we mnie. Był nieco ostry, ale to mi się podobało. Jęknęłam, jednak musiałam, zacisnąć dłonie na umywalce i przygryźć wargę, by nikt mnie nie usłyszał.
Żadne z nas się nie odezwało, wystarczyło, nam to jak się poruszał, dotykał mnie po ciele oraz robił malinki na ciele. Po chwili jednak chciał coś innego. Wyszedł ze mnie, by mnie odwrócić do siebie przodem i złapać za pośladki. Dzięki temu mógł przycisnąć moje plecy o chłodną ścianę. Cicho pisnęłam, a on od razu zaczął się bawić przekutym sutkiem, oraz niespodziewanie wszedł.
Zabawa, przyjemność oraz żar z naszych ciał, trwała w najlepsze, aż w końcu. Doszedł. Jednak niedane mu było wyjść, gdyż usiadł na klapie od sedesu, a moje bioderka zaczęły się poruszać. Sapnięcia i jęki zostały zmieszane. Gdy on próbował wchodzić głębiej i głębiej, ja mogłam szepnąć do jego uszka.
- Panie. - jęknęłam. To chyba go napędziło. Gdyż nawet nie wiem, jak długo spędziliśmy w łazience, w różnych pozycjach i na każdy możliwy sposób.

~~

Do łóżka gotowi do snu dotarliśmy chyba jakoś nad ranem. Alan spał smacznie, więc i my się położyliśmy i zasnęliśmy. Jednak ja wciąż chciałam go o coś poprosić. Może bardziej, chciałam jakiejś nowej zabawy. Coś, czego jeszcze nie próbowaliśmy.
Powiem mu rano, gdy będziemy jechać, autami gdzieś nad wodę, czy gdzieś tam. Ciekawe czy w samochodzie, też będzie taki chętny. Reszta wyjdzie, a my zaparkujemy i dojdzie między nami do czegoś. O tak z chęcią, na każdym kroku bym, z chęcią coś spróbowała z nim.

Obudzili nas wcześnie. Wstałam, wykonałam poranne czynności, ubrałam się i usiadłam na łóżku. Czekałam, aż mój drogi chłopak też się przyszykuje. Patrzyłam czy mam wszystko, a gdy do pokoju przyszła mama chłopaka, nieco byłam zażenowana. Teraz będzie trzeba uważać, a gdyby ktoś jeszcze to zobaczył.
- Gdzie jest Xavier? - spytała.
- W łazience jest. Powinien zaraz wyjść, chyba. - powiedziałam.
- To dobrze. Jednak poczekam z tobą. - powiedziała. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Nie wiedziałam, nawet co mam powiedzieć.
- Dobrze, że ma cię. Jest szczęśliwy. Dbaj o niego. - powiedziała. Wydawała się, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy Xav wyszedł z łazienki. Wyglądał naprawdę cudownie, zresztą jak zawsze. Szczerzył się, ale też wyglądał jakby, chciał coś powiedzieć. Jednak tego nie zrobił. Wstałam i wzięłam się za torby, by ruszyć i dać im choć trochę prywatności.
- Pomogę Ci. - powiedział szybko. Odwróciłam się na pięcie, a on stanął.
- Kotku, ja się tym zajmę, pogadaj z mamą. Nic mi nie będzie, poza tym nie jestem miękka dziewczynka. Faceci. - mruknęłam. Mama chłopaka się zaśmiała, a tuż po chwili klapnęła miejsce obok siebie. Wzięłam bagaże, a gdy już miałam wychodzić. Dostałam buziaka, jaki kochany chłopak. Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Powoli schodami, skierowałam się na dół. Nawet wyszłam przed dom. By pomóc im wszystko pakować.
Gdy już im pomogłam, zostawiłam sobie przy sobie jedną podręczną torbę. Miałam już wracać do domu, ale zadzwonił mi telefon i tak właśnie zaczęłam rozmawiać. Chciałam nawet zadzwonić do Luny, ciekawiło mnie co tam u niej. Jedynie wysłałam jej wiadomość. Wolałam, by była bezpieczna. Dom jest zabezpieczony, także wszystko raczej powinno być dobrze.

Weszłam do domu dopiero wtedy, gdy skończyłam rozmawiać. Przy stole nie było miejsc, a Xav, gdy tylko mnie zauważył, uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłam uśmiech, podeszłam bliżej, a po chwili wylądowałam na jego kolanach. Przytulił mnie i uśmiechał się ciepło do reszty rodziny. Można się do tego przyzwyczaić.
- Właśnie rozmawiamy o tym, kto będzie, w którym aucie jechać. My będziemy w jednym z Alanem, Diana i mama. A tata, Castiel i Shaylyn w drugim. Chyba że ktoś będzie chciał się zmienić. - wyjaśnił. Złapałam jego dłoń, by jego brat widział, że nie zostanie wybrany. On jednak chciał coś powiedzieć. Piorunujące spojrzenia poleciały, a tuż po chwili zaczęliśmy jeść, zanim zaczniemy podróż w nieznane. Ostatecznie jego rodzice będą jechać razem z Castielem, by z nim porozmawiać, a Shay z nami.
Po zjedzeniu, odpoczynku. Zaczęliśmy wsiadać do auta. Siadłam za kierownicą. Jako kierowca, będę jechać za rodzicami chłopaka także, nic się nie stanie. Poza tym pewnie i tak będzie szykować się postój. Wzięłam swój telefon, jedynie położyłam go i usiadłam wygodnie, otworzyłam okna, gdyby ktoś coś chciał.
- Jeśli będziecie wolec, klimę powiedzcie słowo, a tak się stanie. - powiedziałam.
Samochody ruszył. Patrzyłam na drogę, by się nie zgubić, a Xavier, trzymał dłoń na moim udzie, choć po chwili ją zabrał. Nie wiedziałam czemu, ale nie pytałam się o nic. Włączyłam radio, tak inni chcieli i jechałam. Jazda zawsze jakoś mnie uspokajała. Musiałam się skupić na drodze, a nie na czymś innym.

Xavier?