piątek, 12 lipca 2019

Od Gwen cd Patrica

Rano oddałam samochód do mechanika, bo znowu coś się skutecznie rozwaliło. Peter bez problemu mnie podrzucił, ale teraz miałam lekki problem z powrotem. Spojrzałam na niego uśmiechając się lekko z małym zakłopotaniem. Mimo mojej otwartości na ludzi, wciąż było mi głupio prosić lub przyjmować pomoc od ludzi.
-Jakbyś jechał akurat w okolice Central Parku, to bardzo chętnie się z tobą zabiorę -powiedziałam szukając w torbie przerzuconej przez ramię czapki.
-Jasne, nie ma problemu -powiedział uśmiechając się szeroko.
Poszłam razem z chłopakiem do samochodu. On w przypływie zewu dżentelmena otworzył mi drzwi od pojazdu. Wsiadłam i zapiałam pasy, a on w tym czasie wsiadł obok mnie za kierownicę. Ruszyliśmy przez ulice Nowego Jorku, a ja w tym czasie dostałam napadu gadatki. Jak to ja siedziałam gadając mu o wszystkim i o niczym. Oczywiście dawałam mu dojść do głosu. Chłopakowi, nie za specjalnie przeszkadzały moje dziwne rozkminy życiowe. Albo nie dawał tego po sobie poznać.
-A jakby można było od tak przystosować się do panującej pogody? No pomyśl tylko w  zimie tyle zasp się marnuje, a tak. A leży sobie wielka górka śniegu niedaleko twojej pracy? No cudownie, przynajmniej masz blisko. To by była genialna opcja -powiedziałam wychylając się lekko, aby przeczytać jedno z haseł na bilbordzie, a potem na rozbawionego chłopaka obok. -Tylko brakuje mi opcji na lato... No cóż ten pomysł trzeba dopracować -powiedziałam po czym poczułam wibrację.
Przeczytałam szybko wiadomość, po czym westchnęła. To zdecydowanie nie mój dzień.
-Złe wieści -zapytał zerkając na mnie.
-No nie najlepsze... Tydzień temu miałam sześć osób chętnych na wyjazd, a jak dopięłam wszystko na ostatni guzik, to stwierdzili, nie jednak nie jedziemy. Już któryś raz, a ja za każdym razem robię ten sam błąd. Muszę przemyśleć jak to teraz odkręcić. Ale... Nie ma rzeczy nie do zrobienia-spojrzałam na miasto za oknem. -Wiesz co, stąd będę miała już całkiem blisko, więc jakbyś mógł się gdzieś tu zatrzymać.
-Jasne nie ma sprawy -powiedział zjeżdżając na pobliską zatoczkę.
-Dziękuję za podwózkę i przepraszam jeśli mój słowotok ci przeszkadzał -powiedziałam odpinając się i zakładając na głowę moją czapkę z Gryffindoru.
-Nie ma problemu -powiedział uśmiechając się, po czym wskazał na moją czapkę. -Fajna czapka.
-Dzięki, Gryffindor górą -powiedziałam po czym pożegnałam się i wysiadłam z samochodu.
Ruszyłam przed siebie, ale po chwili odwróciłam się w jego stronę aby pomachać. Gdy odjechał ruszyłam w stronę mojego mieszkania.
Patric?