sobota, 13 lipca 2019

Od Xaviera cd Lashiti

Pokręciłem głową  z uśmiechem po czym pocałowałem ją. Położyłem dłonie na jej biodrach, trzymając ją jak najbliżej siebie. Dziewczyna jakby trochę się rozluźniła, wciąż napierając na moje usta. Przeniosłem jedną dłoń na jej policzek. Odsunąłem się od niej lekko, wciąż trzymając ją w objęciach i oparłem czoło o jej. Lashi przymknęła oczy biorą większy wdech.
-Nie spinaj się tak, mała. Nie zjedzą cię, a tylko Castiel to palant -powiedziałem całując ją w czoło, gładząc kciukiem jej policzek. -Zobaczysz nie będzie tak źle... Poza tym będę cały czas obok ciebie.
-To już brzmi optymistyczniej -powiedziała z lekkim uśmiechem.
-No od razu lepiej, kotku -rzekłem przyciągając ją do siebie mocniej i znowu przywierając do jej ust. Rozluźniła trochę uścisk na moich plecach, wciąż mnie jednak obejmując.
W tym momencie z domu wypadła kobieta w białej sukience, na pętko poszukująca papierosa po kieszeni, podczas gdy pod nosem rzucała przeróżne przezwiska w różnych językach. Lashi przestraszona hałasem chciała odskoczyć, ale przeszkodziły jej w tym moje ramiona, wciąż oplecione wokół jej ciała. Widziałem jak na jej twarzy maluje się speszenie, na co uśmiechnąłem się półgębkiem. Kto by pomyślał, że tak pewna siebie i charakterna dziewczyna, może wpadać w panikę na myśl o spotkaniu z rodziną chłopaka. Kobieta stała przed nami z papierosem w zębach i walcząc z papierosem. Podniosła wzrok i napotkała nasze spojrzenie.
-No ładnie się to tak przed domem chować, zamiast wejść jak ludzie -rzuciła, po czym schowała papierosa i podeszła do nas przyciągając mnie do siebie. -Ile to lat rodziny można nie odwiedzać?!
-Tak mamo, też cię dobrze widzieć. Całą -powiedziałem przyglądając się jej uważnie, po czym się puściłem ją i przyciągnąłem bliżej siebie Lashi. -Mamo, to jest Lashiti.
Kobieta uśmiechnęła się szeroko patrząc na mnie z jakimś dziwnym błyskiem. Przeniosła potem spojrzenie na dziewczynę.
-Miło cię poznać, mówi mi Juliett, a nie pani, bo się czuję od razu dziesięć lat starzej -powiedziała do niej uśmiechając się zachęcająco. -A teraz już chodzicie, bo jedzenie kompletnie wystygnie.
-Zaraz przyjdziemy -powiedziałem, na co przejechała dłonią po moich włosach i wróciła do budynku. -Chcesz jeszcze chwile poczekać, czy idziemy?
Wzięła głębszy wdech, po czym pokiwała głową i ruszyła w stronę domu. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę, aby dodać jej otuchy. Uśmiechnęła się i ścisnęła ją jeszcze mocniej. Pierwszy raz widziałem ją taką... zestresowaną. Wsiedliśmy do domu, gdzie  od progu przywitały nas cztery chart perskie, skacząc dokoła nas. Kiedy w końcu udało przegonić się zwierzaki, udaliśmy się w stronę jadalni, gdzie już wszyscy siedzieli. Po krótkim przywitaniu i przedstawieniu usiedliśmy do stołu. Naprzeciwko nas rozsiadł się Castiel i jego bliźniak Alan. Położyłem jedną rękę na kolanie dziewczyny.

Lashiti?