środa, 24 lipca 2019

Od Xaviera cd Lashiti


Nawet nie wiem jakim cudem udało im się wyciągnąć mnie do ogrodu i wsadzić gitarę w ręce.
-No cóż, jak pani sobie życzy -powiedziałem do dziewczyny Ostatni raz grałem jeszcze jak żyła Sara, a od tego czasu, z tworzeniem muzyki było mi nie po drodze. No, ale czy mogłem odmówić, tej ślicznotce siedzącej aktualnie obok mnie? Nie wydaje mi się. Wziąłem głębszy oddech i przejechałem dłonią po strunach. No tak, była dawno nie używana, ponieważ była kompletnie rozstrojona. Zabrałem się za żmudne strojenie instrumentu. Skupiłem na tym większość uwagi, wciąż część uwagi poświęcajac mojemu debilnemu braciszkowi. Wciąż gotowało się we mnie mając przed oczami sytuację z pokoju. Tak niewiele brakowało... Odgoniłem od siebie te dość natarczywe myśli. Skończyłem ustawianie strun, po czym poprawiłem pozycję i ustawiłem ją wygodniej. Szarpnąłem za struny wydając kilka przypadkowych dźwięków po czym nie wiele myśląc, bardziej mechanicznie przeszedłem do właściwej melodii. W nic tak nie można przelać swoich złych emocji, jak w stare dobre hiszpańskie melodie w stylu malaguena. Szybka melodia w tym momencie była zbawieniem, gdyż musiałem całkowicie skupić się na grze, nie dopuszczając do siebie wyrzutów sumienia spowodowanych dzisiejszymi wydarzeniami. W ten sposób można było się wyżyć, zmęczyć i jednocześnie nie zrobić nikomu krzywdy. Obserwowałem uważnie ułożenie rąk, jednak czułem na sobie spojrzenie Lashi. Przyglądała się moim ruchom i mimice, jakby próbowała coś wyczytać z nich. Jednak jej spojrzenie kompletnie mi nie przeszkadzało. Zbyt mocno skupiałem się na przypomnieniu sobie nut, niż na otoczeniu. Była to całkiem dobra forma odreagowania tego wszystkiego. W końcu zakończyłem szybką i żywiołową piosenkę, po czym moje spojrzenie skrzyżowało się z mamy. Bez większych problemów odczytałem jej niemą wiadomość i zacząłem grać powolną meksykańska piosenkę, którą tak lubiła. "Malagueña Salerosa" była dużo wolniejsza od poprzedniej, co pozwalało się wyciszyć, a po chwili do gitary dołączył głos mamy odśpiwującej słowa tejże piosenki.
https://youtu.be/fbq5J9-_dVA
Już zdążyłem przez te wszystkie lata zapomnieć, jak miło było zebrać się tak rodzinnie w ogrodzie i najzwyczajniej w świecie pograć. Dawniej robiliśmy to tak często jak się dało. Jednak od mojej "zmainy" nawet to zakończyliśmy, gdy jeszcze bywałem w domu, przed przeprowadzką do Nowego Jorku. Dodatkowo śmierć Rose, również nie wplynęła budująco na tę rodzinę. W końcu zakończyłem grać i odstawiłem instrument na bok. Dziewczyna siedząca wciąż obok mnie od razu po tym, gdy odłożyłem gitarę, przyciągnęła mnie do siebie. W odpowiedzi złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku.
-Usatysfakcjonowana pani? -zapytałem, obejmując ją ramieniem.
-No powiedzmy, że póki co tak -mruknęła mi w ucho.
Zaraz po moim odłożeniu instrumentu, za zabawę w ogrodzie zaczął odpowiadać ojciec, przynosząc swoją gitarę. Mama skoczyła do domu, poczym po chwili wróciła jak zwykle z papierosem w zębach i alkoholem na tacy. Oficjalnie zarządziła imprezę powitalną w ogrodzie. Osobiście stwierdziłem, że dziś jednak będę stronił od alkoholu, a Lashi w ciągu wieczoru wypiła tylko trochę. Matka mimo wywołania alkoholowego ducha tej rodziny, również stroniła od trunków, tańcząc flamenco do piosenki granej przez ojca. W pewnym momencie Diana wymyśliła, że nauczy Alana bolero, co dawało dość opłakane rezultaty. Lashiti przyglądała się im, uważnie, aż w końcu zapytała.
-Co oni próbują zrobić? -odwróciła wzrok na mnie, patrząc mi w oczy.
-Diana uparła się, że nauczy Alana wszystkich tańców jakie zna, ale to słaby pomysł dla niego. Już widzę, że się nawalił paroma kieliszkami -powiedziałem zgarniając część jej rozpuszczonych włosów za ucho. -W tym momencie próbują uskutecznić bolero.
Dziewczyna odwróciła się do mnie jak najbardziej przodem, z uniesioną brwią.
-A ty umiesz to tańczyć? -kiwnąłem powoli głową patrząc na nią podejrzliwie. Na moje potwierdzenie uśmiechnęła się szeroko. -W życiu trzeba wszystkiego spróbować, a próbowałam nawet taniec na rurze.... Więc naucz mnie tego -powiedziała stając przedemną i zrobiła proszącą minkę.
Westchnąłem jedynie, po czym złapałem jej dłoń i pociągnąłem za sobą. No cóż dobrze, że nie przyszło jej teraz do głowy aby uczyć się flamenco, ponieważ bolero jest dużo wolniejsze. Uważnie obserwowała, gdy pokazywałem jej kroki. Lashi dość szybko łapała, stąd po paru minutach złapała kilka podstawowych kroków. Stwierdziłem, że rodzinka w tej chwili nawet nie zauważy naszego zniknięcia, więc złapałem nic nie spodziewającą się dziewczynę na ręce. Pisnęła początkowo zaskoczona, po czym zaplotła ręce na moim karku i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Puściłem ją dopiero jak dotarłem do mojego pokoju. Rozejrzałem się krótko po pomieszczeniu,  w którym od lat nic się nie zmieniło. Lashi zaczęła krążyć po pokoju, przyglądając się rzeczom i zdjęciom w pokoju. Zatrzymała się na dłużej przy ramkach na biurkiem.
-Możesz mi coś więcej o tym powiedzieć -zapytała przejeżdżając ręką po ramie.
Podeszłem do niej i objąłem ją, opierając głowę na jej ramieniu.
-Na pierwszym zdjęciu masz moich trzech przyjaciół- Alfredo, Ignacio i Edmund. Ten ostatni dołączył do nas w liceum, a tak to z chłopakami znałem się od dziecka. Z resztą mieszkają parę domów stąd. Razem też założyliśmy zespół rokowy. Dalej jest mój pierwszy wyjazd za granicę, do Japonii. Kiedyś całkiem sporo podróżowałem, ale jak wszystko odłożyłem mocno na drugi plan. Dalej niespełnione marzenia matki przelane na mnie, czyli muszę znać wszystkie narodowe tańce i będę zawodowym tańcerzem. Uchwycony moment to pierwsze lekcje, ale nie pamiętam co konkretnie się wtedy uczyłem. Plan matki udał się tylko w połowie, ale jakoś to przeżyła. Dalej rodzinne spotkanie, a ona -powiedziałem wskazując najwyższą dziewczynę stojącą przy mnie -to Rose. Zginęła parę lat temu w wypadku. I ostatnie budzące równie przyjemne wspomnienia to, jak się pewnie domyślasz Sara... No i to wszystkie grzechy tej ściany.
Dziewczyna odwróciła się do mnie przodem i przyjrzała się badawczo, aż chciałbym wiedzieć co się dzieje w tej ślicznej główce. Staliśmy tak przez jakiś czas poprstu do siebie przytuleni. W końcu stwierdziła, że chciałaby się trochę odświeżyć. Poszperałem trochę w szafkach poszukując jakiś ręczników. Zazwyczaj miałem schowanych kilka na zapas. Podałem w końcu jeden i pokazałem łazienkę na przeciwko pokoju. Przynajmniej miałem ją cały czas na oku. Położyłem się wygodnie na łóżku czekając spokojnie, aż dziewczyna się ogarnie. Przymknąłem oczy, wciąż jednak nasłuchując. W pewnym momencie usłyszałem zamykanie drzwi i poczułem jak siada mi na brzuchu. Ubrana była w koszulkę, którą właśnie mi zwędziła, która sięgała jej prawie do kolan. Teraz jednak mocno się podwinęła odsłaniając jej uda. Moje ręce od razu na nich wylądowały i zacząłem je gładzić. Lashi uśmiechnęła się, krążąc palcami po mojej klatce piersiowej.
-Takiego, jaki byłeś dzisiejszy wieczór cię nie znałam -powiedziała patrząc mi w oczy.
-Cóż taki Xavier nie jest przeznaczony dla wszystkich, tylko dla tych najważniejszych -powiedziałem po czym mój wzrok wylądował na powoli wchodzącym siniaku na policzku dziewczyny. -Zastanawiam się tylko jakim cudem nie rozszarpałem tego skurwysyna. I ponownie cię za to przepraszam. Miałem być cały czas z tobą, a zostawiłem cię samą. Obiecuję, że teraz tak już będzie. A ta parszywa gnida, dostanie prosto w pysk, jeśli tylko na ciebie spo... -mój wywód zakończyła wpijając się w moje wargi i całując namiętnie.
Moje ręce od razu posunęły się na jej biodra, przy okazji odkrywając, że mam o wiele ułatwioną robotę ponieważ nie założyła bielizny. Moja ręka wylądowała od razu na jej odsłoniętym pośladku. W tym czasie ona sprawnie rozpięła moją koszulę i już jeździła dłonią po moim odkrytym torsie. Ścisnąłem jej pośladek, przez co mruknęła zadowolona. W odpowiedzi otarła się o moje krocze. Sapnąłem, po czym uwoliniłem się do końca z mojej koszuli i odrzuciłem ją w kąt. Złapałem za jej koszulkę i ściągnąłem ją szybkim ruchem, przez co siedziała przedemną kompletnie naga. Ponownie przywarłem do jej ust, ale równie szybko zacząłem nimi schodzić niżej, aż do przekutego sutka. Początkowo przygryzłem go po czym zacząłem pieści go delikatniej. Zaczęła się kręcić, przez co jednocześnie drażniła moje krocze. W końcu jej ręka wylądowała na moim pasku, który odpieła w szybkim tempie. Pomogłem jej pozbyć się moich spodni, a już po chwili mój penis znalazł się w jej ustach. Zaczęła krążyć po nim językiem i przygryzła od czasu do czasu. Oj jej pieszczoty w szybki sposób ustawiły go do pionu. Gdy już był gotowy, nadziała się na niego i zaczęła poruszać biodrami. Ja w tym czasie zająłem się jej piersiami, a jedną ręką masowałem łechtaczkę. Gdy tylko poczułem, że jest już bliska orgazmu, wciąż będąc w niej przekręciłem nas tak, aby ona była na dole. Odczekałem aż skurcze jej trochę przejdą, po czym zacząłem poruszać się od nowa. Przejechała ręką po moich plecach zostawiając na nich długą szramę. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły i wparowała mama. Lashiti poszukiwała czegoś, czym mogła by się okryć, lecz nie znalazła próbowała się chociaż schować za mną. Kobieta widząc tę sytuację zakryła oczy ręką i schwała się za drzwi.
-Przepraszam was, chciałam się zapytać, czy nie potrzebujecie czegoś i czy nie przygotować drugiego pokoju -powiedziała szybko. -Jeszcze raz przepraszam -rzuciła i zamknęła drzwi.

Lashiti?