poniedziałek, 4 lutego 2019

Od Scotta cd Hailey

Obudziło mnie zamknięcie drzwi, które oznaczało tylko jedno. Hailey właśnie wyszła, co nie oznaczało nic dobrego. W tym momencie zależało mi tylko na tym, aby nic się jej nie stało. Próbowałem zasnąć kilka razy, ale szybko okazywało, się że dziś na pewno to mi się nie uda.  Leżałem przewalając się z boku na bok. W końcu walnęły drzwi wejściowe. Lucky poderwał łeb chcąc zacząc ujadać, jednak uspokoił się, gdy położyłem dłoń na jego głowie. Wielki kamień spadł mi z serca, wiedząc, że wróciła. Jednak seria huków zakończona szlochem nie zapowiadała nic dobrego. Podniosłem się szybko z kanapy i ruszyłem do przed pokoju. Zastałem tam widok, działający jak drzazga w sercu, co wzmacniała świadomość tego, że ja jestem za to odpowiedzialny. Dziewczyna siedziała oparta o ścianę, a po jej policzkach ścigały się łzy.Podszedłem do Hailey i wyciągnąłem w jej kierunku rękę.
-Spieprzaj -powiedziała jedynie odpychając moją rękę i ocierając  ręką oczy, przez co jeszcze bardziej rozmazała makijaż.
Nie pod dawałem się i po wielu próbach w końcu udało mi się ją podnieś. Dość mocno było czuć od niej alkohol. Gdy tylko udało jej się zachować równowagę zaczęła okładać mnie po klatce piersiowej pięściami. Zatoczyła się niebezpiecznie więc złapałem ją w talii.
-Zostaw mnie ty dupku -Warknęła nie przestając dalej mnie okładać pięściami. -Jesteś. Największym. Dupkiem. Jakiego. Spotkałam. - Szarpała się chwilę ze mną, po czym poddała się opierając głowę o moją klatkę piersiową i znosząc się szlochem.
Udało mi się odprowadzić do sypialni. Padła na łóżko tak jak stała. Oj zdecydowanie dużo wypiła i zapewne połowy z tego nie będzie pamiętać. Wracając do salonu podniosłem wieszak i odwiesiłem jej kurtkę. Ogarnąłem wszystko co zmieniło swoje położenie i wygrzebałem z szafki na wierzch aspirynę, po czym położyłem się na kanapie.

Hailey?