sobota, 2 lutego 2019

Od Patrica

Po przeprowadzce do Nowego Yorku należało rozejrzeć się za jakąś pracą, w końcu życie tutaj nie należy do najtańszych, a nie chciałbym tak bardzo obciążać rodziców. Udało mi się dostać pracę w niewielkiej kawiarni. Z racji, że potrzebowali rąk do pracy, zacząć miałem już jutro.
Na moje nieszczęście dostałem pierwszą zmianę, co oznaczało, że musiałem wcześnie wstać.

**

Obudziłem się chwilę przed budzikiem, co było jednym z najgorszych możliwych uczuć. Sięgnąłem po telefon, wyłączyłem alarm, nim zdążył zadzwonić i zwlekłem się z łóżka. Potter podniósł łeb i popatrzył na mnie, jakby oburzony tą wczesną pobudką. Wziąłem z szafy ubrana które wydawały mi się do siebie w miarę pasować i udałem się do łazienki w celu wzięcia szybkiego prysznica i doprowadzenia się do porządku. Zawołałem do siebie psa i przypiąłem mu smycz, po czym sam ubrałem na siebie kurtkę i buty. Spacerowałem z nim dobre pół godziny, gdyż nie wiedziałem kiedy dokładnie wrócę do domu. Po powrocie do mieszkania zjadłem szybkie śniadanie, a potem mogłem udać się do pracy.
Kiedy wszedłem do środka, lokal był praktycznie pusty. Jedynie za lada krzątała się jakaś blondynka, klientów jeszcze nie było.
-Hej, jestem Patrick – uśmiechnąłem się.
-Cześć, jestem Gwen. Słyszałam, że to twój pierwszy dzień – powiedziała, także się uśmiechając.
-Tak, właściwie to nie do końca wiem co mam robić, więc jakbyś była tak dobra mnie podszkolić… - odparłem.
-Pewnie, każdy kiedyś zaczynał. Szybko załapiesz – stwierdziła – zacznij od zostawienia rzeczy na zapleczu, za tymi drzwiami. - wskazała dłonią na drzwi, które mieściły się za jej plecami.
-Tak jest -zaśmiałem się.
Poszedłem tam, gdzie pokazała mi dziewczyna i zostawiłem swoje rzeczy. Podobało mi się tu, oby reszta współpracowników była tak samo miła. Po kilku minutach wróciłem do blondynki, która właśnie parzyła kawę dla pierwszego tego dnia klienta. Stałem w drzwiach, czekając aż skończy obsługiwać mężczyznę i uśmiechałem się.
Gwen?