niedziela, 10 lutego 2019

Od Jocelyn cd Antoinette

Wcześniej nazywała mnie ćpunką i wykazywała się arogancją, a teraz z własnej woli daje mi pieniądze i wywozi na jakąś wycieczkę. W końcu kobieta zmienną jest. Skoro pozwoliła mi wybrać cel podróży, to postawiłam na ciche i spokojne miejsce, gdzie nie będzie o tej porze kręcić się zbyt wielu ludzi, czyli podsumowując jedno z moich ulubionych.
-Plaża - powiedziałam krótko, ze wzrokiem wlepionym w przednią szybę auta. Nadal zdumiona byłam zachowaniem dziewczyny. Dziwny zbieg okoliczności, że akurat "przeszukiwane" przez nią hotele kosztowały czterysta dolców. Zupełnie jakby słyszała całą rozmowę z...
-Słyszałaś - w końcu wszystkie fakty złączyły się w całość.
-Co? - zapytała, co chwila spoglądając na mnie.
-Moją rozmowę z panią Rose. Wiesz, że nie powinnaś tego robić. Doceniam twój uczynek i szczerze ci dziękuję, ale to są moje sprawy i sama muszę sobie z nimi radzić. Prędzej, czy później i tak oddam ci te pieniądze, czy tego chcesz czy nie - powiedziałam. Całe szczęście Antoinette nic nie odpowiedziała, bo mogłoby to wywołać niepotrzebną kłótnię.
Zatrzymała się na parkingu przy plaży. Panował już półmrok, a spod auta słychać już było buzujące fale. Wysiadłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy w poszukiwaniu jakiegoś dogodnego miejsca. Siadłyśmy przy brzegu w odpowiedniej odległości, by fale nas przypadkiem nie zmoczyły. Chwilę później zrobiło się już ciemno. Położyłam się na piasku i obserwowałam niebo, które dziś było wyjątkowo gwieździste.
-Niesamowite - westchnęłam.
-Im dłużej z tobą przebywam, tym bardziej nie rozumiem o czym mówisz. - położyła się zaraz obok mnie.
-Przywykniesz - zaśmiałam się - Spójrz na te gwiazdy. Wszystkie razem na niebie tworzą coś pięknego, coś co ludzie podziwiają. Gdy jedna gaśnie, reszta dalej świeci, tak jakby nie przejmowała się jej losem. Mimo tego, że różnią się od siebie, to wyglądają tak samo. Zupełnie jak ludzie. - dopiero po chwili zrozumiałam, że pozwoliłam by moje myśli zostały wypowiedziane.
-Pieprze głupoty - raptownie podniosłam się do pozycji siedzącej, a zaraz później wstałam i zaczęłam się rozbierać.
-Co ty robisz?-zapytała zdziwiona.
-Idę popływać, a ty idziesz ze mną. - postanowiłam.
-Wiesz, że jest jakieś pięć stopni, prawda? Pragnę ci przypomnieć, że mamy zimę - usiadła i obserwowała moje ruchy.
-Zimne kąpiele są świetnie dla zdrowie - wzruszyłam ramionami i ściągnęłam koszulkę. Zimno przyjemni szczypało mnie w skórę. Chwilę później stałam już w samej bieliźnie. Dla przypadkowego przechodnia musiałam wyglądać albo mocno pijaną, albo niespełna rozumu.
-No już. Wstawaj! - złapałam ją za rękę i pociągnęłam do góry.
-Niech ci będzie - westchnęła. Zadowolona nawet nie poczekałam na Antoinette, tylko popędziłam w stronę wody. Chyba zawsze już będę zachowywać się jak dziecko. Wbiegłam do wody i od razu zanurkowałam w fale. Gdy po chwili wypłynęłam, zobaczyłam dziewczynę wchodzącą niepewnie do wody. Szybko ruszyłam w jej kierunku.
-Nawet o tym nie myśl - powiedziała groźnie.
-Bo co? Pobijesz mnie? W tym mam akurat przewagę - zaśmiałam się i gdy byłam już odpowiednio blisko, złapałam ją w pasie i pociągnęłam ją razem z sobą w wodę.
-Zimno! Wychodzę - rzuciła na mnie ponure spojrzenie, co wywołało u mnie jeszcze większy uśmiech.
-Niech ci będzie - odparłam i pokręciłam głową.
Wyszłyśmy na brzeg i od razu zaczęłyśmy się ubierać.
-Masz. Wytrzyj się, bo widzę, że się trzęsiesz- rzuciłam w jej stronę koszulkę.
-A ty?- zapytała
-Poradzę sobie. Nie musisz się o mnie martwić - nałożyłam na mokre ciało kurkę i nasunęłam spodnie, które całkowicie się do mnie przykleiły.
Powróciłyśmy do naszych poprzednich miejsc. Podparłam się rękami, a mój wzrok tym razem nie powędrował w stronę nieba, tylko mojej towarzyszki.
-Nie jesteś jednak taka zła, jak myślałam. Umiesz się bawić, zawsze stawiasz na swoim, jesteś pewna siebie i wyglądasz na taką, której się w życiu powodzi. Szczerze zazdroszczę ci.

Antoinette