wtorek, 5 lutego 2019

Od Isabelli cd Tylera

Chwyciłam koszulkę i chwiejnym krokiem ruszyłam do łazienki. Stwierdziłam, że wykąpię się rano, aby przypadkiem sobie teraz czegoś nie zrobić przez alkohol, który sprawiał, że nie potrafiłam chodzić prosto. Przebrałam się i opuściłam pomieszczenie, udając się do wskazanej mi wcześniej sypialni. Z trudem położyłam się na łóżku i wbiłam wzrok w biały sufit. Usłyszałam lecącą wodę, co oznaczało, że chłopak poszedł się kąpać. Westchnęłam głośno i schowałam się pod kołdrę, zmęczenie coraz bardziej brało nade mną górę. W pewnym momencie po prostu usnęłam.

~~~

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Nie pamiętałam nic z poprzedniego wieczoru. Przetarłam ręką oczy i nadal trochę przysypiając, podniosłam się do siadu. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że nie jestem w swoim pokoju. Rozejrzałam się dokładnie, a zaraz po tym zauważyłam blondyna, który leżał obok. Powoli wstałam z łóżka i niepewnym krokiem wyszłam z pokoju. Ruszyłam w stronę wielkiego salonu, który jako pierwszy rzucił mi się w oczy. Wielkie okno zajmowało sporą część ściany, więc podeszłam do niego, aby się trochę rozejrzeć po okolicy. Wpadłam na pomysł, aby zrobić śniadanie na znak podziękowań za to wszystko, co chłopak dla mnie zrobił. Oczywiście nie mogłam iść na łatwiznę, przebrałam się w sukienkę, narzuciłam na ramiona kurtkę chłopak, gdyż nie mogłam znaleźć swojej i opuściłam mieszkanie podekscytowana.

~~~

Pomimo ciągłego bólu głowy, udało mi się zrobić spore zakupy. Jak dobrze, że miałam jakieś pieniądze na karcie, inaczej miałabym spory problem. Wróciłam do miszkania i cicho przedostałam się do kuchni. Ukradkiem sprawdziłam, czy chłopak nadal śpi, a gdy upewniłam się, że nadal leży w łóżku, rozpoczęłam przyrządzanie śniadania. Twarożek z warzywami, tost francuski na słodko, omlet na słono, jajka w koszulce i oczywiście koktajl bananowo-orzechowy. Cóż... może i nie postawiłam na skomplikowane potrawy, lecz wydaje mi się, że były one lepszą opcją, niż zwykłe kanapki, czy płatki z mlekiem.

~~~

Szczerze mówiąc jeszcze nigdy nie byłam postawiona w takiej sytuacji. Robiłam kilka rzeczy na raz i o dziwno wszystko szło dobrze. Zaczęłam nakładać potrawy na talerz i w tym samym momencie usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się w stronę, z której dochodziły odgłosy i cierpliwie czekałam na osobę, która była coraz bliżej kuchni.

Tyler? C:
Takie pyszne śniadanko noooo