sobota, 9 lutego 2019

Od Jocelyn cd Antoinette

Kebab był dla mnie lepszym rozwiązaniem niż jakaś restauracja. Mniej ludzi, bardziej kameralna atmosfera i oczywiście jakieś konkretne jedzenie, przy którym nie będę musiała się zastanawiać, których sztućców użyć.
-Kto powiedział, że narzekam? - ruszyłam zaraz za koleżanką.
Weszłyśmy do środka i o dziwo wnętrze nie wyglądało tak źle. Nawet zapach był całkiem znośny, nie to co działo się chwilę temu w taksówce. Zdjęłyśmy kurtki i siałam przy jednym ze stolików. Dziewczyna poszła zamówić jedzenie, a ja jeszcze chwilę rozglądałam się dookoła. Oprócz nas była tu jeszcze tylko para jakiś młodych nastolatków, których ewidentnie łączyły jakieś bliższe relacje. Na ścianach porozwieszane były dziwne, abstrakcyjne obrazy, które nie przypominały niczego. Później mój wzrok zatrzymał się na Antoinette stojącej przy ladzie. Zmierzyłam ją wzrokiem od góry do dołu. Trzeba przyznać, że wygląda naprawdę... dobrze? Miała coś w sobie, co nadawało jej szczególnego uroku. Przynajmniej do czasu, kiedy nie otwiera ust. Gdy tylko odwróciła się, przeniosłam wzrok na swoje dłonie. Siadła na przeciwko mnie z paragonem w ręku. Podniosłam wzrok na Antoinette, która znudzona patrzyła się na stół, a głowę oparła na ręce. Skoro przeanalizowałam już jej sylwetkę, to nadszedł czas, by przeanalizować jej twarz. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. Ciemne oczy i włosy idealnie pasowały do jej jasnej cery, a piegi sprawiały, że wyglądała słodko. Pozory jednak lubią mylić.
-Co się gapisz. - spojrzała się na mnie.
-Od czego są oczy. - odpowiedziałam szybko zdezorientowana. - Tak już chyba jest, że atrakcyjnych ludzi się obserwuje - dodałam już z większą pewnością siebie. Tym razem moje słowa spowodowały u niej zdezorientowanie. Już miała coś odpowiedzieć, gdy wypowiedziane zostało nasze zamówienie. Dziewczyna zmrużyła oczy i poszła po jedzenie. Mogłam dzięki temu opanować ciepło napływające na moją twarz. Za chwilę wróciła i podała mi gorącą jeszcze bułkę wypełnioną po brzegi mięsem sosem i jakimiś warzywami. Pierwsza wyrwałam się do jedzenia.
-Nie karmią cię w domu?
-Karmię się sama, a różnie z tym bywa. - wzruszyłam ramionami i kontynuowałam posiłek.
Kiedy skończyłam, dziewczyna była dopiero w połowie.
-Ale się ociągasz. - westchnęłam, wycierając twarz serwetką. - Wiesz, że muszę odzyskać mój rower. Potrzebuję dostać się pod klub. - wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam po taksówkę.
-Miałam postawić ci jedzenie, a nie przejazd przez całe miasto. - odpowiedziała, kończąc przy tym jedzenie.
-Mogłaś wziąć i to pod uwagę.

W domu byłam późnym popołudniem. Nie miałam już czasu na nic. Chcąc nie chcąc, spakowałam gitarę, która była obklejona różnymi, kompletnie nie pasującymi do siebie naklejkami, do pokrowca. Zarzuciłam ją na plecy i wyszłam z przyczepy. Wskoczyłam na rower, który na szczęście odzyskałam bez większych komplikacji i ruszyłam na jedną z najbardziej przepełnionych ulic w centrum miasta.
Zatrzymałam się przed jedną z ławek. Panował ciągły ruch, co było dla mnie bardzo korzystne. Wyciągnęłam gitarę, rozłożyłam pokrowiec tak, by ludzie mogli wrzucać pieniądze, dostroiłam instrument i zaczęłam grać pogrążając się tym samym we własnej wyobraźni.


Po skończonej piosence i tym samym powróceniu do rzeczywistości, ujrzałam przed sobą małe zbiorowisko ludzi, a co dziwniejsze na przedzie stała Antoinette ze skrzyżowanymi rękami. Momentalnie poczułam ciepło wywołane zawstydzeniem.


Antoinette?