piątek, 11 października 2019

Od Sofii cd Scotta

Obserwowałam poczynania chłopaka, nie wierząc w to co widzę. Po względnie krótkich spotkaniach ciężko było stwierdzić jak sobie radzi, ale tu miałam dość jasną sytuację. Naprawdę średnio sobie radził... Wyprostował się i spojrzał na mnie z oczekiwaniem.
-Co się tak patrzysz?
-Martwię się -powiedziałam opierając się o framugę, w odpowiedzi dostałam tylko wywrót oczami. -Taa pamiętam, wszystko w porządku -dodałam przedrzeźniając go.
Strzepnął popiół z papierosa, po czym stanął przede mną.
-Wysłowisz się w końcu, dlaczego właściwie tu przyszłaś?
-Wyjeżdżasz? -Zapytałam patrząc na spakowaną torbę. -Zazwyczaj mówiłeś o tym wcześniej, aby upewnić się, że nie będziesz mi potrzebny. W końcu uświadomiłeś sobie, że nadopiekuńczy?
Kręcił się jeszcze chwilę po pokoju ignorując mnie, po czym usiadł na łóżku. Oparł dłonie o uda i schował twarz w dłoniach. Rzuciłam torbę na pobliskie krzesło po czym podeszła do niego i rozsiadłam się obok. Położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Jadę do kuzyna na Florydę -powiedział w końcu. -Nie wiem, może odcięcie się na jakiś czas, pomoże mi...Chyba się trochę w tym wszystkim pogubiłem. Uważałem, że tak będzie lepiej, ale... Sam już nie wiem...
-Ty po prostu jak nie odpieprzysz jakiejś głupoty, to nie jesteś sobą Scottie -westchnęłam, na co uśmiechnął się krzywo. -A z innej beczki, kto tu sobie zafundował tą Corvette, co stoi przed wejściem do budynku?
-A mój. Jeep stoi u mechanika i zastanawiam się, czy jest sens w ogóle go naprawiać.
-A nie uważasz, że warto powalczyć o rzeczy, na których nam zależy? Nie zawsze jest łatwo, ale może okazać się, że warto podjąć ryzyko -powiedziałam, wiedząc, że zrozumie co mam tak naprawdę na myśli. -Ale może jak sam mówisz, może lepiej daj sobie trochę czasu. A mam nawet dla ciebie propozycję... Mój znajomy pamiętał, że mam z tobą kontakt i zadzwonił zaproponować ci rolę. Tak wiem, minęło trochę czasu od kiedy ostatnio występowałeś, ale to może to być najskuteczniejszy sposób na oderwanie się od tego. Jest to komedia romantyczna, zdjęcia mają być właśnie na Florydzie i w Nowym Jorku...
Jeszcze przez następną godzinę próbowałam go namówić do tego pomysłu. W końcu udało się i stwierdził, że co szkodzi spróbować. Co prawda wiązało się to z jego dłuższą nieobecnością w mieście, ale udało mi się go przekonać, że jestem dużą dziewczynką i dam sobie radę sama z dzieckiem. Poza tym mogłam liczyć na pomoc Flynna. A on musiał się czymś zająć, bo jak na razie świetnie szła mu autodestrukcja. A nie miałam zamiaru patrzeć jak się wyniszcza. Dawniej nawet nie patrzył na papierosy, a teraz palił je jak smok. No i nawet nie dodam, że dość mocno się zapuścił. Ale przynajmniej nie odpuścił sobie rehabilitacji i ją dokończył. Siedzieliśmy gadając jak za starych dobrych lat. A tego chyba najbardziej w tej chwili potrzebował. W końcu stwierdziłam, że czas zbierać się do domu i pożegnałam się z nim, życząc mu powodzenia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przez ostatnie cztery miesiące jedyny kontakt jaki miałam z chłopakiem ograniczał się do telefonów. Wysyłałam mu zdjęcia małej i słuchałam jego wrażeń z jego nowej roboty. Miałam wrażenie, że w końcu trochę odżył. Chodziłam po mieszkaniu zbierając zabawki, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam drzwi, za którymi stał dobrze znany mi chłopak. Czy mi się wydaje, czy on przypakował? Zarósł i schudł, to na pewno.
-A kogo to moje piękne oczęta widzą? -Powiedziałam wciąż lekko zaskoczona jego widokiem.
-Najwspanialszego faceta na ziemi -parsknął.- Mogę wejść, czy mam tu tak dalej stać?
Przesunęłam się wpuszczając go do środka.
-Przenieśliśmy się ze zdjęciami do Nowego, więc stwierdziłem, że wpadnę zobaczyć co u moich ulubionych dziewczyn.
-Chyba jedynych, które jeszcze jakoś z tobą wytrzymują- zaśmiałam się ze szczerym uśmiechem. Dobrze widzieć go w końcu w dobrym humorze.
Scottie?