poniedziałek, 28 października 2019

Od Juliette cd Joe

Uważnie przyjrzałam się dziele mojego towarzysza. Trzeba było przyznać, że wywarło na mnie ogromne wrażenie. Każda linia poprowadzona była z niezwykłą precyzją, każdy element idealnie ze sobą współgrał, cieniowanie mogłabym określić mianem perfekcyjnego. Dostrzegłam w tym tatuażu ogromny talent, pasję i zapał osoby, która go wykonywała.
- Piękny, masz ogromny talent - westchnęłam z zachwytu, nadal wpatrując się w wyświetlacz telefonu.
- Dziękuję bardzo - uśmiechnął się szeroko, słysząc komplementy z mojej strony. Dostrzegłam, że naprawdę bardzo go to ucieszyło.
Po chwili podeszła do nas kelnerka. Położyła na stoliku dwie filiżanki z napojami i dwa talerzyki z ciastem, którego smaku nie mogłam stwierdzić tylko i wyłącznie po tym, jak wyglądało. Przyjrzałam mu się badawczo, nabrałam odrobinę na talerzyk i włożyłam go do ust.
Rozszerzyłam oczy, czując jeden z najlepszych istniejących na całym świecie smaków.
- Ciasto cytrynowe! - wykrzyknęłam z entuzjazmem, nie zważając na pozostałych klientów kawiarni.
Chłopak zaczął się śmiać.
- To źle..? - zapytał, chichocząc cały czas z mojej reakcji.
- To c u d o w n i e - spojrzałam mu prosto w oczy - ciasto samo w sobie jest pyszne, ale o smaku cytrynowym... trafiłeś w dziesiątkę, nawet więcej.
- Czuję, że mam plusa. Nawet dwa.
- Nawet trzy. Joe, właśnie cię informuję, że dzięki tej kawiarni i kawałku ciasta c y t r y n o w e g o zaczęłam cię lubić.
Nastała głucha cisza. Przez chwilę wydawało mi się, że zza okna dochodzi odgłos cykających świerszczy. Już miałam odwoływać to co powiedziałam i zaczynać się tłumaczyć, gdy...
- No wiesz, ty mnie jeszcze nie kupiłaś - posłał mi przesadnie zalotne spojrzenie - kup mi to, co lubię, to może ciebie też polubię. To działa w dwie strony, pamiętaj.
- Oczywiście, to bardzo poważna sprawa.
Nie minęła chwila, a oboje śmialiśmy się w najlepsze.
- To teraz powiedz mi na ucho, tak żeby nikt nie słyszał... i żebyś w ogóle zapomniał o tym, że mi powiedziałeś... - nachyliłam się w jego kierunku, dodając sytuacji nieco dramaturgii - co najbardziej lubisz jeść?
- Nie ma! - odsunął się gwałtownie, dusząc w sobie śmiech - musisz zgadnąć.
- Dobra. Czekolada.
- Skąd wiedziałaś? - rozszerzył oczy.
- Każdy lubi czekoladę! - dumnie wypięłam pierś. Sama kochałam czekoladę, no, może oprócz tej z nadzieniem miętowym. Mięta nieszczególnie podchodziła mi do słodyczy.
- Nieprawda, znam osoby, które nie lubią czekolady - uśmiechnął się triumfalnie.
- To są kosmitami, kropka koniec. - założyłam ręce na piersi, przez chwilę udając obrażenie.
- Czekaj czekaj, musisz jeszcze zgadnąć, jaka to czekolada. Nie ma tak łatwo - wystawił rękę w moim kierunku i poczochrał mi włosy.
- Mleczna gorzka biała karmelowa orzechowa malinowa oreo wiśniowa.
- Nie możesz wymieniać wszystkich na raz - posłał w moim kierunku diabelski uśmieszek.
- Nie określiliśmy liczby prób, ha!
- No dobra... niech ci będzie. Ale to tylko dlatego, że znam cię trzy dni. - teatralnie pogroził mi palcem - a więc wszystkie z nich są bardzo dobre, ale szczególnie lubię, a wręcz kocham czekoladę białą.
W sumie mogłam się tego domyślić, pokierować się kolorem włosów czy coś... mniejsza.
- Zapamiętam!
- Tak w ogóle to mam pytanie - oparł głowę na dłoniach, delikatnie unosząc kąciki ust.
- Pytaj o co chcesz.
- Nie boisz się wsiadać do samochodów nowo poznanych chłopaków...?
- Wsiadałam nawet do obcych - uciekłam rozweselonym spojrzeniem za okno - wiem, że powinnam trochę bardziej uważać, ale dzięki temu poznałam tyle interesujących ludzi, i w sumie ciągnie mnie do podejmowania ryzyka.
- Nie myślałaś o zrobieniu prawa jazdy?
- Myślałam, ale jak na razie nie mam na to czasu. Wolę się bawić ile wlezie, a prawko zrobi się po 40 - zamyśliłam się na moment - no i na szczęście ty masz prawo jazdy - posłałam w jego kierunku szeroki, niewinny uśmieszek.

Joe?