wtorek, 22 października 2019

Od Coralie cd Hero

- Cath, nie każdy jest takim alkoholikiem jak ty. - zerknęłam na brunetkę, starając się nie zaśmiać, gdy ta spojrzała się na mnie ze złością. - No dobrze, dobrze, już się nie denerwuj.
- Cora, przeżyje wszystkie twoje komentarze na temat mojej osoby, ale jak jeszcze raz powiesz, że…
- Tak, tak, przykujesz mnie do kaloryfera. Wszyscy o tym wiedzą. - przerwałam przyjaciółce.
Hero, przyglądał się tej rozmowie z dobrze zauważalnym rozbawieniem.
- Kajdankami do kaloryfera? No, powiem wam, dziewczęta, że idealnie się dopełniacie.
Spojrzałyśmy się na siebie jednocześnie, mrużąc oczy. Catherine jest dobrze znana przez naszych wszystkich znajomych, jako rzekoma alkoholiczka, co w rzeczywistości nie jest prawdą. Ale nie ukrywajmy, że z (prawie) każdej imprezy wychodzi ledwo żywa, nieprzytomna, a gdy już dotrze do mieszkania, to od razu jej się zwraca.
Rozmowa o kajdankach i alkoholiczce nie ciągnęła się zbyt długo, gdyż zaraz potem cała nasza trójka wyruszyła na parkiet. Muzyka w klubie mi nawet odpowiadała, a to już dość duża pochwała, bo zazwyczaj muzyka którą oferują kluby nocne, niezbyt mi odpowiada. Po paru piosenkach Cath opuściła parkiet i poszła do baru, a ja i Hero zostaliśmy. Po kolejnych paru piosenkach zostawiłam chłopaka samego, gdyż zostawienie Catherine samej przy barze, to nie był do końca dobry pomysł.
- Może byśmy już wróciły, moja droga alkoholiczko?
- Coralie, jeszcze raz tak powiesz, to…
- Dobra, znam scenariusz. Wychodzimy?
I tak właśnie, pierwszy, czy tam drugi raz w życiu Catherine zgodziła się wyjść z klubu przed trzecią w nocy. Lekko zdziwiona, lecz zadowolona szukałam Hero na parkiecie, jednak odszukanie go wśród tłumu ludzi nie było proste. Catherine nalegała na wyjście, więc zaprzestałam poszukiwań.
- I tak tu przyjedziemy za tydzień, a on tu pracuje, więc wiesz. - powiedziała, ciągnąc mnie do wyjścia.
- No tak, masz rację.

~~~~~~~~~~~~~~
- Ty mały, parszywy stworze! Miałaś być tu piętnaście minut temu! Czekam na ciebie jak głupia! - krzyknęła do słuchawki Catherine.
- Wiem, wiem. - odparłam. - Przepraszam, ale zaspałam. Już idę, daj mi dziesięć minut.
Szłam przez Manhattan, rozglądając się i szukając Costy Coffee, w której byłam umówiona z moją życiową przewodniczką, a jednocześnie cudowną przyjaciółeczką. No tak, bo czemu by się nie umówić na dziewiątą rano do kawiarni, a później rozejść się, jakby nigdy nic. No cóż.
Szłam i szłam, co jakiś czas poprawiając sobie szary płaszcz. O tej porze jeszcze tak naprawdę wielu rzeczy nie ogarniam, nie pojmuję, więc szłam do miejsca docelowego, nie znając do niego drogi. Tak sobie szłam, gdy nagle poczułam ostre zderzenie z innym człowiekiem i upadłam.
- Nic ci nie jest? - spytała się osoba, z którą się zderzyłam.
Podniosłam głowę i ujrzałam znajomą twarz.
- Hm, nic. - wstałam. - Hero, prawda?
Hero?