środa, 2 października 2019

Od Gwen cd Patrica

Stałam jeszcze chwilę przed budynkiem starając się sobie jakoś to chodź trochę poukładać. W końcu odwróciła się na pięcie i wczłapałam się się na piętro, gdzie czekała na mnie znajoma twarzyczka mojego drogiego przyjaciela. Przywitał mnie cwanym uśmieszkiem.
-Widzę, że randka się udała -mruknął z dwuznacznym uśmiechem, podczas gdy ja szukała kluczy w torbie.
-Po pierwsze, nie tak jak ty myślisz. Po drugie to w sumie nie była randka -dodałam rzucając w niego torbą, aby przytrzymał ją. -I co ty tu robisz?
-Przecież miałaś mnie podwieźć... Ale nie zmieniaj tematu. No i nie mów, że znowu prawie spieprzyłaś -widocznie moja mina mówiła więcej, niż tysiąc słów, bo tylko westchnął kręcąc głową. -A powiedziałaś mu? Czy czekasz, aż ja wszystkim powiem?
Przez jego pytanie mało nie potknęłam się o próg. Peter był jedyną osobą, poza szefową, która wiedziała o mojej małej batalii. A już jutro czekała mnie pierwsza chemia... Odłożyłam na szafkę rzeczy.
-Nie, nie mówiłam mu i też miałeś o tym nie wiedzieć, ponieważ nie chcę żadnej litości, a do tego to będzie dążyć -prychnęłam. -Koniec tematu. A teraz ty wyprowadzisz mi psa, a ja pójdę się ogarnąć.
Pokręcił głową mrucząc coś jedynie o tym, że jeszcze zobaczę, że wszystkim powie, ale nie brałam tego na poważnie. Zazwyczaj sporo się nagadał, ale dotrzymywał obietnicy. W końcu zrezygnowany złapał smycz i zabrał się za łapanie psa. Sama poszłam do szafy wybrać jakieś świeże rzeczy. W końcu wybrałam coś i udałam się do łazienki się umyć. Skończyłam się ogarniać równo z powrotem Petera, po czym złapałam potrzebne rzeczy i ruszyliśmy na uczelnię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Całą noc prawie nie spałam, już nakręcona wizją popołudniowej chemii, na którą i po której miał zabrać mnie Peter. Taki oto sposobem zaspałam i pędziłam na łeb na szyję do kawiarni.Wpadłam jak torpeda do kawiarni, rzucając jedynie krótkie ,,Cicho" do rozbawionego Patrica. Poleciałam na zaplecze, a po chwili stanęłam koło niego za ladą.
-No nie wierzę, pani ,,Ja się nigdy nie spóźniam" jednak zaspała? -Zapytał lekko rozbawiony jednak uważnie mi się przyglądał.
-Ja nie znam człowieka -powiedziałam kręcąc głową i szturchając go lekko w bok.
-A tak na poważnie co jest?
-Nie nic, po prostu chyba za bardzo się podekscytowałam nowym projektem i spać nie mogłam. Zdarza się, normalna rzecz -odpowiedziałam machając lekceważąco ręką i udając przed samą sobą, że mówię prawdę.- A ty dodatkowo na tym skorzystałeś i będziesz mógł mi to wypominać.
Patric?