piątek, 25 października 2019

Od Lashiti cd Xaviera

Uśmiechnęłam się do chłopaka i dałam mu buziaka w policzek, po czym ruszyłam się przebrać w jakieś sportowe ubrania. Szybko takowe znalazłam, sportowy szary stanik, a do tego długie pod kolor legginsy, spięłam włosy w kucyk, by było mi znacznie wygodniej i sprawdziłam swoje kostki, przypomniały mi się czasy, gdy rodzice zapisali nas na wszystkie zajęcia z samoobrony, czy to karate, aikido, jujutsu, taekwondo, kenjutsu, box oraz naprawdę o wiele więcej tego było. Różne pozycje, a spranie takiego bez miecza, albo broni, bądź z bronią oraz na pięści nie stanowiło żadnego problemu. Wręcz podziwianie i szacunek był tutaj murowany, jednakże nie chciałam pokazać mu, że znam tak wiele różnych stylów walki więc, in mi coś pokaże i może jakoś coś z tego wyjdzie.

Na początek pokazał mi kilka ruchów do samoobrony, bezwstydnie skopałam mu tyłek, dalej jednak szło z płatka, przez długie godziny pokazywał mi różne pozy i ruchy, w tym z kijem bądź na pięści, naprawdę mnie to uszczęśliwiło. Jednakże to, co dalej się wydarzyło między nami, stało się nieco lepsze, to najpierw na sali, potem pod prysznicem, aż w końcu w łóżku. Padłam zmęczona i zasnęłam od razu, tak mnie, wymęczył, że nie miałam siły, jednak to i tak było milutkie z jego strony, że się tak mną zajął. Jednakże, gdy wstałam pierwsza, chciałam się czegoś napić, oraz telefon mi wibrował, Na początek wzięłam prysznic, by dokładnie się odświeżyć, ogarnęłam się w miarę szybko, czyli mianowicie, ubrałam, wytarłam i rozczesałam włosy, w tym je lekko podsuszyłam. Zabrałam telefon i wyszłam cicho z pokoju, bo chłopak, akurat jeszcze spał. Oddzwoniłam, biorąc wodę, zaczęłam rozmawiać, aż w końcu wiadomość mnie zdruzgotała.

Śmierć Luny, chciałam wiedzieć wszystko, była na wycieczce i miała wypadek, trafiła do szpitala, tam była stabilna, jednakże nagle się pogorszył jej stan. Została zamordowana w ramach zemsty. Wkurwiona ścisnęłam butelkę w dłoni i zaczęłam z nimi rozmawiać, oczywiście, że większość hakerów, którzy mi podlegają oraz informatorów, zebrało całkiem niezłe informacje, zdjęcia, powiedziałam gdzie zabrać ciało Luny, by nikt jej nie widział. Nie chciałam tego rozgłaszać w prasie, czy na świecie, nie dam im tego. Będą błagać o życie, które stracą w okrutny sposób, tak samo, jak ich rodziny. Jestem nietykalna, tak samo osoby, z którymi współpracuje. Nie mają jak mi poskoczyć, jednak zaatakować rodzinę, to cios powyżej pasa. Czegoś takiego się nie wybacza, czas na zemstę.
Gdy się rozłączyłam, wytarłam łzy, oraz spojrzałam w lustro, by nic po sobie nie dać poznać. Wyjęłam laptopa i zaczęłam pracować, a dokładniej planować co dalej pisałam szyfrem, który wymyśliłam z siostrą. Będę musiała ją skremować i udać, że wyjechała na drugi kraniec świata. Byleby nikt się nie dowiedział ani rodzice, ani Xav o tym. Nie mogą, po prostu to by zabiło rodziców, a ja tego nie chce, już wole, by wierzyli, że ona żyje. Najwyżej będę ich okłamywać do końca życia, jednakże tak będzie zdecydowanie lepiej, a Xavowi nie chce mówić, bo potrzebuje być zła, jego osoba jest dobra, ale sama muszę się tym zając, nie mogę na nim ciągle polegać, oraz nie mogę robić mu problemów.
On niedługo potem wstał, zrobił śniadanie, a wieczorem się spakowaliśmy i wróciliśmy do domu. Zabrał psa, pożegnałam się z nim i wrócił do domu, a ja co zrobiłam na wejściu, sprawdziłam, kto jest, wszyscy byli, poszłam po dwa maluchy na górę, zobaczyłam co z nimi. Smacznie spały, dlatego też przygotowałam im jedzenie i picie, gdyby się obudziły. Zanim zeszłam, przebrałam się i sprawdziłam, czy przypadkiem nie jestem w ciąży, jednak jak spojrzałam na wskaźnika, oba wskazywały na dodatni. To jednak na inny raz, teraz mam ważniejsze sprawy na głowie i to dosłownie, gdy wróciłam do swoich. Mój gabinet się powiększył, a dokładniej nieco go zwiększyłam, by więcej osób się zmieściło. Z mojego domu zrobiłam fortece, hakerzy mieli swoje miejsce, o którym tylko ja wiedziałam, także mieli prywatność i nikt nic nie wiedział.
Późna pora, ale pojechałam zobaczyć się z siostrą, siedziałam przy nim do południa, po prostu nie umiałam uwierzyć, udało mi się pożegnać. Po czym zezwoliłam na kremacje. Znajomym hakerom powiedziałam, by wybrali jakieś dalekie miejsce i tam zapłacili karta kredytową dziewczyny. Moi ludzie, byli nawet w szpitalu, czy też na lotnisku, także wszystko zostało załatwione, zabrałam urnę do domu i ułożyłam ją w gabinecie, dokładniej schowałam, by zawsze była ze mną. Zaczęłam więc wszystko planować dokładnie, by wyszło jak najlepiej, w tym kilka planów dodatkowych, wszystkie informacje, mają być zebrane o tych, co planowali, całą siatkę odkryć, nie mieli nic wspólnego z Xavierem, wysłałam dziewczynę do klubu na zastępstwo, światowej klasy barmanka, także mam alibi i może jakoś to wyjdzie, jednak muszę uważać, by on niczego nie podejrzewał, znam sposoby, przed siostrą i rodziną to ukrywałam, tak samo przed wszystkimi, którzy żyli dobrze i normalnie. Udało mi się ich na początek wrobić w kilka napadów, byli tam akurat, anonimowo cynki były dane, by ich podburzyć, dodatkowo, podać informacje, że mają szpiega. Rozwalić ich jednak to za mało, trzeba zabić i dowiedzieć się kto to zlecił, a potem po torturować i zniszczyć.

Pisałam na komputerze, nawet nie wiedziałam, że zaczął się kolejny dzień, wstałam z fotela i ruszyłam się odświeżyć do łazienki, potem ubrałam się i udałam do jadalni, kilka osób właśnie jadło śniadanie, w tym dwie osoby trzymały tygryski na kolanach i się z nimi bawili, uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść, choć nagłe powiadomienie, oderwało mnie od śniadania, ponieważ musiałam wyjść przed dom. Gdy już wyszłam, zobaczyłam, jak Xavier opiera się o samochód i czeka. Podeszłam do niego i się uśmiechnęłam.
- Hejka, co cię sprowadza. To chyba coś poważnego, co się dzieje? - spytałam, bo po nim było to widać, że coś się wydarzyło.

Xavier?