niedziela, 18 sierpnia 2019

Od Xaviera cd Lashiti

Droga mijała nam w spokoju. Siedziałem obok Lashi odpisując na wiadomości i prowadząc dyskusję z jednym frajerem, który właśnie próbował opierdolić mnie na nie małe pieniądze. Żałosne. Moje poirytowanie wzrastało z każdą minutą rozmów z tym kretynem. W nerwach nawet nie zauważyłem kiedy zacisnąłem szczękę. Położyłem moją rękę na udo dziewczyny, ściskając je lekko. Dziewczyna początkowo zaskoczona rzuciła mi spojrzenie, jednak położyła dłoń na mojej. Myślałem, że chce ją zabrać, lecz ona jedynie ją ścisnęła. Czując jej ciepło powoli się uspokajałem. To niesamowite, jak ta dziewczyna na mnie działa. Nie musiała właściwie nic robić, abym mógł się uspokoić. No i nie wspominając jak potrafiła w mgnieniu oka sprawić, że jej pragnąłem. A nasza relacja to miał być tylko seks... Chyba coś nie wyszło. W końcu po jakimś czasie zatrzymaliśmy się na postój. Moje pokręcone rodzeństwo porozłaziło się we wszystkie strony, podczas gdy rodzice stali przy ich samochodzie, kłócąc się czy aby na pewno dobrze jadą. Oparłem się o samochód naciągając okulary przeciwsłoneczne jeszcze bardziej na nos. Po chwili przede mną pojawiła się twarz brązowowłosej. Ustała zakładając ręce na klatkę piersiową i przekręciła głowę na bok.
-Co się dzieje Xav? -Zapytała uważnie mnie obserwując. -I nie kłam, że nic. Nie jestem ani ślepa, ani tym bardziej głupia. Wiem, że kiedy robisz takie miny i odpalasz znienawidzonego przez wszystkich Xava, nie jest dobrze. Mów.
Westchnąłem ciężko, po czym położyłem ręce na jej biodrach przyciągając ją do siebie. Nie widząc sprzeciwu objąłem ją rękami w pasie. Chciałem ją pocałować, ale zabrała szybko głowę, patrząc na mnie nieugiętym wzrokiem.
-Okazało się, że jeden z moich ludzi chyba nie jest do końca zdecydowany, po czyjej jest stronie -powiedziałem w końcu, wiedząc, że i tak z nią nie wygram. -Będę musiał się zwinąć na jakiś czas i posprzątać ten bałagan.
-Chcesz go dorwać i dać mu nauczkę. Prosiłam cię, abyś nie pakował się w kłopoty, ani byś nikogo nie prowokował... Jesteś gorszy od małego dziecka- jęknęła zrezygnowana.
-A ty chyba wiesz w co się pakujesz będąc ze mną -mruknąłem przybliżając się do niej. -Poza tym inaczej było by nudno, koteczku- powiedziałem łącząc swoje wargi z jej. -Ale i tak ze mną nie pójdziesz -dodałem szybko wiedząc, że zaraz zacznie się wykłócać o to. -Zostaniesz z Alanem. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało, a wiem że nie mogę wszystkim ufać.
Wywróciła oczami, ale nie dyskutowała tylko przyciągnęła mnie bliżej siebie łącząc nasz usta. Bez zastanowienia oddałem pieszczotę pogłębiając ją. Położyła ręce na mój kark jak zwykle drażniąc go. Mruknąłem z zadowoleniem, zjeżdżając jedną dłonią na jej pośladek i ściskając go. Jęknęła jednocześnie drażniąc niby przypadkiem moje krocze, na co aż wstrzymałem oddech. A to mała cholera. W odpowiedzi zrobiła jedynie nie winną minkę, przygryzając seksownie wargę. No cóż jej mała prowokacja zdecydowanie działała, a jej efekty zaczynały być coraz bardziej widoczne przez moje spodnie.
-Kotku, może twoje podniecenie jest w miarę łatwe do ukrycia, ale moje już niekoniecznie -powiedziałem, na co ta uśmiechnęła się zwycięsko. -A w dodatku jeszcze moment, to nie wytrzymam i przelecę cię na masce tego samochodu, nie patrząc ile osób sobie popatrzy -mruknąłem jej do ucha.
-A może mi dokładnie o to chodzi -powiedziała unosząc brew. -Wiesz, można by było trochę urozmaicić nasze zabawy... Panie -jęknęła przygryzając jednocześnie płatek ucha.
Doskonale wiedziała jak bardzo to na mnie działa, w jej wykonaniu. Mała, wredna prowokatorka. Rozejrzałem się jedynie dokoła, czy nikt nam się nie przygląda. Całe szczęście nikt na nas nie zwracał uwagi.
-Ty mała żmijko -mruknąłem. -Co do urozmaicenia jestem jak najbardziej za, ale nie przy tym składzie... No chyba, że uda nam się im umknąć... No i oczywiście muszę najpierw załatwić swoje sprawy. A potem... Zobaczymy gdzie i co się da zrobić. A puki co ruszamy dalej -dodałem widząc, że się zbierają i cmoknąłem ją krótko w usta.



Siedziałem przecierając ręce ręcznikiem. Ostatnią godzinę spędziłem na patrzeniu jak moi ludzie obijali temu zdradzieckiemu chujowi pyska, aby dowiedzieć się dla kogo właściwie pracuje. Niestety jeśli chce się coś zrobić, to trzeba samemu ruszyć dupę. To co trzeba było przyznać to to, że skurwysyn faktycznie nie pisnął ani słowa. Przejrzałem się w pobliskim lustrze, czy aby na pewno nie upaprałem się jego krwią. Przechodząc obok tego ścierwa prychnąłem i już miałem wychodzić, gdy usłyszałem jeszcze.
-Myślisz Ravenwood, że uda ci się ochronić tą małą sukę? -Zaśmiał się plując krwią. -On jest gotowy zrobić wszystko by cię zniszczyć, więc myślisz że jej nie ruszy? Jeszcze znajdzie moment, gdy zaboli cię to najbardziej...
Przystałem zerkając na niego kątem oka.
-Język już mu się nie przyda -powiedziałem do chłopaków stojących pod ścianą. -Z resztą możecie się nim jeszcze pobawić i pozbyć się go. Już nam się nie przyda -dodałem po czym szybko wyszedłem z pomieszczenia.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem szybko w stronę zatłoczonej plaży. W końcu udało mi się znaleźć w miarę dobre miejsce do zaparkowania w cieniu. Zamknąłem samochód i ruszyłem na poszukiwania dziewczyny. W końcu w udało mi się znaleźć moją ślicznotkę w tym tłumie. Stała rozmawiając o czymś z Alanem. Podszedłem do niej od tyłu, po czym objąłem ją kładąc głowę na ramieniu.
-Hej mała, co taka dziewczyna jak ty robi na tak nudnej zabawie -mruknąłem jej do ucha całując jej szyję.
-Radzę panu się odsunąć, ponieważ mój partner bywa dość porywczy. Może się mu nie spodobać, że pan stoi tak blisko.
-Zaryzykuję -powiedziałem odwracając ją w swoim kierunku. -Mam nadzieję, że nie zanudziłaś się beze mnie.
Lashiti?