niedziela, 18 sierpnia 2019

Od Isabelli cd Tylera

Westchnęłam głośno, odkładając telefon na stolik, a następnie przeciągnęłam się na kanapie.
-Chyba jednak sama coś zrobię. - Spojrzałam na chłopaka. -Pójdę do sklepu i przy okazji wyprowadzę Zonę, zaniedbałam ją. - Podrapałam się po głowie, próbując przypomnieć sobie, kiedy ostatnio spędziłam z nią cały dzień.
Blondyn jedynie kiwnął głową, na co ja wstałam i ruszyłam do sypialni, aby się ubrać. Po kilku minutach opuściłam mieszkanie Tylera, wychodząc przed budynek i ruszając dobrze znaną mi już drogą. Mijałam ludzi, przyglądając im się uważnie, niekiedy posyłając uśmiech, który chętnie odwzajemniali, a momentami nawet zatrzymując się, aby zamienić z nimi choć kilka zdań na nic nie wnoszące do życia tematy, takie jak pogoda i choć naprawdę nie mogłam w normalny sposób wytłumaczyć, dlaczego to robiłam, sprawiało mi to wiele radości. Dotarłam do domu z zaczerwienionym nosem, a mój wzrok od razu padł na leżącą na kanapie suczkę, która nie wyglądała na szczęśliwą. Usiadłam na dywanie, wyciągając w jej stronę zimną dłoń, do której nawet nie wyciągnęła łba i wcale nie była to oznaka lenistwa, wiedziałam, że ją zawiodłam i zraniłam. Z braku innych pomysłów, przytuliłam ją, najmocniej, jak tylko mogłam, uważając przy tym, by nie zrobić jej krzywdy.
-Przepraszam. Już nigdy więcej nie będziesz siedzieć tak długo sama.
Wstałam z podłogi, podchodząc do jej miski i wsypując do niej porcję karmy. Suczka ochoczo zabrała się za spożywanie, a ja w tym czasie sprawdziłam zawartość własnej lodówki. Po chwili doszłam do wniosku, iż zakupy nie będą konieczne i z uśmiechem na twarzy zaczęłam pakować produkty do torby. Chwyciłam smycz, co od razu przykuło uwagę Zony, która zamerdała radośnie ogonem. Gdy upewniłam się, że samica nie ucieknie, opuściłam mieszkanie, zamykając je na klucz i ruszyłam w drogę powrotną.

~~~

Zapukałam do drzwi, a już po chwili otworzyły się one, ukazując blondyna, którego wzrok utkwił w Zonie.
-Wybacz, ale nie mogłam jej zostawić w domu. Może tu choć chwilę zostać? - Spojrzałam błagalnym wzrokiem na Tylera.
-No jasne, wchodzcie. - Zaprosił mnie gestem ręki, przechodząc do salonu i siadając na kanapie.
Spojrzałam na sunię, która z zaciekawieniem przyglądała się otoczeniu, a ja, po zdjęciu kurtki oraz butów, udałam się do kuchni, by przygotować śniadanie. Dzięki pomocy chłopaka, po dwudziestu minutach siedzieliśmy w salonie z pełnymi brzuchami, rozmawiając o zbliżających się świętach oraz przygotowaniach do nich.
-Jakoś nie mam ochoty na drętwe siedzenie przy stole, spędźmy te święta jakoś inaczej. Może... sama nie wiem, masz jakiś pomysł? - Spojrzałam na Tylera.

Tay?