piątek, 16 sierpnia 2019

Od Patrica cd Gwen

Jak codziennie rano ruszyłem w drogę do pracy w dobrym humorze, wiedząc że już niedługo zobaczę Gwen. Jakie było moje zdziwienie, kiedy w kawiarni zamiast blondynki zobaczyłem znaną mi jedynie z widzenia brunetkę. Przywitałem się pośpiesznie i udałem na zaplecze, aby się przygotować, a także zadzwonić do Gwen i dowiedzieć się co jest powodem jej nieobecności.
-Halo? - odebrała lekko zachrypniętym głosem.
-Cześć, czemu nie ma cię dziś w pracy? Wszystko w porządku? - zapytałem.
-Miło że pytasz, jestem trochę chora i wolałam zostać w domu - odparła.
-Potrzebujesz czegoś?
-Chyba nie.
-Zajrzę do ciebie po pracy, wyślij mi dokładny adres. Wyprowadzę ci psa, przecież nie możesz chodzić chora po dworze w taką temperaturę.
-Spokojnie Patric, naprawdę nie musisz tego dla mnie robić.
-Cóż, ale chcę. Wyślij mi adres, a ja idę pracować. Do później - powiedziałem i rozłączyłem się, zanim ona zdążyła w jakikolwiek sposób zaprotestować.
Dzisiejszy dzień niesamowicie mi się dłużył, prawdopodobnie spowodowane było to nieobecnością Gwen, z nią jakoś lepiej bawiłem się w tej pracy. Kiedy tylko skończyła się moja zmiana spojrzałem na telefon. Dziewczyna wysłała mi nie tylko swój adres, ale także poprosiła mnie o kupienie jej po drodze chusteczek, czyli jednak przydam jej się na coś. Wyszedłem z kawiarni i udałem się do marketu po przeciwnej stronie ulicy. Kupiłem tam trzy paczki chusteczek oraz czekoladę, aby poprawić jej humor w tym dniu. Po skończonych zakupach udałem się do samochodu i ustawiłem nawigację na wskazany przez Gwen adres. Kilkanaście minut później zaparkowałem i ruszyłem w stronę wejścia do budynku, a następnie odnalazłem odpowiednie drzwi. Zapukałem. Po chwili usłyszałem powolne kroki, po kolejnej dźwięk otwieranego zamka, aż w końcu ujrzałem Gwen. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się ciepło w jej stronę. Wyglądała na zmęczoną i chorą. Jej nos był czerwony, zapewne od ciągłego smarkania. Twarz miała bladą, pewnie ma gorączkę.
-Jak się czujesz? - spytałem, wchodząc do środka i podając jej kartony chusteczek.
-Niezbyt dobrze - westchnęła, a ja spojrzałem na nią zmartwiony.
-Kupiłem ci też czekoladę na poprawę humoru - oznajmiłem, wyciągając w jej stronę rękę z tabliczką.
Dziewczyna uśmiechnęła się, przyjmując ode mnie prezent. Spojrzałem na psa, który uważnie obserwował mnie ze swojego legowiska w drugim końcu pokoju.
-Jesteś strasznie blada, nie masz gorączki? - spytałem, robiąc krok w jej stronę.
-Nie wiem, czuję się fatalnie - westchnęła.
Spojrzałem na nią z troską i przyłożyłem dłoń do jej czoła, było gorące.
-Masz gorączkę. Połóż się, przyniosę ci zaraz herbatę i wyprowadzę psa. Powinnaś leżeć w łóżku - stwierdziłem, głaszcząc ją po policzku.
Gwen?