Wszedłem do kuchni odstawiając torbę z zakupami na
szafkę. Podszedłem do dziewczyny, obejmując ją w pasie i pocałowałem ją w
szyję. Hailey uśmiechnęła się odwracając twarz w moją stronę i cmoknęła
mnie krótko w usta.
-Hej piękna, jak się czujesz? –Zapytałem opierając brodę o jej ramię, podczas gdy blondynka mieszała coś w garnku.
-Trochę
lepiej –powiedziała kładąc dłoń na mojej ręce. Po chwili odwróciła się
do mnie przodem i położyła ręce na moim karku. –A co u babci?
-Dochodzi
do siebie –złapałem zabłąkany kosmyk jej włosów i założyłem go za jej
ucho.- Już zaczyna dyskutować z lekarzami, wyganiać ciotki, powtarzając,
żeby te cytuję sępice przeklęte wypierdzielały, bo puki co kasy nie
zobaczą…. I dalej jest na mnie obrażona, do tego stopnia, że stwierdziła
zatykając oczywiście uszy, że ma w dupie co do niej mówię. Kiedyś z nią
zwariuję… A ty co porabiałaś?
-Duuuuużo rzeczy –odpowiedziała wymijając.
Pokiwałem
głową, podejrzewając jak ten dzień wyglądał. Wcale się nie zdziwię, jak
był podobny do wczorajszego wieczoru. Przyjrzałem się jej ubiorowi,
dostrzegając swoją bluzę. Przyznać muszę, że to całkiem miłe uczucie,
widzieć jak chętnie podbiera mi ciuchy. Hailey wyplątała się z moich
objęć, odwróciła się ode mnie i wróciła do kończenia jedzenia. W tym
czasie ja zabrałem się za rozpakowanie torby i nakrycie stołu. W końcu
zasiedliśmy do posiłku. Gdy skończyliśmy sprzątnąłem ze stołu i
wyszedłem na balkon zapalić. Oparłem się łokciami o barierkę zaciągając
się dymem. W pewnym momencie poczułem jak blondynka unosi moje ramię
wślizgując się pod nie.
-A ty nie przeginasz z ilością wypalonych fajek? -Powiedziała mrużąc oczy.
-Oj
tam i tak palę mniej niż miesiąc temu, skarbie -odpowiedziałem gasząc
papierosa w popielniczce. -A ty co, znowu masz dzień przytulańca?
-Zapytałem przyciągając ją do siebie.Hailey?