Położyłem się na materacu, i okryłem kocem. Chwilę kręciłem się szukając idealnej, wygodnej pozycji. Kiedy już się ułożyłem, w pokoju zapanowała cisza, słyszałem jedynie miarowy oddech Juliette, co znaczyło, że zasnęła. Wkrótce także mi udało się zapaść w sen.
Obudziłem się dopiero rano. Początkowo nie ogarnąłem sytuacji, w jakiej właśnie się znajdywałem, jednak szybko udało mi się wszystko sobie przypomnieć. Podniosłem się do pozycji siedzącej, lecz Yui nie było na łóżku. Westchnąłem cicho, mając nadzieję, że po prostu wstała i wróciła do normalnego funkcjonowania, a nie że coś jej się stało, a ja to przespałem. Wstałem z materaca i udałem się za jedynymi słyszalnymi dla mnie dźwiękami, które dochodziły jak mniemam z kuchni. Już po chwili zastałem tam dziewczynę, która właśnie w najlepsze smażyła naleśniki.
-Dzień dobry – powiedziałem, wchodząc do pomieszczenia i zajmując miejsce na jednym z krzeseł stojących przy stole.
-Mam nadzieję, że choć trochę się wyspałeś – oznajmiła zakłopotana – zrobiłam śniadanie, aby się jakoś odwdzięczyć. Lodówka była dość pusta, dlatego są naleśniki.
Uśmiechnąłem się w jej kierunku.
-O dziwo całkiem się wyspałem – odparłem- a z naleśnikami trafiłaś w dziesiątkę, bo strasznie dawno nie jadłem.
-Kamień z serca – zaśmiała się, odwracając w stronę kuchenki i podrzucając ciasto na patelni.
Obserwowałem ją przez chwilę, po czym chwyciłem za jeden z dwóch kubków z herbatą. Chwilę później całe ciasto skończyło się, więc dziewczyna postawiła na stole talerz pełen naleśników oraz wyjęła dla nas po jednym.
-Bardzo dobre – stwierdziłem, kończąc pierwszego z nich.
-Tym bardziej się cieszę, bo dość dawno tego nie robiłam i bałam się, że pokręcę coś w przepisie – zaśmiała się.
-Ty zdecydowanie za bardzo się mną przejmujesz – odparłem rozbawiony.
-Wcale, że nie.
-Wcale tak.
-Wcale nie.
-Tak.
-Nie.
-Dobra, dobra. Jak sobie chcesz. Tym razem twoja wygrana – zaśmiałem się.
Juliette obdarzyła mnie jedynie triumfalnym uśmiechem i wróciła do jedzenia.
-Kiedy twoi rodzice wracają? - zapytałem, ponownie na nią spoglądając.
-Jutro popołudniu – oznajmiła z niezadowoleniem.
-Wiesz, nie chcę się narzucać, ani nic, ale jeśli boisz zostać się tu sama to mógłbym cię później odebrać z zajęć i znów dotrzymać ci towarzystwa – zaproponowałem, posyłając jej troskliwe spojrzenie.
Juliette?