-Po prostu ode mnie uciekasz -powiedziałam. -I przed najciekawszą częścią rodzicielstwa, czyli nie przespaną nocom.
-Masz mnie, ale i tak uciekam -zaśmiał się po czym cmoknął mnie w policzek i pożegnał się z Flynnem.
Mógł
gadać co chciał, ale wiedziałam, że jeszcze mu nie przeszło. Widziałam
jak tęsknił dalej za blondynką. A w dodatku jeszcze ta sprawa z jego
najukochańszą Nalą również mu nie pomagała. Ale może przynajmniej sobie
trochę w tej głowie poukładał. Wpadał rzadziej, co oznaczało, że w końcu
udało mu się trochę zdystansować. Oczywiście wciąż mogłam na niego
liczyć. Dzisiejszego dnia poprosiłam chłopaka, aby pomógł mi w opiece,
ponieważ miałam trochę roboty, a Flynn wracał dopiero po południu.
Siedziałam właśnie z laptopem na kolanach zerkając od czasu do czasu na
chłopaka zajętego zabawą z małą. W pewnym momencie rozległ się dźwięk
telefonu Scotta. Obserwowałam jak powaga, przemieszana ze strachem
wstępuje na jej twarz. Poczekałam aż skończy rozmawiać, aby dopiero
wtedy zapytać.
-Scott co się stało? -Zapytałam z niepokojem.
Wziął głębszy wdech zbierając swoje rzeczy.
-Babcia
miała zawał. Jest w szpitalu w Nowym Jorku, bo była akurat zobaczyć
nowe mieszkanie Rose. Także... No muszę... -zaczął powoli próbując
uporządkować myśli.
-Scott spokojnie, będzie dobrze. Flynn już wraca, więc pojadę z tobą -powiedziałam kładąc mu rękę na barku.
Spojrzał
na mnie z wdzięcznością. Gdy tylko chłopak wrócił, zabrałam się z Vasco
do szpitala. Siedziałam z nim i Rose na miejscu dopóki nie przyszedł
lekarz z dobrymi informacjami.
Scott?