sobota, 12 października 2019

Od Patrica cd Gwen

Kiedy wróciłem do mieszkania odkryłem, że wciąż nie oddałem Gwen jej naczyń. Napisałem więc do niej, czy aby na pewno nie podrzucić jej tego dzisiaj. Minęło jednak trochę czasu, a dziewczyna wciąż nie dawała znaku życia. Dzwoniłem do niej kilka razy, jednak wciąż nie było jakiegokolwiek odzewu. Byłem zaniepokojony, bardzo, zazwyczaj dziewczyna odpowiadała odrazu lub w ciągu kilku minut. Coś było na rzeczy, cały dzień dało się to wyczuć. W końcu zdecydowałem się pojechać do niej i zobaczyć, czy aby na pewno żyje. Nie ważne już były naczynia, nie na oddaniu ich zależało mi tak bardzo jak na wiadomości, że wszystko dobrze. Zgarnąłem kluczyki do samochodu i ruszyłem w drogę, wciąż próbując nawiązać z dziewczyną jakikolwiek kontakt. Wszedłem do budynku, w którym mieszkała i szybko usiłowałem przypomnieć sobie, które mieszkanie dokładnie należało do niej. Po chwili zastanowienia stanąłem przed właściwymi drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem. Drzwi otworzył mi jakiś chłopak, czyżby Gwen leciała na dwa fronty?
-Kim ty jesteś - zapytałem.
-Peter, przyjaciel Gwen - odparł.
Z łazienki dochodziły nas niezbyt przyjemne dźwięki, zupełnie jakby ktoś wymiotował.
-Co się z nią dzieje, nie dała najmniejszego znaku życia, w ogóle cały dzień jest jakaś dziwna - mruknąłem nerwowo - chciałem tylko jej napisać, że zostały u mnie naczynia po ostatnim sushi, zazwyczaj odpisywała odrazu...
Właśnie w tym momencie łazienki wyłoniła się blondynka, wyglądała na strasznie zmarnowaną. Zarówno ona jak i Peter patrzyli to na mnie to na siebie, jakby zmierzali do jakiegoś wyznania. Czy ona jest z nim w cho.lernej ciąży?
-Czy chcesz mi właśnie powiedzieć, że jesteś z kimś w ciąży? - zapytałem.
Gwen?