Ruszyłam do samochodu czując wyrzuty sumienia, w związku z
oszukiwaniem chłopaka. To co robiłam było mocno nie w porządku w
stosunku do niego. Ale bałam się jego reakcji na takie rewelacje. Coś
się między nami rodziło i bałam się tego ze psuć. Z drugiej strony
tajemnice też nie pomagają w budowaniu... Związku? No bo chyba do tego
dążyliśmy. Całą drogę do domu rozważałam wszystkie za i sprzeciw, nie
wiedząc kiedy nawet pokonałam drogę od kawiarni aż pod drzwi mojego
mieszkania. Stwierdziłam, że muszę to przemyśleć, ponieważ naprawdę nie
wiedziałam co z tym fantem zrobić. Cała ta sytuacja zaczynała powoli
mnie przerastać...
-No już wyrzuć to z siebie -gadał nade mną Peter, podczas gdy ja nie wiem już który raz tego wieczoru praktycznie leżałam nad muszlą klozetową. -Początki podobno są najtrudniejsze.
Warknęłam coś jedynie niezrozumiałego po czym ponownie się pochyliłam. Peter przykucnął obok mnie głaszcząc mnie po plecach pokrzepiająco. Wiem że bez niego na pewno dziś nie dałabym rady, ale z drugiej strony nie chciałabym aby ktokolwiek widział mnie w taki stanie. Ponownie rozległ się dźwięk mojego telefonu, który odkąd wróciliśmy praktycznie nie milkł.Pet podniósł się, aby zobaczyć kto dzwoni.
-To znowu Patric -powiedział. -Myślę, że powinnaś odebrać.
-Raczej dość średnia pora na gadanie -mruknęłam. -Poza tym nie wiem, czy to aby dobry pomysł mówić mu o tym...
-Jak nie ty, to ja mu powiem. A wiesz, że...
W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Peter poszedł sprawdzić kto to, podczas gdy ja dalej walczyła ze mdłościami. Ale w końcu usłyszałam znajomy głos w moim przedpokoju.
Patric?