Trzy dni. Dokładnie tyle spędziłam w swoim nowym mieszkaniu w środku
Manhattanu. Całe szczęście po powrocie nie czekała mnie jeszcze walka z
pudełkami. Z całym bałaganem dość szybko udało mi się uporać. No ale
nadszedł dzień, kiedy zaczynałam nowy projekt, co wiązało się z wyjazdem
na Florydę. Już nie długo miałam poznać osoby z którymi będę tworzyć te
nowe dzieło. Już jutro mieliśmy mieć pierwszą próbę czytaną. Odczuwałam
jednocześnie podekscytowanie, jak i spore zdenerwowanie. Z resztą jak
zawsze przed pierwszym dniem. Znałam nazwiska osób, z którymi miałam
występować, ale osobiście nikogo nie znałam prywatnie. A zawsze mnie
jakoś stresowało poznawanie nowych osób. Obawiałam się, że mogę trafić
na jakoś przeklętą diwę. Leżałam w łóżku kręcąc się we wszystkie strony,
ale w końcu udało mi zasnąć.
Rano wstałam ledwo żywa. Zwlokła się
z miękkiego materaca i ruszyłam do szafy, aby znaleźć jakiś strój na
dziś. Wybrałam bordową sukienkę i narzuciłam na to czarny sweter.
Zamknęłam pokój hotelowy i ruszyłam do taksówki. Jakoś nie miałam
zaufania do swoich umiejętności za kółkiem aby jechać samej aż na
Florydę. W końcu po paru parunastu minutach znalazłam się na miejscu.
Byłam na styk, więc nie zaskoczyło mnie to że nie minęło wiele od mojego
wejścia do zabrania się za pracę. Obok mnie siedział mój filmowy
partner, Scott Vasco. Zdążyliśmy się tylko krótko przywitać i zapoznać.
Dopiero podczas przerwy dopiero był czas, aby pogadać. Ziewnęłam
przeciągle zasłaniając usta ręką.
-Uuuu, ktoś tu się nie wyspał. Nie ładnie, tak przed pierwszym dniem -zażartowała chłopak.
-Ty
za to wyglądasz na aż za bardzo wypoczętego. To nie ludzkie -prychnęła.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak mnie stresują początki roboty.
Scott?