Przyciągnąłem ją do siebie, obejmując ją ramieniem.
-I to chyba
bardzo, skoro nawet zapach papierosa ci nie przeszkadza -zaśmiałem się,
przyciągając ją do siebie. -Ja też tęskniłem -powiedziałem cicho w jej
włosy. -I to bardzo...
Staliśmy przez parę chwil w kompletnej
ciszy. Po prostu nie musieliśmy rozmawiać, wystarczyła w tej chwili
tylko obecność. Cieszył mnie widok dziewczyny, w trochę lepszej kondycji
niż wczoraj wieczorem.
-Żarty żartami, ale ty zaraz na pewno się przeziębisz -powiedziałem odsuwając się od niej trochę.
-A ciebie niby czemu ma choróbsko nie złapać? -Zapytała przymrużając oczy.
-Bo mimo wszystko jestem trochę cieplej ubrany. A ty idź do środka. Zaraz przyjdę, tylko skończę palić.
Hailey
westchnęła wywracając oczami, jednak wróciła do środka. Odwróciłem się
ponownie w stronę miasta. Próbowałem jakoś uporządkować myśli, ułożyć
sobie to co się wydarzyło w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin.
Jeszcze nie dawno mogłem sobie wmawiać, że wszystko co czułem do niej
już minęło, ale chyba się okropnie okłamywałem. Skończyłem palić
papierosa, po czym wróciłem do środka.
-Scott, dlaczego wszędzie walają się kartony? -Zapytała rozglądając się po salonie.
-A
no tak... Jeszcze nie znasz najnowszych wieści -powiedziałem, walcząc z
przeklętymi drzwiami balkonowymi, które ostatnio postanowiły się nie
domykać. -Wyprowadzam się stąd. Kupiłem dom na obrzeżach miasta. Jeszcze
ostatnie poprawki i już niedługo powinien być gotowy do meblowania.
Jak chcesz, to jutro po wizycie u lekarza, możemy tam podjechać.
-No proszę proszę, chyba sporo mnie ominęło -powiedziała z lekko smutnym spojrzeniem.
Westchnąłem po czym usiadłem obok niej.
-Ale
ty wiesz, że ja nie uważam, że rozstaliśmy się przez ciebie? Bo mam
wrażenie, że chcesz sobie przypisać całą zasługę, a to moja rola
-powiedziałem uśmiechając się do niej lekko. -Każdy ma swoją
wytrzymałość, a ja twoją mocno nadwyrężyłem. I tak długo wytrzymałaś, bo
praktycznie mnie przy tobie nie było, albo wracałem wykończony... Więc w
tym wszystkim to ja byłem kretynem, że od tak dałem ci odejść. Ale w
sumie to chyba powinienem ci podziękować za tak mocnego kopa, bo po
pewnym czasie w końcu się ogarnąłem.
-Ty się ogarnąłeś. A to w ogóle możliwe? -Zapytała z lekkim uśmiechem.
-No i tak lepiej -powiedziałem przyciągając ją do siebie.
Hailey?