Przyciągnąłem ją bliżej siebie, po czym oparłam głowę o jej. Już sam nie
pamiętam, kiedy ostatnio tak spędzałem wieczór. Ostatnio wracałem tak
padnięty, że moje kroki kierowały się prosto do łóżka. Ale trzeba
przyznać, że ostatnie pół roku było dość intensywne. Nigdy nie
pomyślałby, że nasze ścieżki jeszcze się pokrzyżują. A tu proszę...
Siedzieliśmy jak za starych dobrych lat. Zastanawiałem się jednak, czy
jak emocję opadną, to czy nie okaże się, że nie potrafimy już ze sobą
rozmawiać. Czy nie będę powielał tych samych błędów. No i w dodatku Hai
nie miała zamiaru bycia "ciotką". Stwierdziłem, że dalsze próby
wymyślenia czegoś sensownego są raczej bezcelowe, biorąc pod uwagę
zmęczenie i alkohol we krwi. Nie wiedząc kiedy opróżniliśmy ponad połowę
butelki. Spojrzałem na dziewczynę, która spała najlepsze oparta o moje
ramię. Wyjąłem delikatnie opróżniony kieliszek z jej ręki i odstawiłem
na pobliski stolik. Podniosłem się z kanapy i wziąłem ją ostrożnie na
ręce, uważając aby się nie obudziła. Nie chciałem jej budzić tylko po
to, by się przebrała. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem ostrożnie na
łóżku. Złapałem swoje rzeczy i poszedłem się ogarnąć. Stwierdziłem, że
może będzie lepiej, jak się położę na kanapie. Rano obudził mnie mój
kochany kundel wskakując na mnie i piszcząc. Jeszcze trochę i problem
się rozwiąże, bo będzie wystarczyło otworzyć mu balkon, i tyle. Ruszyłem
zad i wyszedłem na szybki spacer. Po powrocie postanowiłem się ogarnąć. Ustałem przed lustrem z maszynką w ręce i zabrałem się za pozbycie się zarostu. Po skończeniu udałem się do kuchni aby zabrać się za śniadanie.
-A od kiedy ty jesteś rannym ptaszkiem? -Zapytała blondynka stając w wejściu do kuchni.
-Od jakiegoś czasu. Ale nie myśl sobie, że to tak na stałe -powiedziałem uśmiechając się do niej. -Zjemy śniadanie to zbieramy się do lekarza. Pojedziemy moim samochodem.
Hailey?