Uśmiechnąłem się lekko i przewróciłem oczami na słowa dziewczyny i
przyciągnąłem ją bliżej siebie, aby złożyć pocałunek na jej ustach. Gwen
oddała go, lekko pociągając za końcówki moich włosów. Jęknąłem cicho w
jej usta, po chwili odsuwając się nieco i kończąc pocałunek.
-Koniec tego dobrego - oznajmiłem -trzeba zjeść śniadanie.
-Skoro tak twierdzisz - odparła, przeciągając się leniwie.
Usiedliśmy razem w kuchni, wyciągając wcześniej zawartość lodówki na stół. Zaparzyłem dla nas obojga kawę i ukroiłem chleb.
-Odwieźć cię? - spytałem.
-Weź Pottera na spacer i odprowadź mnie chociaż kawałek - zaproponowała,
spoglądając wesoło w stronę czworonoga, który siedział przed nią i
wlepiał w nią swoje ciemne oczy, w nadziei na otrzymanie czegoś z jej
talerza.
-Skoro tak sobie życzysz, przynajmniej ktoś jeszcze na tym skorzysta - stwierdziłem.
Po skończonym posiłku dziewczyna udała się do łazienki, aby przywrócić
się do porządku, a ja w tym czasie sprzątnąłem w kuchni. Zarzuciłem na
siebie bluzę i wyciągnąłem smycz oraz obroże Pottera. Uradowany
czworonóg przybiegł, merdając ogonem. Chwilę później Gwen także była
gotowa do wyjścia. Uśmiechnąłem się w jej stronę, kiedy zabrała mi psią
smycz i zaczęła schodzić schodami w dół. Zamknąłem drzwi i dołączyłem do
pozostałej dwójki. Droga do Gwen minęła nam spokojnie, na popychaniu
pierdół. Koniec końców zatrzymaliśmy się pod miejscem jej zamieszkania.
Spojrzałem jej w oczy, odgarniając zbłąkany kosmyk jej włosów.
-Robisz dobre sushi, ale jesteś śmieszna, kiedy panikujesz - zaśmiałem się.
-Ale ty umiesz zepsuć dobry moment - prychnęła.
-Ty to mówisz? - odparłem, nachylając się lekko w jej stronę.
-A i owszem - zaśmiała się, także spoglądając mi w oczy.
-Do zobaczenia Gwen - oznajmiłem, całując ją na pożegnanie i ruszając w przeciwnym kierunku.
Gwen?