Spojrzałem na dziewczynę nie do końca przekonany jej usprawiedliwieniem,
wiedziałem jednak że usiłowanie wyciągania z niej tego tu i teraz nie
ma najmniejszego sensu. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do pracy. W
końcu nadszedł upragniony czas końca naszej zmiany.
-Oczywiście nie potrzebujesz podwózki? - zapytałem, doskonale znając jej odpowiedź.
-Nie tym razem mój drogi - zaśmiała się.
Staliśmy przed drzwiami kawiarni, jak dwójka głupków, na środku
chodnika, nie bardzo wiedząc jak się ze sobą pożegnać. Oboje
uśmiechaliśmy się niepewnie, patrząc na siebie.
-Prawdę mówiąc to ładna dziś pogoda - zacząłem - może dasz się gdzieś wyciągnąć.
-Oh - westchnęła, nie do końca wiedząc co powiedzieć - bardzo bym
chciała, ale dziś naprawdę nie dam rady. Może jutro? Też ma być ładnie -
dodała z nadzieją.
-Muszę to sprawdzić w moim terminarzu - oznajmiłem z udawaną powagą. - z
zapisek mojej asystentki wynika, że jutrzejszy wieczór mam wolny.
-Świetnie - odparła - zatem dogadamy się dokładnie jutro. Do zobaczenia.
-Gwen - zawołałem, w ostatniej chwili łapiąc ją jeszcze za rękę i ciągnąc w swoją stronę.
Dziewczyna wpadła we mnie i posłała mi jedynie zdezorientowane
spojrzenie. Spojrzałem jej w oczy i nachyliłem się w jej kierunku,
kolejno całując delikatnie.
-Do zobaczenia - uśmiechnąłem się szeroko i pogłaskawszy ją po policzku
udałem się w stronę swojego samochodu, który stał zaparkowany tuż za
rogiem.
Gwen?