Stanęliśmy przed komisariatem. Haliey ustała biorąc głębszy wdech,
próbując się choć trochę zrelaksować. Przyciągnąłem ją do siebie, a po
chwili poczułem jak cała się trzęsie. Przywołanie wczorajszego wieczoru
na pewno nie należało do łatwych.
-Już dobrze Hai, zobaczysz teraz
będzie już tylko lepiej -powiedziałem głaszcząc ją lekko po plecach.
-Daj kluczyki. Lepiej abyś nie prowadziła w takim stanie.
Dziewczyna
kiwnęła głową, oddając mi klucze. Objąłem ją jedną ręką w pasie i
poprowadziłem do samochodu. Podczas drogi powrotnej dziewczyna bawiła
się radiem. Mam wrażenie, że robiła to machinalnie, wręcz odłączona od
świata zewnętrznego.
-Ziemia do Hai -powiedziałem machając
jej ręką przed twarzą. -Słuchaj nie wiem jak ty, ale mi nie chce się
łazić po knajpach, więc może zamówimy coś na dojazd.
-Może być -powiedziała kiwając lekko.
Resztę
drogi poszukiwała czegoś sensownego, aż w końcu coś tam wybraliśmy.
Zaparkowałem niedaleko wejścia do mieszkania. Przynajmniej nie czeka nas
zbyt wiele noszenia. Zanim Hai zdążyła wysiąść dałem jej klucze do
domu, aby poszła przodem i otworzyła drzwi. Całkiem sprawnie udało nam
się uwinąć z torbami dziewczyny i na razie rozłożyć je po mieszkaniu.
Złapałem smycz psa, na co Hailey stwierdziła, że przejdzie się ze mną.
Zdążyliśmy wrócić akurat, gdy przyjechał dostawca. W końcu rozsiedliśmy
się w salonie i zabraliśmy się za jedzenie. Blondynka siedziała grzebiąc
w jedzeniu.
-Hailey spróbuj już o tym nie myśleć. Wiem, że łatwo
mi mówić, ale naprawdę nic ci tu nie grozi z jego strony. A ty nic tu
nie zawiniłaś.
Hailey?