poniedziałek, 23 września 2019

Od Xaviera cd Lashiti

Siadłem na stołku barowym tuż przed dziewczyną, po czym spróbowałem jej wynalazku. Pokiwałem z podziwem głową.
-Jeśli kiedykolwiek się zastanawiałem, czy na pewno nadajesz się do tej roboty, to teraz jest już pewny. To jest naprawdę ekstra -powiedziałem, co wywołało szeroki uśmiech ciemnookiej.
-No to teraz, w ramach podziękowania podziękowania możesz mi powiedzieć o swoim koszmarze -odpowiedziała krzyżując ręce na piersi.
-Czyli nadszedł czas na zwierzenia przed barmanem -próbowałem odwrócić to wszystko w żart, jednak zaprzestałem widząc srogie spojrzenie dziewczyny. Westchnąłem przejeżdżając dłonią po twarzy. Nie przepadałem za mówieniem o swoich problemach czy obawach. Zawsze starałem się radzić sobie samemu z problemami. Nie lubiłem wciągać innych w swoje życie i kłopoty. Jednak nadszedł czas, aby przyzwyczaić się do tego, że kogoś to może obchodzić to do tego stopnia, że nie da mi spokoju puki nie usłyszy zadowalającej odpowiedzi. Ale w końcu jesteśmy razem, a skoro ja wymagam od niej szczerości, to i ona na to zasługuje. Wyciągnąłem z szafki kieliszki i chwyciłem butelkę wódki, po czym napełniłem szkło. Opróżniłem ją jednym haustem. -Od wielu lat ten sam...  To może bardziej wspomnienie. Jedno zmasakrowane ciało i ich kretyńskie uśmieszki. Moment kiedy ją znalazłem... Chociaż ostatnimi czasy coś się zmieniło...A dokładniej jeden szczegół -powiedziałem po czym oderwałem wzrok z kieliszka i spojrzałem na Lashi. -To nie ciało Sary tam leży...
Dziewczyna obeszła blat, po czym przytrzymała się za moje ramiona i bezceremonialnie wpakowała mi się na kolana. Położyłem ręce na jej lędźwiach, obejmując ją aby nie spadła. Uśmiechnąłem się patrząc prosto w jej brązowe oczy. Przeniosła dłonie z moich barków na kark.
-Czy ty chociaż na chwilę przestajesz się bać o moje bezpieczeństwo? -Zapytała, na co uśmiechnąłem się lekko, zaprzeczając ruchem głowy. Westchnęła jedynie kręcąc głową. -Czasem się zastanawiam, czy nie było by nam prościej osobno... I dlaczego nie odwróciłeś się ode mnie kiedy poznałeś prawdę...
-Bo oboje jesteśmy równie zepsuci. Nie będzie nam łatwo, ale wiesz... Przynajmniej będziemy mieli ciekawe życie i większe problemy niż kolor zasłon, więc nie będzie to żaden powód do kłótni. W dodatku ktoś ostatnio stwierdził, że razem damy sobie radę ze wszystkim... A miała to być tylko zabawa na biurku co -mruknąłem całując ją w szyję co wywołało jej uśmiech. -A teraz bardzo, ale to bardzo mocno cię kocham, moja królowo. I niczego nie żałuję.
Siedzieliśmy jeszcze jakiś czas w ciszy. Lashi drażniła moją szyję opierając głowę o moje ramię. Głaskałem ją po plecach całując po odsłoniętym ramieniu. Aż mi się wszystkiego odechciewało myśląc o powrocie do Nowego Jorku. O powrocie w ten cały bałagan. Moje spojrzenie padło na zegarek, który pokazywał, że jest już mocno po dziewiętnastej. W pewnym momencie dziewczyna wyprostowała się i spojrzała na mnie przerzucając włosy na jedną stronę. Po jej minie widziałem, że coś już wymyśliła.
-To może mniej będziesz się bał o moje życie, kiedy nauczysz mnie parę sposobów na pozbycie się natrętów -powiedziała uśmiechając się cwaniacko. -A wątpię abym znalazła kogoś odpowiedniejszego do tego, niż ty...
-Dobra dobra, nie musisz słodzić. Jeśli tylko chcesz możemy poćwiczyć samoobronę czy to samymi rękami czy z nożem... Jak chcesz to nawet poćwiczymy strzelanie -odpowiedziałem patrząc jej w oczy. -Co tylko chcesz. Możemy nawet zaraz teraz natychmiast. W szafkach na pewno znajdą się dla ciebie jakieś ciuchy sportowe siostry...
 Lashiti?