-Nie mam zamiaru, skarbie -powiedziałem przyciągając ją bliżej siebie,
przymknąłem oczy i pocałowałem ją w czubek głowy. -Już cię nie zostawię.
Dziewczyna położyła dłoń na moim karku jeżdżąc po nim delikatnie palcami.
-A wiesz, że nie składa się obietnic, których nie możesz dotrzymać -mruknęła pochmurnie.
Uniosłem delikatnie głowę do góry tak aby spojrzała mi w oczy.
-Ale
takie są najlepsze. A ten skurwiel niedługo pożałuje swoich numerów... I
nie mów, że mam przestać pakować się w kłopoty. Bo dla ciebie, mimo
tego jak tandetnie to zabrzmi, gdybym to ja nie był diabłem to sprzedał
bym mu duszę jeśli miało by to ci pomóc -powiedziałem gładząc ją po
policzku.- Chociaż oboje wiemy, że nie da się sprzedać duszy samemu
sobie.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i już podciągała się, aby
mnie pocałować, jednak ją ubiegłem. Przyciągnąłem ją do siebie łapiąc za
policzek i złączyłem delikatnie nasze usta. Czułem jednocześnie jak jej
ciało w końcu choć trochę się rozluźnia. Pociągnąłem ją za sobą na
kanapę, na której położyłem się razem z Lashi. Może nie było za dużo
miejsca, ale nie miałem co narzekać, przynajmniej miałem blisko
dziewczynę. Leżała z głową na mojej klatce piersiowej, zataczając ręką
kółka na mojej klatce piersiowej. Zmęczenie brało nad nią górę i już po
chwili spała. Obserwowałem jej spokojną twarz, gładząc ją delikatnie po
włosach. Moja mała dziewczynka, która wzięła trochę za dużo na siebie.
Świetnie wychodziło jej udawanie twardej, ale w tym momencie wyglądała
na taką kruchą. Za wszelką cenę chciała zapewnić wszystkim
bezpieczeństwo, nawet jeśli miałaby się upokorzyć i zrobić. Nie
chciałem, aby zajmowała sobie tym głowę. W dodatku teraz to mój
obowiązek. Dbanie o nią i jej życie. I nie tylko... Bezpieczeństwo jej,
rodziców, Tori i jej siostry. Wiedziałem, że nie miała łatwej
przeszłości, ale to co robiła mnie nie obchodziło. Nie ważne jak
zarabiała na życie i co robiła, ale... Nie dam temu skurwielowi jej
dotknąć już nigdy w życiu. To już jej przeszłość Nie ma człowieka,
którego przeszłość by nie dorwała, ale będę ją przed nią bronić
bezustannie. Moje myśli zakłóciło lekkie pukanie do drzwi. Po chwili
wyjrzała za nich głowa mojej mamy. Pokazałem jej gestem, aby nie
hałasowała.
-Xav, przestało padać, a my się zabieramy do domu
-powiedziała cicho. -Zostawiamy wam samochód, bo Diana poszła do
znajomych, także się zabierzemy. A wy siedźcie ile chcecie -dodała
mierzwiąc mi lekko włosy.
-Uważajcie na siebie -mruknąłem cicho.
-Was się też to tyczy -odpowiedziała, po czym wyszła.
Niedługo
później usłyszałem jak wychodzą zamykając za sobą drzwi. Spojrzałem na
moją kruszynę, po czym poprawiłem się lekko starając się trochę lepiej
ułożyć na niewygodnej kanapie. Przyciągnąłem ją bliżej siebie i
przymknąłem oczy, starając się chodź trochę zdrzemnąć. Niestety nie zbyt
długo to trwało, gdyż niedługo po tym obudził mnie koszmar. Spojrzałem
tylko, czy przypadkiem nie zbudziłem Lashi. Największym problemem tego,
że ją miałem to to, że stała się moją słabością. Nawet o życie rodziny,
jakkolwiek źle to nie brzmi, nie bałem się jak o nią. Jednak mimo
wszystko nie dałbym jej odejść. Nie dlatego, że chce mojego
bezpieczeństwa...
-Nad czym tak myślisz? -Rozległ się tak dobrze mi znany głos.
Spojrzałem na szatynkę, która uważnie mi się przyglądała. Zastanawiało mnie tylko jak długo tak leży.
-Nad
niczym konkretnym -mruknąłem, przyciągając ją do siebie i pocałowałem
ją. -Odpoczęłaś choć trochę? -Zapytałem na co kiwnęła.
-Tak -mruknęła, po czym przeciągnęła się przerzucając nogę przez moje biodro.- Gdzie są wszyscy? I gdzie my właściwie jesteśmy?
-To
jest nasza letnia posiadłość, a rodzinka wróciła do domu -wytłumaczyłem
pokrótce. -Dostaliśmy trochę oddechu od nich. A dodatkowo możemy dobrać
się do barku i całkowicie oderwać się od problemów.
Lashiti?