niedziela, 15 grudnia 2019

Od Hailey cd Scotta

Złapałam się chłopaka jeszcze mocniej, chcąc uniemożliwić mu podniesienie się. Moje próby nie przyniosły jednak żadnych skutków, gdyż miał przewagę w sile. Scott popatrzył na mnie z rozbawieniem i pokręcił głową z niedowierzaniem, by o chwili zepchnąć moje ciało ze swojego. Westchnęłam, posyłając mu jedynie obrażone spojrzenie i sama podniosłam się z kanapy.Chłopak zniknął na balkonie, a ja udałam się do kuchni, aby zrobić sobie coś do picia. Wyciągnęłam sporych rozmiarów szklankę i nalałam do niej wody, po czym dodałam tam jeszcze plaster cytryny. Ze szklanką udałam się z powrotem do salonu, gdzie właśnie wracał Scott. Posłałam mu niezadowolone spojrzenie wywołane zapachem papierosów, który lekko wniósł się do środka przez niezamknięty balkon.
-Fu - mruknęłam, po czym wzięłam łyka napoju.
Chłopak zaśmiał się jedynie i ruszył w moim kierunku. Zatrzymał swoje kroki centralnie przede mną, po czym wyjął szklankę z moich rąk i sam się napił.
-A co pan sobie wyobraża? - zapytałam, składając ręce na piersi i przyglądając mu się uważnie.
-Kocham cię - odparł jedynie, burząc swoją dłonią porządek na mojej głowie i odwróciwszy się ode mnie zajął miejsce na kanapie.
Z miną obrażonego dzieciaka zajęłam miejsce obok niego, a już po chwili poczułam jak jego palce wbijają się w mój bok. Chwyciłam jedynie jego rękę, chcąc uniemożliwić mu dalsze irytowanie mnie tą czynnością. Popatrzyłam na niego gniewnie, na co on zaśmiał się jedynie i wyrwawszy rękę z mojego uścisku, objął mnie i przyciągnął w swoja stronę.
-Wyjdźmy gdzieś dzisiaj - zaproponowałam - przeszłabym się wieczorem na spacer, wiesz jak już trochę spadnie temperatura.
 -W porządku, w sumie to dawno nigdzie nie wychodziliśmy - oznajmił.
Odchyliłam nieco głowę, uśmiechając się w jego stronę, co odwzajemnił.
 Reszta popołudnia upłynęła nam leniwie. W końcu zaczęło się ściemniać, a my zdecydowaliśmy się opuścić mieszkanie.Na początek nasze kroki skierowaliśmy do parku. Było tam sporo ludzi, którzy wyprowadzali swoje czworonogi przy zachodzącym słońcu. Scott ujął moją dłoń, a ja uśmiechnęłam się, czerpiąc jak najwięcej przyjemności z tej chwili. Powietrze zaczynało robić się rześkie i chłodniejsze w stosunku do tego, jakie utrzymywało się przez większość dnia. W końcu chłopak puścił moją rękę i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Na ułamek sekundy na mojej twarzy zagościł grymas niezadowolenia, po chwili jednak odpuściłam to w zapomnienie, gdyż jest to coś do czego powinnam już przywyknąć i to zaakceptować. Poza tym zapach tytoniu kojarzył mi się z wakacjami, kiedy spędzałam je jeszcze z rodzicami. Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
-Halo, halo, pani kontaktuje jeszcze? - zapytał, machając mi dłonią przed twarzą.
-Co, tak, zamyśliłam się - odparłam, spoglądając na niego z delikatnym uśmiechem.
Chłopak skinął głową, dając mi znak, że doskonale mnie rozumie, po czym kontynuowaliśmy nasz spacer w milczeniu. Co jakiś czas spoglądałam na niego kątem oka, podziwiając jak pali to swoje świństwo. Po dłuższej chwili rzuciło mi się w oczy stoisko z watą cukrową.
-Scott, patrz! Wata cukrowa! - zawołałam, chwytając jego rękę i delikatnie nią pociągając, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

Scott?