piątek, 1 listopada 2019

Od Juliette cd Joe

- Tego mi było trzeba - westchnęłam cicho, opierając głowę na klatce piersiowej chłopaka. Czułam, że byłam na prawdę mocno pijana. Pozwoliłam, aby moje powieki opadły na chwilę i starałam się czerpać jak najwięcej przyjemności z tej prostej, ale jednocześnie tak intymnej czynności. Problem polegał na tym, że uwielbiałam się przytulać, ale jak dotąd nie miałam z kim. Teraz się rozwiązał.
Zaciągnęłam się papierosem, zadarłam głowę do góry i chuchnęłam dymem prosto w twarz chłopaka, który akurat zaczerpnął powietrza. Joe zakaszlał mocno, nie wiedząc, co właściwie się stało. Nawet nie próbowałam powstrzymać wybuchu śmiechu.
- Jesteś bardzo złośliwą dziewczyną - stwierdził, nagle znajdując się naprzeciwko mnie.
- Przynajmniej umilam ci wieczór i się nie nudzisz, więc nie narzekaj - wytknęłam język w jego stronę, po czym wychyliłam się za barierkę balkonu.
Ląd pode mną delikatnie, lecz nieustannie wirował, migoczące uliczne światła, ludzie podążający różnymi drogami i robiący różne rzeczy... w tej chwili byliśmy ponad nimi.
- Pamiętaj, że martwy żul to nie żul - ostrzegł Joe, przytrzymując mnie w talii.
- Panikujesz - zaśmiałam się - robiłam gorsze rzeczy niż przechylanie się na poręczy balkonu - odwróciłam się do niego przodem i utkwiłam wzrok w jego ładnych, niebieskich oczach.
- Nie na mojej zmianie - szepnął z wyrzutem - wracajmy do środka, trzęsiesz się jak galaretka.
Na jego uwagę oby dwoje zareagowaliśmy śmiechem.
- Tu jest tak ładniee - jęknęłam, zapierając się nogami jeszcze przed tym, gdy zaczął wpychać mnie na siłę do środka - czujesz ten zapach? To nocne powietrze?
- Czuję, i jest bardzo smaczny, ale jesteś jak lód - wybełkotał, pozostając przy swoim.
- Ale Joeee, śpijmy tutaaj... - nie dawałam za wygraną aż do momentu, gdy ten nie zdecydował się ponownie przewiesić mnie przez swoje ramię.
O dziwo, chłopak szedł prosto na tyle, że nie obijał mojego bezwładnego ciała o ściany. Byłam mu za to dozgonnie wdzięczna.
- Następnym razem palimy marihuanę, to dopiero jest relaks! - uniosłam się, czując gwałtowny przypływ energii - ja wszystko załatwię.
- A czemu nie teraz?
Odpowiedź chłopaka zdziwiła mnie nieco, ale w tej sytuacji nie mogłam odmówić. Jaranie z fajnym chłopakiem sam na sam w środku nocy... to było to.
- Bardzo chętnie - odparłam z ożywieniem. Chłopak postawił mnie na podłodze, zamknął balkon i gestem dłoni wskazał, żebym poszła za nim.
Jak się okazało, wróciliśmy do jego sypialni. Joe otworzył jedną z szuflad w komodzie, w której znajdowała się jeszcze jedna szufladka otwierana na klucz.
- Jakie zabezpieczenie - szeroko otworzyłam oczy - mi by się nie chciało.
- Przezorny ZAWSZE ubezpieczony, moja droga - posłał w moją stronę diabelski uśmieszek.
Otworzył szufladkę i wyciągnął z niej na prawdę dużego blanta. Ja z kolei szeroko otworzyłam okno, żeby specyficzny zapach nie utrzymywał się w pomieszczeniu zbyt długo.
- Panie mają pierwszeństwo - powiedział, podchodząc bliżej mnie.

Joe?