-A miałam wrażenie, że wolniej jeździsz… Jaki cudem nie
zauważyłam? –Zapytałam zaskoczona swoim odkryciem. –I od kiedy ja w ogóle
zaczęłam dostrzegać takie rzeczy? O matko, starzeję się!
Patric parsknął śmiechem na, poklepując mnie po nodze.
-Wiesz, kochanie jak bardzo ci zależy, to mogę jechać
wolniej –zaczął powoli z tym swoim urzekającym uśmiechem.
-Pat, w porównaniu do moich znajomy to jedziesz jak emeryt –zaczęłam,
po czym szybko dodałam –ale w tej chwili
nawet nie próbuj udowadniać mi, że jest inaczej. Jeszcze mi się nie śpieszy na
OIOM. Także spokojnie, pasuje mi to tępo.
Chłopak ponownie skupił na całą uwagę na jezdni. Rozsiadłam
się wygodniej, obserwując przez moment profil Patrica. W końcu zaparkowaliśmy
pod sklepem. Wysiadłam z samochodu, po czym złapałam Patrica pod rękę i
ruszyliśmy w stronę budynku. Chwyciliśmy koszyk i ruszyliśmy na wyprawę między
półki. Patrząc na nas można by było pomyśleć, że albo jesteś pod wpływem jakiś
środku albo uciekliśmy z psychiatryka. Spowodowane było to naszymi wygłupami i
śmiechami z prawie wszystkiego. W pewnym momencie odezwał się mój telefon, ukazując
na wyświetlaczu imię mojego drogiego kolegi. Słysząc westchnięcie chłopaka
stojącego obok mnie, cmoknęłam go w policzek odbierając połączenie. Okazało się,
że mój przyjaciel nie ma pojęcia o prywatności, bo właśnie grzebał w moim
mieszkaniu w poszukiwaniu notatek, które zostawił u mnie dzień wcześniej.
Powiedziałam mu, gdzie może je znaleźć i w ramach zadośćuczynienia kazałam
wyprowadzić mu psa.
-Chyba powinnam założyć pułapkę w mieszkaniu –prychnęłam,
kończąc rozmowę. –Albo zabrać klucze , ale to nie będzie tak zabawne –rzuciłam ponownie
łapiąc chłopaka pod ramię. –Ale przynajmniej nie muszę się martwić, że
niewyprowadzony psiak na mnie czeka. Także do wieczora, jestem wolna.
-No to świetnie –powiedział całując mnie w skroń.
Ruszyliśmy przed siebie, aby dokończyć zakupy. W końcu, gdy
Patric namierzył wszystko co potrzebował, ruszyliśmy do kasy. Ustałam bujając
się na piętach, wyglądając zapewne jak małe dziecko. A przynajmniej tak
wnioskowałam po rozbawionym spojrzeniu Patrica. W końcu udało nam się wyjść i
zapakować zakupy do bagażnika.
-To gdzie jedziemy na obiad? –Zapytał przyciągając mnie do siebie
i objął mnie.
-Ja jestem tu tylko, abyś nie był smutny. Mi jest obojętne.
Patric?