czwartek, 14 marca 2019

Od Scotta cd Hailey

Potknąłem się na słowa babci. No tak, zapomniałem, że przed nią się nie ukryje nic, a i ona nie zostawi tego bez słowa. Wypuściłem kota z transportera, a ten ruszył pobiegać po domu..
-Jaka biedna? Sama mnie napastowała -powiedziałem przepuszczając kobiety przodem.
-Już to widzę -mruknęła. -A ty jak się broniłeś... Normalnie okna potłuczone, bo chciałeś przez nie wyskakiwać...
Weszliśmy w głąb domu, gdzie już było widać rewolucje świąteczne wprowadzane przez resztę rodzinki.
-A czy moi w tym roku mają zamiar zaszczycić nas swoją obecnością? -Zapytałem idąc za rękę z Hai do kuchni za kobietą.
Starsza kobieta usiadła i usadziła sobie kota na kolanach wśród oburzonych spojrzeń sióstr mojego brata. Ciotki zaczęły zaraz dyskusję o trzymaniu zwierząt w domu i to jeszcze z małymi dziećmi. Jak to brudzą, śmierdzą i tak dalej. Rozsiedliśmy się naprzeciwko niej. Babcia siedziała wywracając oczami, aż w końcu pokazała język jak mała dziewczynka. Hailey parsknęła śmiechem, krztusząc się przy tym wodą. Hałas wywołał Marry, która wbiegła uradowana do pomieszczenia rzucając się uradowana na mnie i Hailey. Po przywitaniu rozsiadła się bezceremonialnie na moich kolanach.
-Długo macie zamiar zostać? -zapytała ignorując kobiety.
-Wie pani, jak to na święta wszystkich chce się odwiedzić a mało czasu, więc długo tu nie zabawimy -powiedziała blondynka.
-Kochana, owszem możesz mi mówić na pani, ale wolę abyś mówiła do mnie po imieniu lub po prostu babciu -powiedziała mrugając do niej.
Zaskoczyła tym mnie, bo nawet mąż mojej siostry nie miał prawa się tak do niej zwrócić.

Hailey?