czwartek, 11 czerwca 2020

Od Petera

Przejachełem dłonią po zmęczonej twarzy. Od rana siedziałem przy obróbce zdjęć z ostatniej sesji z pożal się Boże gwiazdeczką. W końcu stwierdziłem, że na dziś koniec i czas ruszyć do ludzi. Złapałem smycz i przywowałem wilczura do siebie. Wsiadłem do samochodu i udałem się pod blok mojej ulubionej blondynki. Dziennie zajmowała dość dużo mojej uwagi. Nie żeby w jakimś zboczonym sensie. Była moją najlepszą przyjaciółką od dziecka, więc normalnym jest to, że przejmuję się jej stanem. Wiedziałem, że chociaż stara się wszystkim pokazać, że nie przejmuje się tym, to tak naprawdę jest w rozsypce. Zawsze tak było. Prawda wychodziła dopiero wtedy, gdy myślała, że nikt nie widzi. I tak jej zostało. Kilka razy złapałem jej smutne i zagubine spojrzenie, wbite w przestrzeń, które próbowała ukryć za sztucznym uśmiechem, gdy ją przyłapywałem na tym. Jak zwykle wbiła sobie do łba, że musi być w tym sama. Była tak niesamowicie uparta, że nie mieściło mi się to w głowie. Ciekawe ile jeszcze by ukrywała prawdę przed Patriciem, gdyby wtedy nie przyszedł zobaczyć co się z nią dzieje. Wciąż chciało mi się śmiać na wspomnienie miny Gwen, gdy ten pomyślał, że dziewczyna jest w ciąży ze mną.
Wchodziłem powoli po schodach nucąc pod nosem jakąś melodię. Mój czworonożny przyjaciel człapał powoli oboi mnie, aż stanęliśmy przed dobrze znanymi drzwiami. Zapukałem opierając się o framugę, owijając sobie smycz wokół dłoni. W końcu w drzwiach pojawiła się znajoma dziewczyna z telefonem przyciśniętym do ucha. Wywróciła oczami na mój widok, wpuszczając mnie do środka. Wyszerzyłem się do niej, całując ją w policzek i udałem się do salonu, gdzie rozsiadłem się na kanapie. Max pobiegł do Seny, z którą chwilę później bawił się w najlepsze. Podniosłem wzrok na blondynkę, która pocierała dłonią czoło, przymykając oczy. Zapytałem ją z kim gada, na co odpowiedziała bezgłośnie, że z mamą. Ustałem obok, odciągając na moment telefon.
-Dzień dobry pani Blley -powiedziałem do telefonu, na co dziewczyna wywróciła oczami. Strasznie często to robi. -Na tych ostatnich zdjęciach na Facebooku wyszła pani przepięknie. Z resztą jak zawsze.
Gwen odgoniła mnie trzepiąc mnie po głowie.
-Tak mamo, Peter znowu u mnie siedzi -powiedziała patrząc na mnie. -Nie, absolutnie nie. To całkowita przeszłość i poprostu się przyjaźnimy. Nie nie będzie ze mną przyjeżdżał. Chcę wam przedstawić kogoś innego, ale jeszcze nie wiem czy przyjedzie ze mną...
Przeszła do kuchni wciąż pogrążona w rozmowie z rodzicielką. W końcu po pewnym czasie przyszła do pokoju z dwoma kubkami herbaty.
-Czyżbyś wybierała się do rodziców? -Zapytałem, gdy rozsiadła się obok mnie na kanapie.
-Mam taki zamiar, ale chcę wybrać się, kiedy oboje będą chociaż jeden dzień w domu, a nie tylko mama, co do prostych ostatnio nie należy -odpowiedziała, kładąc nogi na pobliski stolik.
Pokiwałem powoli głową upijając łyk gorącego napoju.
-Zamierzasz im powiedzieć -zapytałem co potwierdziła skinieniem głowy. -Słuchaj jeśli tylko chcesz, to mogę z tobą pojechać. Wiem, że nie jest to dla ciebie łatwe, dlatego uważam, że powinnaś mieć ze sobą kogoś do wsparcia...
-Dzięki -przerwała mi szybko, uśmiechając się lekko. -Ale to nie jest twój żaden obowiązek. Poza tym... Mama mogłaby dopisać sobie jakąś nie stworzoną historię -zaśmiała się lekko. -No i wolałabym mieć kogoś innego przy sobie w tej chwili...
-No tak wiem, wiem wolisz swojego kochasia -zironizowałem, za co dostałem głowie od niej. -Ale powiedz mi szczerze, bez żadnego łagodzenia i tak dalej... Jak się czujesz?

Gwen?