poniedziałek, 27 lutego 2023

Od Patrica cd Gwen

 Popatrzyłem na dziewczynę, marszcząc lekko brwi. 

- W takim razie miłej randki, ale doskonale wiem, że nie będzie tak miła jak te ze mną, bo te ze mną są najlepsze pod słońcem -  stwierdziłem, uśmiechając się dumnie. 

Dziewczyna popatrzyła na mnie z niedowierzaniem, po czym zaczęła się śmiać.  

- Tak swoją drogą, trochę się obawiam o stan tej kawiarni, po pozostawieniu nas tam samych. Cholernie ciężko będzie mi się skupić na pracy zamiast na tobie - oznajmiłem ze śmiertelną powagą. 

-Spokojnie, zdążysz się mną nacieszyć też poza murami tej kawiarni - odparła, uśmiechając się. 

Spojrzałem na nią z zadowoleniem, po czym odpaliłem silnik i ruszyłem drogą w kierunku mojego mieszkania. Kątem oka przyglądałem się Gwen, która lekko kiwała głową w rytm muzyki, lecącej w radiu i spoglądała na to, co jest za oknem. Jak małe dziecko cieszyłem się każdą chwilą spędzoną w jej obecności, nie wyobrażałem sobie tego, aby kiedykolwiek miało się to skończyć. Posmutniałem nieco i postanowiłem zrobić wszystko co w mojej mocy, aby została ze mną jak najdłużej, a może nawet i na zawsze. Z zamyślenia wyrwał mnie gwałtowny ruch Gwen i jej okrzyk radości na widok pieska spacerującego chodnikiem wraz z właścicielką. 

- Boże jaki słodki! Jakie ma ubranko! - zawołała, patrząc na zwierzaka z radością dziecka, które otrzymało nową zabawkę. 

Ten widok zdecydowanie mnie rozczulił, sprawił że na mojej twarzy ponownie zagościł uśmiech. 

- Prawie tak słodki jak ty - roześmiałem się, a ona lekko pacnęła mnie w ramię.

- Czy ja przypominam ci psa? - zapytała, siląc się na poważną minę, jednak doskonale widziałem, jak próbuje zamaskować rozbawienie.  

- To miał być komplement! Nie bij mnie kobieto- odparłem, unosząc ręce w obronnym geście i uśmiechając się w jej stronę. 

- Uznajmy, że wierzę w twoje dobre intencje, a teraz lepiej łap kierownicę i patrz jak jedziesz - mruknęła, po czym podkręciła głośność radia i ponownie zaczęła bujać się w rytm muzyki. 

Przewróciłem oczami z niedowierzaniem, po czym ponownie skupiłem się na drodze. Kilkanaście minut później wjechaliśmy do garażu, gdzie zaparkowałem samochód. Gwen wysiadła z auta i czekała a mnie kawałek dalej, podczas gdy ja wyciągałem torby z bagażnika. 

- Jak dobrze, że jesteś taka pomocna - powiedziałem z udawaną, przesadną wdzięcznością w głosie. 

Dziewczyna popatrzyła jednak na mnie zrezygnowanym wzrokiem i pozostawiła to bez komentarza. Udaliśmy się do windy, która dowiozła nas na właściwe piętro. Przy okazji noszenia byłem niezwykle wdzięczny za to, że budynek posiada windę, gdyż nie widziało mi się targanie kilku ciężkich siatek na piąte piętro po schodach. Kiedy weszliśmy do mieszkania przywitał nas ucieszony Potter, który niemal od razu próbował wtykać nos do toreb wypełnionych zakupami. Odgoniłem go i poszedłem odłożyć zakupy na kuchenny blat, aby łatwiej było je rozpakować. Kiedy wracałem do przedpokoju, aby zdjąć buty i kurtkę, spostrzegłem Gwen, która w najlepsze wylegiwała się na kanapie. 

- A ty nie chciałaś przypadkiem połazić? - zapytałem podchodząc do niej i siadając na brzegu kanapy. 

Gwen?