czwartek, 12 lipca 2018

Od Hailey cd Sofii

Byłam zdruzgotana zaistniałą sytuacją. Dlaczego wszystkie problemy wywoływała właśnie ta dziewczyna? Dlaczego akurat teraz, kiedy wszystko zaczęło się układać? W mojej głowie było milion scenariuszy, a widok Scotta, wpadającego pod jadący samochód, chyba nigdy nie zniknie z mojej pamięci. Nie mogłam przestać płakać, w końcu nie miałam już czym płakać, choć bardzo chciałam. Siedziałam na krześle w poczekalni, gapiąc się w ścianę, bez jakichkolwiek emocji. Nie docierały do mnie żadne ze słów, które nie dotyczyły stanu zdrowia chłopaka. Nie miałam teraz ochoty na myślenie o czymkolwiek innym. Robiło się dość późno, w końcu pozwolono nam iść i zobaczyć Scotta, który wciąż nie obudził się po operacji.
-Myślę, że powinniście już iść, a w szczególności ty, panienko – oznajmiła babcia Scotta, która w całej tej sytuacji była dla mnie chyba największym oparciem.
Soffi spojrzała na nią, jakby nieco urażona, jednak nic nie powiedziała i mrucząc coś pod nosem wraz z bratem udała się do wyjścia. Chłopcy z zespołu, mówili do mnie coś jeszcze, jednak nie zarejestrowałam tego do końca i puściłam do mimo uszu. Po chwili zostałam już tylko ja i jego babcia.
-Dam pani klucze do jego mieszkania, niech pani się tam prześpi, robi się późno. Ja zostanę przy nim, na wszelki wypadek, jakby się obudził – oznajmiłam.
-Potrzebujesz czegoś? Przywieźć ci coś? - spytała z troską.
-Nie dziękuję, niech pani idzie, na pewno jest pani zmęczona – powiedziałam, z trudem siląc się na niewielki uśmiech.
Przysunęłam stare krzesło, stojące w kącie sali, do łóżka, na którym leżał chłopak. Ten widok łamał mi serce, było mi go tak bardzo szkoda. Chwyciłam delikatnie dłoń chłopaka, gładząc ją. Moje oczy były strasznie zmęczone. W końcu, sama nawet dokładnie nie wiem kiedy, zasnęłam.

Obudziła mnie Sofii, wchodząca do sali. Spojrzałam na Scotta, który wciąż spał i westchnęłam cicho i spojrzałam na dziewczynę z nienawiścią.

-Po co tu przyszłaś? - spytałam.

Sofii?