niedziela, 15 marca 2020

Od Scotta cd Hailey

Pokiwałem głową z rozbawieniem.
-Tak jest proszę pani -powiedziałem klepiąc ją po udzie.
Unisła wyżej brodę, jakby sygnalizując, żeby nawet nie dyskutował, bo i tak nie wygram. Uśmiechnąłem się tylko szerzej. W końcu i tak jest nie do przegadania. Od dawna wiadomo, że kobieta ma zawsze rację. A przynajmniej lepiej jak tak myśli. Tak przynajmniej można uniknąć bezsensownych kłótni. Przeanalizowałem w głowie jeszcze raz plan. Musiałem mieć pewność, że dzisiaj wszystko wyjdzie idealnie. Chcę, aby była całkowicie zadowolona, aby było lepiej niż mogła by sobie wyobrazić. W końcu ten dzień może się okazać najważniejszym w naszym dotychczasowym życiu. Całe szczęście, że mogłem liczyć na Rose. Skupiłem ponownie uwagę na tym, co mówi do mnie Hailey.
Zaparkowałem przed szpitalem. Wysiadłem z samochodu, czekając na dziewczynę. Gdy znalazła się obok mnie zamknąłem samochód i złapałem dłoń dziewczyny. Ruszyliśmy zgodnie w stronę budynku. Po dotarciu do odpowiedniej sali, zastaliśmy zniecierpiliwioną kobietę gotową do wyjścia.
-No już myślałam, że się ciebie nie doczekam -przywitała nas babcia, podnosząc się z łóżka. -Hai, kochana dobrze cię widzieć.
-Scott jak miło cię widzieć -powiedziałem podchodząc i łapiąc torbę seniorki. -Jak cudownie, że znalazłeś czas aby mnie odebrać. No coś ty babciu, to czysta przyjemność.
-Okres masz? -Rzuciła stając przedemną. -Idziemy, czy chcesz sobie jeszcze pomarudzić?
Rozłożyłem bezradnie ręce szukając zrozumienia u Hai. Dziewczyna zaśmiała się i poklepała mnie po ramieniu. Pokręciłem głową, ruszając za starszą kobietą w stronę wyjścia. Po drodze upewniłem się, że zabrała wszystkie papiery. Babcia oczywiście już zagadywała Hai, narzekając na wszystkich ,,patałachów nie lekarzy" i czas pobytu. Wrzuciłem torbę do bagażnika, podczas gdy dziewczyny rozsiadły się w samochodzie, Podróż mijała nam spokojnie. Babcia z Hai praktycznie nie milkły. Oczywiście strsza musiała od czasu do czasu się czegoś przyczepić, co poprostu ignorowałem kręcąc jedynie głową.
-Ostrzegę cię, abyś zbyt dużego szoku nie przeżyła. Rose się panoszy u ciebie z Marry -powiedziałem zerkając w lusterko.
-A po co? Z tego co pamiętam to ma swoje mieszkanie. A jeśli znowu się pokłóciła ze swoim gachem, to niech przypomni sobie jak mowiłam, że ich małżeństwo będzie trwałe jak chiński plastik.
-A co ty myślałaś, że zostawimy cię samą po powrocie? -Zapytałem. -Będzie cię pilnować.
Prychnęła obrażona, krzyżując ręce na piersi. W końcu podjechaliśmy pod dom seniorki. Pomogłem jej wygramolić się z samochodu. Po chwili z budynku wybiegła uradowana pięciolatka.
-Mamo, przyjechali! -Krzyknęła i podbiegła przywitać się z babcią. -Ciocia Hailey! -Rzuciła się na Hai uśmiechając się jeszcze szerzej.
Następnie dziewczynka przywitała się ze mną. Ustała przyglądając mi się krytycznym spojrzeniem.
-Mamo, wujek nie wygląda już jak menel! -Krzyknęła biegnąc w stronę domu.
Spojrzałem na śmiejącą się Hailey. Musiałem się powstrzymać przed uśmiechnięciem się na ten widok i zachować poważną minę.
-Cóż za ignorancja mnie otacza. Nikt nie doceniał mojego jakże pięknego zarostu -powiedziałem łapiąc ją za rękę i ruszyłem w kierunku domu.

Hailey?