<następna>
-Oj, nie miły kolega z tego kaca. Ale chyba najgorzej się nie bawiłaś?- Zapytałem próbując przypomnieć sobie, które płatki życzył sobie hrabia Flynn.
-Nie było najgorzej - odparła z uśmiechem Hailey. - Chociaż nie pamiętam jak dotarłam do domu.
-Spokojnie, nasz kierowca od wiózł cię pod samo mieszkanie. No prawie, ponieważ nie mógł wjechać na klatkę. Często bywasz w tym klubie? -spytałem wrzucając do koszyka dwa pudełka środków przeciwbólowych.
- Nie, od kąt tu mieszkam, to był mój pierwszy wypad na miasto - spojrzała się na ilość leków, które spakowałem. -A ty co? Aż taki kac?
Ruszyliśmy dalej wrzucając potrzebne rzeczy do koszyków.
-Jak mam całą zgraje w domu, to muszę być przygotowany. Wyszli z założenia, że moje mieszkanie jest najbliżej i tam się ulokują, a mi nie pozostawili nic do gadania.
Zatrzymaliśmy się przy półce z płatkami śniadaniowymi. Dziewczyna szybko wybrała swoje pożywienie, ale u mnie nie było to takie łatwe. Uroki robienia zakupów dla najbardziej rozwydrzonych ludzi pod słońcem. Temu nie pasują w tych rodzynki, bo za miękkie. Tamten za tymi czekoladowymi nie za bardzo... I tak ze wszystkim. W końcu ruszyliśmy w kierunku kasy i ustaliśmy w kolejce. Niestety paradoks, że kolejka w której stoisz przesuwa się najwolniej i tym razem miał miejsce. Staliśmy rozmawiając o głupotach i próbując odnaleźć logikę gości z marketingu. W końcu uwolniliśmy się z kolejki i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
-Słuchaj, jakbyś jeszcze kiedyś miała ochotę spędzić czas w czyimś towarzystwu -mówiłem szukając po kieszeniach kartki, a gdy odnalazłem, zapisując numer- lub po prostu chciałabyś pogadać, to śmiało możesz dzwonić. A teraz idę nakarmić psy i wyprowadzić znajomych... Albo na odwrót... Nie ważne, w każdym bądź razie, do zobaczenia.
- Cześć -odpowiedziała uśmiechając się.
Ruszyłem w stronę mieszkania, gdzie na miejscu zastałem chodzące zwłoki moich znajomych, który rzucili się na torby jak stado wygłodniałych wilków. Ja w tym czasie zacząłem poszukiwania kurtki, którą wczoraj miałem na sobie, a w której miałem schowane kluczyki od samochodu i zegarek, który był rodzinną pamiątką, który zdjąłem wykonując jakieś głupie zadanie podczas gry w prawda czy wyzwanie. W końcu dałem za wygraną, dochodząc do wniosku, że musiałem ją zostawić w klubie, albo sam nie wiem gdzie. Złapałem smycze i zabrałem psy na spacer, mówiąc do ekipy, że gdy się ogarnąć, niech zostawią klucze u sąsiada. Wyszedłem z budynku i udałem się w kierunku parku.
Hailey? Trochę słabe, ale obiecuję porawę c;