Wyszedłem przed klub, aby sprawdzić, czy ten gnojek jeszcze
się gdzieś nie pałęta. Przy okazji opieprzyłem ochroniarzy, za nie dopilnowanie
porządku przed klubem, co należało do ich obowiązków. Jeszcze brakowało mi tu
tragedii pod nosem. Odpaliłem papierosa i wróciłem do klubu.
-Ej w klubie się nie pali -odezwał się znajomy głos dobrze
mi znanej blondynki.
-A pani nie powinna pracować? -Rzuciłem do rozbawionej
dziewczyny.
-Mam przerwę, a ty miałeś znaleźć mi kogoś do pomocy-
rzuciła stukając mnie palcem w klatkę piersiową, Tori.
-To nie zawracaj mi dupy, bo jest ktoś chętny do pracy
-powiedziałem wymijając ją i idąc w stronę biura.
Przedarcie się przez tłum już mocno wciętych ludzi nie
należy do prostych rzeczy. Mijałem zataczające się osoby, od czasu do czasu
unikając jakiejś zabłąkanej pięści dążącej do mojej twarzy. I tu znowu
pokazywało się niedopatrzenie ze strony pracowników. Może nie wielka rzecz, ale
utrzymywanie opinii najbezpieczniejszego klubu w okolicy do czegoś mnie
zobowiązywało. Miałem tylko nadzieję, że ktoś wskazał dziewczynie gdzie jest
biuro i nie trzeba będzie jej szukać w tłumie. W końcu wdrapałem się po
schodkach i zobaczyłem znajomą dziewczynę czekającą przed drzwiami. Otworzyłem
drzwi i puściłem ją przodem.
-Wypadało by się przedstawić -powiedziałem stając przed nią
i podając rękę. -Xavier Ravenwood, właściciel tego klubu.
-Lashiti Rivers -odpowiedziała lekko speszona. -I bardzo
przepraszam za zachowanie siostry.
-Rodzeństwo zawsze wie jak zrobić wrażenie -powiedziałem
uśmiechając się lekko, aby się trochę rozluźniła.- A puki co usiądźmy.
Wskazałem jej dłonią krzesło, a sam zasiadłem za biurkiem
strzepując popiół z papierosa do popielniczki.
-Masz ze sobą dokumenty? -Zapytałem się, na co podała mi
potrzebne papiery. Rozsiadłem się wygodnie i przejrzałem je powierzchownie.-
Wybacz jeśli moje pytanie zabrzmi nietaktownie, ale właściwie dlaczego chcesz
pracować jako barmanka? Nie wyglądasz na kogoś, kto szuka pracy bo musi.
-Od utrzymywania przez rodziców wolę po prostu być
niezależna finansowo- powiedziała bez zastanowienia.
Zadałem jej kilka typowych pytań na rozmowach
kwalifikacyjnych. Odpowiadała bez chwili zastanowienia, co oznaczało, że wcale
nie słodzi, tylko mówi co myśli, a to jest dla mnie bardzo ważne. Co prawda na
biurku leżała sterta zgłoszeń, ale to odnosiło się do klubu, który dopiero co
miałem otworzyć. Tym czasem okazało się, że potrzebuję kogoś do obsługi baru,
ponieważ jedna z barmanek poinformowała mnie dziś, że ma problemy zdrowotne i
nie może dłużej tu pracować. Tak więc potrzebowałem kogoś na wczoraj. A była to
pierwsza osoba, która pofatygowała się do mnie osobiście. Za zwyczaj papiery
zostawiali u Tori, a zazwyczaj w tym czasie byłem w klubie.
Dziewczyna z początku była dość spięta, jednak po paru
pytaniach rozluźniła się i uspokoiła. W sumie ją rozumiałem, ponieważ siostra mogła
by jej u kogoś innego zaszkodzić. No i strój też nie był typowy na rozmowę
kwalifikacyjną. Ale na to można przymknąć oko.
-To co na tę chwilę mogę pani zaproponować to albo praca od
jutra lub za miesiąc w drugim klubie. Jeśli któraś oferta panią zainteresowała
to jeszcze dziś możemy podpisać umowę na
okres próbny. Wynagrodzenie za ten okres to 8$. Po podpisaniu stałej umowy 10$
plus wszystkie napiwki idą prosto do ciebie. Później wiadomo, że będziemy mogli
podyskutować na temat wynagrodzenia.
-A na czym będzie polegał okres próbny?- Zapytała.
-Moja prawa ręka, Tori przeszkoli cię i nauczy naszych standardów,
bo wiem że różnie to w klubach wygląda. To jak? Decyduje się pani, czy chce
pani się jeszcze nad tym zastanowić?
Lashiti?