Po
przeprowadzce do Nowego Yorku należało rozejrzeć się za jakąś pracą, w
końcu życie tutaj nie należy do najtańszych, a nie chciałbym tak bardzo
obciążać rodziców. Udało mi się dostać pracę w niewielkiej kawiarni. Z
racji, że potrzebowali rąk do pracy, zacząć miałem już jutro.
Na moje nieszczęście dostałem pierwszą zmianę, co oznaczało, że musiałem wcześnie wstać.
**
Obudziłem się chwilę przed budzikiem, co było jednym z najgorszych
możliwych uczuć. Sięgnąłem po telefon, wyłączyłem alarm, nim zdążył
zadzwonić i zwlekłem się z łóżka. Potter podniósł łeb i popatrzył na
mnie, jakby oburzony tą wczesną pobudką. Wziąłem z szafy ubrana które
wydawały mi się do siebie w miarę pasować i udałem się do łazienki w
celu wzięcia szybkiego prysznica i doprowadzenia się do porządku.
Zawołałem do siebie psa i przypiąłem mu smycz, po czym sam ubrałem na
siebie kurtkę i buty. Spacerowałem z nim dobre pół godziny, gdyż nie
wiedziałem kiedy dokładnie wrócę do domu. Po powrocie do mieszkania
zjadłem szybkie śniadanie, a potem mogłem udać się do pracy.
Kiedy wszedłem do środka, lokal był praktycznie pusty. Jedynie za lada krzątała się jakaś blondynka, klientów jeszcze nie było.
-Hej, jestem Patrick – uśmiechnąłem się.
-Cześć, jestem Gwen. Słyszałam, że to twój pierwszy dzień – powiedziała, także się uśmiechając.
-Tak, właściwie to nie do końca wiem co mam robić, więc jakbyś była tak dobra mnie podszkolić… - odparłem.
-Pewnie, każdy kiedyś zaczynał. Szybko załapiesz – stwierdziła – zacznij
od zostawienia rzeczy na zapleczu, za tymi drzwiami. - wskazała dłonią
na drzwi, które mieściły się za jej plecami.
-Tak jest -zaśmiałem się.
Poszedłem tam, gdzie pokazała mi dziewczyna i zostawiłem swoje rzeczy.
Podobało mi się tu, oby reszta współpracowników była tak samo miła. Po
kilku minutach wróciłem do blondynki, która właśnie parzyła kawę dla
pierwszego tego dnia klienta. Stałem w drzwiach, czekając aż skończy
obsługiwać mężczyznę i uśmiechałem się.
Gwen?