Siedziałam w swoim pokoju i przeglądałam sobie to, co miałam zapisane na
laptopie. Kolejny z kolei dzień, przesiedzę w domu. Nie miałam, nawet
ochoty wychodzić. Jednakże siostra miała inne plany.
- Lati rusz się, ubierz się w to, co ci dałam. - zawołała. Po czym
wpadła do mojego pokoju jak tornado. Rzuciła we mnie wyzywająca, jak i
prowokująca sukienkę, po czym się zaczęła dąsać.
Wywróciłam oczami i wstałam, zamykając klapkę laptopa.
- Jeśli chcesz, możesz już jechać. - powiedziałam.
- Jak ja pojadę, to ty się nie ruszysz. Już no. Obiecałaś, że gdy
skończę dziewiętnaście lat i zdam testy, to pójdziesz. - tupnęła noga
jak małe dziecko. No jak już jej obiecałam, to dotrzymam słowa. Wstałam i
wzięłam te rzecz co mi dała. Poszłam się przebrać oraz jakoś
wyszykować. Choć w sumie słyszałam też o tym, że szukają pomocy w
klubie. Więc może też spróbuję jakoś pogadać z szefem. Gotowa, zabrałam
potrzebne dokumenty i ładowarkę. Po czym schowałam też do torby telefon.
Sięgnęłam po sweterek, ale siostra niemal natychmiast mi go zabrała.
Westchnęłam głośno i ruszyłam naprzód pewnym krokiem. By włożyć buty i
ruszyć do auta.
- Znajomi już czekają w klubie, no szybciej sis. - poganiała mnie blondyna.
Westchnęłam ciężko i wyszłam z domu, zamykając za nią drzwi.
Sprawdziłam, czy wszystko mam i ruszyłam do auta. Wsiadłam i odjechałam.
Jechałam w miarę szybko oraz ostrożnie.
- Po co ci ta torba? Nie pasuje. - fuknęła.
- Jeśli chcesz pić, bo przecież jakby inaczej. To rzecz jasna, że muszę
być w klubie i sprawdzać, czy, aby na pewno wszystko pójdzie dobrze. -
powiedziałam. Zatrzymała samochód koło klubu, a ona jak proca poleciała
do środka. Bramkarz spojrzał się na nią i wpuścił.
Kolejne westchniecie, opuściło moje gardło. Ruszyłam zaparkować, tym
samym też sięgnęłam po torbę i dokumenty, które wzięłam. Zamknęłam auto i
ruszyło w stronę klubu. Jednakże zatrzymałam się i weszłam w boczną
uliczkę, by zapalić. Tuż po zapaleniu. Miałam zamiar iść znaleźć
siostrę. Jednakże zaczepił mnie jakiś osiłek. Nie miałam jak go
odepchnąć. Za mało mam siły. Poza tym chciał mnie pocałować. Próbowałam
go jakoś odepchnąć. Czułam chłód ściany za plecami, ale on dalej
napierał. Miałam znikomą nadzieję, że ktoś mi pomoże.
- Nie widzisz, że dziewczyna nie jest tobą zainteresowana? - Warknął do niego. Poczułam się o wiele lepiej.
- Po prostu nie wie, co traci. - odparł, próbując się wyrwać.
- Panu już dziękujemy. Rick -zawołał, do przechodzącego niedaleko
ochroniarza jak mniemam. - Pokaż panu, gdzie jest wyjście. - dodał.
Mężczyzna zaciągnął go w stronę wyjścia. Gdy się odwrócił do mnie. Spytał.
- Nic ci nie zrobił?
- Nie nic. Dziękuję za pomoc. - powiedziałam. Patrzyłam na niego.
Chciałam już iść. Wówczas usłyszałam za sobą jak ktoś mnie woła.
Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam blondi.
- Lashiti! - zawołała. Gdy podeszła zlustrowała chłopaka od stóp do
głów. Dodała od siebie. - No, no już zarywasz. Siostrzyczko tego, bym
się po tobie nie spodziewała. Miałaś szukać szefa, a nie flirtować z
takim ciachem. - mówiła i mówiła.
Nawet nie miałam, jak coś powiedzieć. Po jej słowach nieco się zarumieniłam i speszyła. Była zbyt bezpośrednia.
- Przyszłaś tu w sprawie pracy? - spytał.
- Tak właśnie przyszła. - powiedziała moja siostra.
- Luna chodź do środka. - zawołali ja jej znajomi. Uśmiechnęła się do chłopaka, a mnie przytuliła. To jej znak "powodzenia".
Gdy zostałam z nim sam na sam. Nie wiedziałam, co mam dokładnie powiedzieć.
- Wejdź do środka, ja zaraz przyjdę. - powiedział.
Zrobiłam tak, jak powiedział i, poszłam, by wejść do środka klubu.
Xavier?