-Przenocuj mnie. - na te słowa zaśmiałam się na głos.
-Nie ma nawet takiej opcji. Jeszcze byś mi ściany obrzygała. - odparłam
-W takim razie sama sobie poszukasz tych kluczy. - uśmiechnęła się i a
jej głowa znów opadła na blat. Spełnienie jej prośby było jedynym
rozwiązaniem. Już wyobrażałam sobie w głowie jej zadowolenie z wyglądu
mojego "ekskluzywnego" mieszkania.
-Niech ci będzie. Za piętnaście minut kończę zmianę. Nie mam zamiaru się
włóczyć z tobą pijaną przez miasto, więc możesz zadzwonić po taksówkę. -
powiedziałam odkładając szklanki na miejsce. - Albo wiesz co, ja to
zrobię. - dodałam po chwili zerkając na dziewczynę, która nie podnosiła
głowy. Jeszcze Brandon postanowił opuścić mnie wcześniej, więc nie
miałam nikogo do pomocy.
Gdy wszytko po sobie posprzątałam, wzięłam się za ogarnięcie nieznajomej.
-Budź się! Idziemy. - szturchnęłam ją kilka razy w ramię. Ta jednak nie
reagowała. - To są chyba jakieś żarty. - westchnęłam. Chwyciłam jej
głowę w obie ręce i uniosłam tak, że jej oczy znajdowały się na
wysokości moich.
-Wstajemy kochana! Klucze same się nie znajdą. - potrząsnęłam jej głową.
-Nie tak intensywnie. - zmrużyła oczy. Złapałam ją w pasie, rękę
zawiesiłam na mojej szyi. Dziewczyna co prawda chodziła o własnych
nogach, ale obawiam się, że chwila moment i poleciałaby na którąś
stronę.
Wyszłyśmy z baru i ruszyłyśmy w stronę miejsca wypadku. Świerze
powietrze musiało dobrze zrobić mojej towarzyszce, bo zaczynała coraz
lepiej stawiać kroki.
Po dłuższej chwili stanęłyśmy w miejscu naszego pierwszego spotkania.
-Pokazuj. Chce już wracać do domu. - puściłam dziewczynę.
-Gdzieś tam. - wskazała palcem stronę krzaków. Ruszyłam szybko we
wskazane miejsce. Nieznajoma próbowała podążać za mną, ale kazałam
zostać jej w miejscu. Jeszcze sama by się zgubiła i miałabym człowieka
na sumieniu.
Nie szukałam długo. I całe szczęście. Nawet nie musiałam się schylać, bo
klucze leżały na jednym z krzaków. Uśmiech pojawił się na moich ustach.
Odwróciłam się w stronę dziewczyny, by pokazać znalezione klucze, ale
tej tam nie było. Dostałam chwilowego paraliżu. Czułam się poniekąd za
nią odpowiedzialna. Wyprowadzam pijaną osobę, obiecuje jej nocleg, a
teraz ją gubię. Wybiegłam z zarośli i rozejrzałam się dookoła. Ujrzałam
ją siedzącą na krawężniku. Odetchnęłam z ulgą.
-Mam. - powiedziałam i stanęłam obok niej.
-Zadzwoniłam już po taksówkę. - odparła już całkiem przyzwoitym głosem.
-W takim razie czekamy. - westchnęłam i usiadłam obok niej.
Samo oczekiwanie i jazda minęła w milczeniu. Kierowca przywiózł nas pod
wjazd na pole kempingowe. Po minie dziewczyny widać było, że jest dosyć
zdezorientowana. Zapłaciłam kierowcy za przejazd i wysiadłyśmy z
samochodu. Ruszyłam przed siebie, a nieznajoma zaraz za mną. O dziwo nie
odezwała się ani słowem. Weszłyśmy do środka. Całe szczęście, że przed
wyjściem rozłożyłam kanapę. Dziewczyna pierwsze co zrobiła to padła na
nią i momentalnie zasnęła. Przykryłam ją kocem i postawiłam przy łóżku
butelkę wody, która za pewna przyda się jak tylko otworzy rano oczy.
Sama rozłożyłam sobie materac, poszłam wziąć prysznic i również
położyłam się. Miałam już dosyć. Na dworze zaczynało się robić jasno, a
ja odpłynęłam.
Antoinette?