Obudziłem się dokładnie o siódmej trzy. Isabella jeszcze spała. Zdziwił
mnie jedynie fakt, iż nagle znalazła się w szlafroku. Ubrałem się w
swoje ubrania, starając się zrobić to jak najciszej i pogłaskawszy Zonę,
leżącą w korytarzu i opuściłem mieszkanie dziewczyny. Stojąc przy
samochodzie i paląc papierosa podziwiałem budzące się do życia miasto i
ludzi śpieszących się do pracy. Rzuciłem niedopałek na ziemię i
zdeptałem go, po czym wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu. Ze
względu na godzinę oczywiście musiałem utknąć w korku. Westchnąłem i
przymknąłem oczy. Korek dłużył się ponad standard, więc domyślałem się,
że musiało dojść do jakiejś kolizji. Rozejrzałem się po samochodzie,
chyba powoli nadchodził czas jego zmiany, choć naprawdę się z nim
lubiłem. Stojąc w korku ponad pół godziny zrobiłem się naprawdę głodny,
dlatego gdy tylko udało mi się wyjechać z korka pojechałem prosto do
kebaba, który znajdował się po drodze do miejsca mojego zamieszkania.
Jakie to szczęście, że był on czynny całą dobę i nie musiałem czekać do
przykładowej dziesiątej. Po zjedzeniu posiłku wypaliłem jeszcze jednego
papierosa przed budynkiem i ruszyłem w dalszą drogę powrotną do domu.
Wszedłem do mieszkania i położyłem się dalej do łóżka. Zdecydowanie
spałem zbyt krótko, a jeśli chcę zaliczyć dziś klub muszę mieć więcej
energii. Wcisnąłem twarz w poduszkę i stwierdziłem, iż wciąż pachnie
perfumami Isabelli.
Tyler?