Objąłem ją przyciągając do siebie, kładąc dłoń na jej talię.
Uśmiech praktycznie nie schodził mi z ust. Przez jakiś czas leżeliśmy w ciszy
po prostu obserwując niebo. Po prostu nic więcej nie potrzebowaliśmy. W pewnym
momencie natrafiłem na jej zimną dłoń.
-Kochanie, a ty co nie mówisz, że zamarzasz? –Zapytałem
łapiąc jej rękę i okrywając ją swoimi dłońmi.
-Oj tam, tylko trochę mi zimno –powiedziała, przekręcając
się trochę aby na mnie spojrzeć.
-Wracajmy do domu, za nim mi do reszty zamarzniesz, skarbie
–powiedziałem całując ją w czubek głowy, po czym usiadłem pociągając ją za
sobą.
Dziewczyna zaplotła dłonie na moim karku, przyciągając do
siebie. Pocałowałem ją krótko w usta, po czym zabrałem się za ogarnianie, z
pomocą Hai. Zebrałem koce z ziemi i wraz z resztą rzeczy wyniosłem je do chaty,
rzucając je na zakurzony tapczan. Zamknąłem drzwi i odwróciłem się do
dziewczyny, która stała patrząc w jezioro. Podszedłem do niej i objąłem ją
ramieniem, po czym ruszyliśmy do samochodu. Rozsiadła się wygodnie, a po chwili
zabrała się za szukanie jakiś lepszych piosenek. Całe szczęście ruch na drodze
nie był za duży, więc podróż mijała nam spokojnie.
-Udała się niespodzianka? –Zapytałem zerkając na nią, łącząc
wolną rękę z jej.
-Zdecydowanie –powiedziała uśmiechając się i ścisnęła
mocniej moją dłoń.- Zastanawia mnie tylko, kiedy udało ci się to ogarnąć?
-Zapewne bez pomocy mojej siostrzyczki, niewiele by mi z
tego wyszło. W ramach zadość uczynienia, będę winny jej jeden dzień opieki nad Marry,
ale mogło być gorzej. Poza tym, dla twojego zadowolenia wszystko –powiedziałem,
przyciągając jej dłoń do siebie, całując jej wierzch.
Im bliżej byliśmy miasta tym większy ruch panował, ale końcu
dotarliśmy pod mieszkanie. Zabrałem rzeczy z samochodu, po czym ruszyliśmy do
domu. Od progu przywitał nas uradowany Lucky, plączący się pod nogami
utrudniający wejście. W końcu udało mi się odłożyć rzeczy.
-Idę zapalić –powiedziałem całując ją w skroń.
Hailey?