Zerknąłem na nią, kładąc dłoń na jej kolanie.
-Podjedziemy jeszcze w jedno miejsce -odpowiedziałem, uśmiechając się do niej krótko.
Położyła dłoń na mojej ręce, ściskając ją delikatnie. Dziewczyna przyglądała mi się przez moment, jakby próbując odczytać coś z mojej twarzy.
-Wszystko w porządku? -Zapytała w końcu wciąż uważnie mnie obserwując. - Jesteś jakiś spięty. Chyba nie obraziłeś się za...
-Kochanie, nie mam pięciu lat, aby się o to obrażać -zaśmiałem się, co jednak jej nie uspokoiło. -Rose poprosiła mnie, abym zajrzał do starej miejscówki dziadka, czy widać tam jakieś ślady niechcianych lokatorów. Tylko tyle i wracamy do domu.
Dziewczyna wyglądała na usatysfakcjonowaną moją odpowiedzią, jednak i tak rzucała mi od czasu do czasu spojrzenia w stylu "coś mi tu nie gra". Skupiłem się ponownie na drodze, obawiając się, że jak zwykle zgubię odpowiedni zjazd. Od tej strony zawsze miałem problem dotrzeć, ale jakbym pojechał w drugą to babcia mogła by zabrać Rose na przepytanki. A puki co za to, że się obraziła nic nie będzie wiedzieć. Co prawda już w święta podrzuciła mi pierścionek, ale jak wiadomo, nie był to dobry czas. W końcu podjechałem na miejsce.
Parę metrów od lini brzegu jeziora stała mała chata, składająca się jedynie z łazienki i saloniku połączonego z kuchnią. Z nią znajdował się garaż, w którym z dziadkiem spędzaliśmy mnóstwo czasu. Ale dziś nie to było celem, a miejsce po drzewem obok domu.
-Scott, a co to za okazja? -Zapytała, podczas gdy ja wyciągałem z bagarznika koszyk.
-Kochanie, przecież ja nawet cię nie zabrałem na porządną randkę. A że uruchomił mi się niepoprawny romantyk -powiedziałem na co parsknęła śmiechem -no to efekt masz przed sobą.
Dziewczyna podeszła do mnie kładąc dłonie na mój kark. Pocałowałem ją krótko, po czym ruszyliśmy po drzewo. Rozsiedliśmy się pod nim wygodnie i wyciągnąłem rzeczy z koszyka. Siedzieliśmy rozmawiając i żartując. W pewnym momencie Hailey podniosła się stwierdzając, że ma ochotę się przejść. Podniosłem się i złapałem ją za rękę.
-Poczekaj Hai... -odwróciłem ją do siebie. -Muszę cię o coś zapytać, ale zaznaczam, że jeśli nie jesteś gotowa to potraktuj to jako deklarację na przyszłość -powiedziałem zgarniając jej zagubiony kosmyk. Widząc, że chce coś wtrącić dodałem szybko. -Teraz będzie na tyle tandetnie, aby nawiedzało cię w koszmarach. Puki co ja mówię, za nim z nerwów padnę przed tobą jak ostatnia ofiara. Znamy się już noooo trochę.... Byłaś przymnie w trudnych chwilach... Wspierałaś mnie, nie raz o wiele bardziej niż ja ciebie... Znosiłaś moje humorki po wypadku i nie dawałaś mi się poddać, chociaż wielokrotnie miałem ochotę to zrobić. Wybaczałaś mi moje przewinienia i zaakceptowałaś nową sytuację, czego chyba najbardziej nie mogę pojąć, ale to jest w tej chwili nie ważne... Aż w końcu dokonałaś czegoś niemożliwego- całkowicie oczarowałaś moją babcię -powiedziałem wpatrując się prosto w jej ciemnobrązowe oczy, a ostatnie zdanie wywołało lekki śmiech blondynki. -Ostatnie tygodnie sporo myślałem o nas... Nie mam zamiaru przekonywać cię, że nie powinnaś się ładować związek ze mną jak mam w zwyczaju. Nie, te pół roku dało mi sporo do przemyślenia. Z tego miejsca chcę ci obecać, że dołożę wszelkich starań, aby cię nie zawieść. Chcę być dla ciebie wsparciem, w każdej sytuacji. Abyś nigdy więcej nie poczuła, że nie jesteś dla mnie ważna, bo to nie prawda. Kocham cię najmocniej na świecie i stąd moje pytanie... -urwałem puszczając jej ręce i odsuwając się trochę. Wziąłem głębszy wdech, klękając i wyciągając pierścionek z kieszeni. -Hailey Jones czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz panią Vasco?
Hai? ^^