Uśmiechnąłem się lekko w jej kierunku.
-Nie, prawdę mówiąc obudziłem się niedawno i opracowywałem plan, jak wstać, aby cię nie obudzić - mruknąłem, całując ją w czubek głowy.
-No skoro tak... - westchnęła.
-Co chcesz na śniadanie?- zapytałem.
-Wymyśl coś - stwierdziła.
Przewróciłem oczami i delikatnie wysunąłem się spod jej ciężaru, a następnie zgarniając po drodze dresy, wsunąłem je na siebie i ruszyłem w kierunku kuchni. Postanowiłem zrobić tosty i ciepłą kawę, która postawi nas na nogi. Niedługo później wszystko stało już gotowe na stole. Leniwym krokiem ruszyłem w stronę sypialni, gdzie wciąż wylegiwała się Gwen.
-Kochanie,śniadanie podano - oznajmiłem, stając w drzwiach i patrząc na nią.
-Tak? - mruknęła, unosząc nieco głowę z poduszki.
Podszedłem do łóżka i usiadłem na jego brzegu, wyciągając rękę w jej kierunku. Dziewczyna leniwie wyciągnęła swoją w moim kierunku i ujęła moją dłoń. Pociągnąłem ją, sprowadzając do pozycji siedzącej i wziąłem w ramiona, delikatnie całując jej usta. Dziewczyna oddała pocałunek i wgramoliła się na moje kolana. Objąłem ją w talii, upewniając się, aby nie spadła na ziemię, dalej nie przerywając pocałunków. Po chwili jednak odsunąłem się od niej nieco.
-Kochanie, tosty ci stygną - szepnąłem, odgarniając zbłąkany kosmyk jej włosów za ucho.
Gwen popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem i złożyła na moich ustach ostatni, leniwy pocałunek, po czym stanęła na podłodze i zarzucając na siebie moją bluzę, wiszącą na krześle, ruszyła do kuchni. Przewróciłem oczami na ten widok i ruszyłem w jej ślady.
Gwen?
czwartek, 30 kwietnia 2020
wtorek, 28 kwietnia 2020
Od Scotta cd Hailey
Objąłem ją przyciągając do siebie, kładąc dłoń na jej talię.
Uśmiech praktycznie nie schodził mi z ust. Przez jakiś czas leżeliśmy w ciszy
po prostu obserwując niebo. Po prostu nic więcej nie potrzebowaliśmy. W pewnym
momencie natrafiłem na jej zimną dłoń.
-Kochanie, a ty co nie mówisz, że zamarzasz? –Zapytałem
łapiąc jej rękę i okrywając ją swoimi dłońmi.
-Oj tam, tylko trochę mi zimno –powiedziała, przekręcając
się trochę aby na mnie spojrzeć.
-Wracajmy do domu, za nim mi do reszty zamarzniesz, skarbie
–powiedziałem całując ją w czubek głowy, po czym usiadłem pociągając ją za
sobą.
Dziewczyna zaplotła dłonie na moim karku, przyciągając do
siebie. Pocałowałem ją krótko w usta, po czym zabrałem się za ogarnianie, z
pomocą Hai. Zebrałem koce z ziemi i wraz z resztą rzeczy wyniosłem je do chaty,
rzucając je na zakurzony tapczan. Zamknąłem drzwi i odwróciłem się do
dziewczyny, która stała patrząc w jezioro. Podszedłem do niej i objąłem ją
ramieniem, po czym ruszyliśmy do samochodu. Rozsiadła się wygodnie, a po chwili
zabrała się za szukanie jakiś lepszych piosenek. Całe szczęście ruch na drodze
nie był za duży, więc podróż mijała nam spokojnie.
-Udała się niespodzianka? –Zapytałem zerkając na nią, łącząc
wolną rękę z jej.
-Zdecydowanie –powiedziała uśmiechając się i ścisnęła
mocniej moją dłoń.- Zastanawia mnie tylko, kiedy udało ci się to ogarnąć?
-Zapewne bez pomocy mojej siostrzyczki, niewiele by mi z
tego wyszło. W ramach zadość uczynienia, będę winny jej jeden dzień opieki nad Marry,
ale mogło być gorzej. Poza tym, dla twojego zadowolenia wszystko –powiedziałem,
przyciągając jej dłoń do siebie, całując jej wierzch.
Im bliżej byliśmy miasta tym większy ruch panował, ale końcu
dotarliśmy pod mieszkanie. Zabrałem rzeczy z samochodu, po czym ruszyliśmy do
domu. Od progu przywitał nas uradowany Lucky, plączący się pod nogami
utrudniający wejście. W końcu udało mi się odłożyć rzeczy.
-Idę zapalić –powiedziałem całując ją w skroń.
Hailey?
czwartek, 23 kwietnia 2020
Od Hailey cd Scotta
Byłam ogromnie zaskoczona pytaniem chłopaka. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nigdy nie spodziewałabym się, że moje zaręczyny będą aż tak piękne, że w Scottcie drzemie taki romantyk.
-Jeju... - wydusiłam z siebie, a wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa było teraz ciężkie - tak!
Chłopak wstał i założył na mój palec pierścionek, a ja momentalnie rzuciłam mu się na szyję.
-Jest piękny - powiedziałam, spoglądając na pierścionek, po czym przenosząc wzrok w jego oczy.
Chłopak nachylił się nieco w moją stronę, łącząc nasze usta.Odwzajemniłam jego pocałunek, po czym wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. Siedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym zdecydowaliśmy się iść na wspomniany wcześniej spacer. Chłopak chwycił moją dłoń, a ja wciąż nie mogłam się napatrzeć na pierścionek, który gościł teraz na moim palcu.
-Ale tu ciemnoo - jęknęłam, ściskając mocniej jego rękę.
-Może dlatego że jest wieczór, jesteś w lesie i jest ciemno? - zapytał, spoglądając na mnie z rozbawieniem.
-Że też ja na to nie wpadłam - mruknęłam, przewracając oczami.
-No popatrz - odparł, zatrzymując się i przyciągając mnie do siebie.
Jego twarz oświetlało lekko przebijające się przez korony drzew światło księżyca. Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się do niego, zaplatając ręce na jego karku.
-Tak bardzo cie kocham - wyszeptałam, głaszcząc jedną z dłoni jego policzek.
-Ja ciebie też, pani Vasco - oznajmił, uśmiechając się i tym samym wywołując uśmiech na mojej twarzy.
Nasze twarze zaczęły zbliżać się do siebie. Złączyliśmy nasze usta w dość długim, pełnym uczuć pocałunku. Chwilę później nieco odsunęliśmy się od siebie, wciąż pozostając jednak w uścisku.
-Zimno mi - oznajmiłam, wtulając się w niego bardziej.
-Wracajmy, w aucie chyba mam jakąś bluzę - stwierdził, głaszcząc mnie po plecach.
Skinęłam głową, odsuwając się od niego i ujmując jego dłoń. Niedługo później wróciliśmy do miejsca, z którego wyruszyliśmy. Podeszliśmy do samochodu, a już po chwili Scott odnalazł w nim swoją bluzę, którą następnie mi podał. Już po chwili szary materiał okrył moje ramiona, a mi zrobiło się cieplej. Ponownie siedliśmy na kocu, a w zasadzie położyliśmy się na nim. Oparłam głowę o klatkę piersiową chłopaka i wspólnie patrzyliśmy w gwiazdy.
Scott?
-Jeju... - wydusiłam z siebie, a wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa było teraz ciężkie - tak!
Chłopak wstał i założył na mój palec pierścionek, a ja momentalnie rzuciłam mu się na szyję.
-Jest piękny - powiedziałam, spoglądając na pierścionek, po czym przenosząc wzrok w jego oczy.
Chłopak nachylił się nieco w moją stronę, łącząc nasze usta.Odwzajemniłam jego pocałunek, po czym wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. Siedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym zdecydowaliśmy się iść na wspomniany wcześniej spacer. Chłopak chwycił moją dłoń, a ja wciąż nie mogłam się napatrzeć na pierścionek, który gościł teraz na moim palcu.
-Ale tu ciemnoo - jęknęłam, ściskając mocniej jego rękę.
-Może dlatego że jest wieczór, jesteś w lesie i jest ciemno? - zapytał, spoglądając na mnie z rozbawieniem.
-Że też ja na to nie wpadłam - mruknęłam, przewracając oczami.
-No popatrz - odparł, zatrzymując się i przyciągając mnie do siebie.
Jego twarz oświetlało lekko przebijające się przez korony drzew światło księżyca. Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się do niego, zaplatając ręce na jego karku.
-Tak bardzo cie kocham - wyszeptałam, głaszcząc jedną z dłoni jego policzek.
-Ja ciebie też, pani Vasco - oznajmił, uśmiechając się i tym samym wywołując uśmiech na mojej twarzy.
Nasze twarze zaczęły zbliżać się do siebie. Złączyliśmy nasze usta w dość długim, pełnym uczuć pocałunku. Chwilę później nieco odsunęliśmy się od siebie, wciąż pozostając jednak w uścisku.
-Zimno mi - oznajmiłam, wtulając się w niego bardziej.
-Wracajmy, w aucie chyba mam jakąś bluzę - stwierdził, głaszcząc mnie po plecach.
Skinęłam głową, odsuwając się od niego i ujmując jego dłoń. Niedługo później wróciliśmy do miejsca, z którego wyruszyliśmy. Podeszliśmy do samochodu, a już po chwili Scott odnalazł w nim swoją bluzę, którą następnie mi podał. Już po chwili szary materiał okrył moje ramiona, a mi zrobiło się cieplej. Ponownie siedliśmy na kocu, a w zasadzie położyliśmy się na nim. Oparłam głowę o klatkę piersiową chłopaka i wspólnie patrzyliśmy w gwiazdy.
Scott?
czwartek, 9 kwietnia 2020
Od Scotta cd Hailey
Zerknąłem na nią, kładąc dłoń na jej kolanie.
-Podjedziemy jeszcze w jedno miejsce -odpowiedziałem, uśmiechając się do niej krótko.
Położyła dłoń na mojej ręce, ściskając ją delikatnie. Dziewczyna przyglądała mi się przez moment, jakby próbując odczytać coś z mojej twarzy.
-Wszystko w porządku? -Zapytała w końcu wciąż uważnie mnie obserwując. - Jesteś jakiś spięty. Chyba nie obraziłeś się za...
-Kochanie, nie mam pięciu lat, aby się o to obrażać -zaśmiałem się, co jednak jej nie uspokoiło. -Rose poprosiła mnie, abym zajrzał do starej miejscówki dziadka, czy widać tam jakieś ślady niechcianych lokatorów. Tylko tyle i wracamy do domu.
Dziewczyna wyglądała na usatysfakcjonowaną moją odpowiedzią, jednak i tak rzucała mi od czasu do czasu spojrzenia w stylu "coś mi tu nie gra". Skupiłem się ponownie na drodze, obawiając się, że jak zwykle zgubię odpowiedni zjazd. Od tej strony zawsze miałem problem dotrzeć, ale jakbym pojechał w drugą to babcia mogła by zabrać Rose na przepytanki. A puki co za to, że się obraziła nic nie będzie wiedzieć. Co prawda już w święta podrzuciła mi pierścionek, ale jak wiadomo, nie był to dobry czas. W końcu podjechałem na miejsce.
Parę metrów od lini brzegu jeziora stała mała chata, składająca się jedynie z łazienki i saloniku połączonego z kuchnią. Z nią znajdował się garaż, w którym z dziadkiem spędzaliśmy mnóstwo czasu. Ale dziś nie to było celem, a miejsce po drzewem obok domu.
-Scott, a co to za okazja? -Zapytała, podczas gdy ja wyciągałem z bagarznika koszyk.
-Kochanie, przecież ja nawet cię nie zabrałem na porządną randkę. A że uruchomił mi się niepoprawny romantyk -powiedziałem na co parsknęła śmiechem -no to efekt masz przed sobą.
Dziewczyna podeszła do mnie kładąc dłonie na mój kark. Pocałowałem ją krótko, po czym ruszyliśmy po drzewo. Rozsiedliśmy się pod nim wygodnie i wyciągnąłem rzeczy z koszyka. Siedzieliśmy rozmawiając i żartując. W pewnym momencie Hailey podniosła się stwierdzając, że ma ochotę się przejść. Podniosłem się i złapałem ją za rękę.
-Poczekaj Hai... -odwróciłem ją do siebie. -Muszę cię o coś zapytać, ale zaznaczam, że jeśli nie jesteś gotowa to potraktuj to jako deklarację na przyszłość -powiedziałem zgarniając jej zagubiony kosmyk. Widząc, że chce coś wtrącić dodałem szybko. -Teraz będzie na tyle tandetnie, aby nawiedzało cię w koszmarach. Puki co ja mówię, za nim z nerwów padnę przed tobą jak ostatnia ofiara. Znamy się już noooo trochę.... Byłaś przymnie w trudnych chwilach... Wspierałaś mnie, nie raz o wiele bardziej niż ja ciebie... Znosiłaś moje humorki po wypadku i nie dawałaś mi się poddać, chociaż wielokrotnie miałem ochotę to zrobić. Wybaczałaś mi moje przewinienia i zaakceptowałaś nową sytuację, czego chyba najbardziej nie mogę pojąć, ale to jest w tej chwili nie ważne... Aż w końcu dokonałaś czegoś niemożliwego- całkowicie oczarowałaś moją babcię -powiedziałem wpatrując się prosto w jej ciemnobrązowe oczy, a ostatnie zdanie wywołało lekki śmiech blondynki. -Ostatnie tygodnie sporo myślałem o nas... Nie mam zamiaru przekonywać cię, że nie powinnaś się ładować związek ze mną jak mam w zwyczaju. Nie, te pół roku dało mi sporo do przemyślenia. Z tego miejsca chcę ci obecać, że dołożę wszelkich starań, aby cię nie zawieść. Chcę być dla ciebie wsparciem, w każdej sytuacji. Abyś nigdy więcej nie poczuła, że nie jesteś dla mnie ważna, bo to nie prawda. Kocham cię najmocniej na świecie i stąd moje pytanie... -urwałem puszczając jej ręce i odsuwając się trochę. Wziąłem głębszy wdech, klękając i wyciągając pierścionek z kieszeni. -Hailey Jones czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz panią Vasco?
Hai? ^^
-Podjedziemy jeszcze w jedno miejsce -odpowiedziałem, uśmiechając się do niej krótko.
Położyła dłoń na mojej ręce, ściskając ją delikatnie. Dziewczyna przyglądała mi się przez moment, jakby próbując odczytać coś z mojej twarzy.
-Wszystko w porządku? -Zapytała w końcu wciąż uważnie mnie obserwując. - Jesteś jakiś spięty. Chyba nie obraziłeś się za...
-Kochanie, nie mam pięciu lat, aby się o to obrażać -zaśmiałem się, co jednak jej nie uspokoiło. -Rose poprosiła mnie, abym zajrzał do starej miejscówki dziadka, czy widać tam jakieś ślady niechcianych lokatorów. Tylko tyle i wracamy do domu.
Dziewczyna wyglądała na usatysfakcjonowaną moją odpowiedzią, jednak i tak rzucała mi od czasu do czasu spojrzenia w stylu "coś mi tu nie gra". Skupiłem się ponownie na drodze, obawiając się, że jak zwykle zgubię odpowiedni zjazd. Od tej strony zawsze miałem problem dotrzeć, ale jakbym pojechał w drugą to babcia mogła by zabrać Rose na przepytanki. A puki co za to, że się obraziła nic nie będzie wiedzieć. Co prawda już w święta podrzuciła mi pierścionek, ale jak wiadomo, nie był to dobry czas. W końcu podjechałem na miejsce.
Parę metrów od lini brzegu jeziora stała mała chata, składająca się jedynie z łazienki i saloniku połączonego z kuchnią. Z nią znajdował się garaż, w którym z dziadkiem spędzaliśmy mnóstwo czasu. Ale dziś nie to było celem, a miejsce po drzewem obok domu.
-Scott, a co to za okazja? -Zapytała, podczas gdy ja wyciągałem z bagarznika koszyk.
-Kochanie, przecież ja nawet cię nie zabrałem na porządną randkę. A że uruchomił mi się niepoprawny romantyk -powiedziałem na co parsknęła śmiechem -no to efekt masz przed sobą.
Dziewczyna podeszła do mnie kładąc dłonie na mój kark. Pocałowałem ją krótko, po czym ruszyliśmy po drzewo. Rozsiedliśmy się pod nim wygodnie i wyciągnąłem rzeczy z koszyka. Siedzieliśmy rozmawiając i żartując. W pewnym momencie Hailey podniosła się stwierdzając, że ma ochotę się przejść. Podniosłem się i złapałem ją za rękę.
-Poczekaj Hai... -odwróciłem ją do siebie. -Muszę cię o coś zapytać, ale zaznaczam, że jeśli nie jesteś gotowa to potraktuj to jako deklarację na przyszłość -powiedziałem zgarniając jej zagubiony kosmyk. Widząc, że chce coś wtrącić dodałem szybko. -Teraz będzie na tyle tandetnie, aby nawiedzało cię w koszmarach. Puki co ja mówię, za nim z nerwów padnę przed tobą jak ostatnia ofiara. Znamy się już noooo trochę.... Byłaś przymnie w trudnych chwilach... Wspierałaś mnie, nie raz o wiele bardziej niż ja ciebie... Znosiłaś moje humorki po wypadku i nie dawałaś mi się poddać, chociaż wielokrotnie miałem ochotę to zrobić. Wybaczałaś mi moje przewinienia i zaakceptowałaś nową sytuację, czego chyba najbardziej nie mogę pojąć, ale to jest w tej chwili nie ważne... Aż w końcu dokonałaś czegoś niemożliwego- całkowicie oczarowałaś moją babcię -powiedziałem wpatrując się prosto w jej ciemnobrązowe oczy, a ostatnie zdanie wywołało lekki śmiech blondynki. -Ostatnie tygodnie sporo myślałem o nas... Nie mam zamiaru przekonywać cię, że nie powinnaś się ładować związek ze mną jak mam w zwyczaju. Nie, te pół roku dało mi sporo do przemyślenia. Z tego miejsca chcę ci obecać, że dołożę wszelkich starań, aby cię nie zawieść. Chcę być dla ciebie wsparciem, w każdej sytuacji. Abyś nigdy więcej nie poczuła, że nie jesteś dla mnie ważna, bo to nie prawda. Kocham cię najmocniej na świecie i stąd moje pytanie... -urwałem puszczając jej ręce i odsuwając się trochę. Wziąłem głębszy wdech, klękając i wyciągając pierścionek z kieszeni. -Hailey Jones czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz panią Vasco?
Hai? ^^
środa, 8 kwietnia 2020
Od Hailey cd Scotta
Spojrzałam na chłopaka, unosząc do góry brew i śmiejąc się z niego.
-Jesteś taki niedoceniony, a my wszyscy to banda ignorantów, och - westchnęłam teatralnie, kładąc rękę na sercu.
-Jesteś taka zabawna - odparł, przewracając oczami, po czym wspólnie przekroczyliśmy próg domu.
Mary biegła wzdłuż korytarza, trzymając w dłoni jakąś zabawkę, którą najwyraźniej chciała pochwalić się babci. Rose usiłowała namówić babcię na zajęcie miejsca w salonie i wypicie przygotowanej właśnie herbaty, jednak kobieta chodziła po wszystkich pomieszczeniach i irytowała się pozmienianym położeniem niektórych przedmiotów.
-Nigdy się nie nauczycie, żeby odkładać rzeczy na miejsce, zawsze wiedziałam, że żadnego z was pożytku -mówiła pod nosem, przestawiając kolejne przedmioty.
-Miałaś odpoczywać, babciu - westchnęła Rose, opierając ręce na biodrach i patrząc na kobietę.
Prawdopodobnie właśnie zaczęła zdawać sobie sprawę, w co się wpakowała. Razem ze Scottem i Mary rozsiedliśmy się na kanapie w salonie, licząc, że może to zachęci babcię do klapnięcia w jednym miejscu. Biedna Rose wciąż bezradnie za nią biegała, usiłując ją powstrzymać.
-Babciu, chcemy się niedługo zbierać, może z nami usiądziesz? - zawołał Scott.
-Chyba nie chcesz, żebym uwierzyła, że się za mną stęskniłeś - prychnęła, siadając w końcu na fotelu obok nas i biorąc do ręki kubek. Na fotel naprzeciwko opadła zmęczona Rose, posyłając nam bezradne spojrzenie.
-Oj no wiesz co, ranisz moje serduszko - mruknął, przewracając oczami.
-Przestań, bo się zakrztuszę. Myślałeś może o karierze komika? - oznajmiła, wybuchając śmiechem.
-Oj jaki ty ostatnio wrażliwy i niedoceniany jesteś - westchnęłam, głaszcząc go po ramieniu i śmiejąc się w jego kierunku.
Posłał mi jedynie niezadowolone spojrzenie, dlatego złapałam jego dłoń i ścisnęłam ją lekko, posyłając mu przepraszające spojrzenie.
Jakiś czas później podnieśliśmy się z kanapy i udaliśmy do wyjścia, prawdę mówiąc spodziewałam się raczej powrotu do domu, niżeli jazdy gdziekolwiek indziej. Idąc przez podwórko w stronę samochodu przybiegł pies babci chłopaka, którego oczywiście nie mogłam nie pogłaskać, dlatego ukucnęłam przed nim, kiedy położył się przede mną na plecach.
-Jak zwykle - mruknął chłopak, stając przede mną.
-Oj nie bądź zazdrosny - mruknęłam, podchodząc do niego i przytulając go.
Chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu pasażera, skupiając swój wzrok na skupionym na drodze chłopaku.
-Gdzie ty jedziesz? - spytałam, kiedy zauważyłam, że jedziemy inaczej niż zwykle.
Scott? :3
-Jesteś taki niedoceniony, a my wszyscy to banda ignorantów, och - westchnęłam teatralnie, kładąc rękę na sercu.
-Jesteś taka zabawna - odparł, przewracając oczami, po czym wspólnie przekroczyliśmy próg domu.
Mary biegła wzdłuż korytarza, trzymając w dłoni jakąś zabawkę, którą najwyraźniej chciała pochwalić się babci. Rose usiłowała namówić babcię na zajęcie miejsca w salonie i wypicie przygotowanej właśnie herbaty, jednak kobieta chodziła po wszystkich pomieszczeniach i irytowała się pozmienianym położeniem niektórych przedmiotów.
-Nigdy się nie nauczycie, żeby odkładać rzeczy na miejsce, zawsze wiedziałam, że żadnego z was pożytku -mówiła pod nosem, przestawiając kolejne przedmioty.
-Miałaś odpoczywać, babciu - westchnęła Rose, opierając ręce na biodrach i patrząc na kobietę.
Prawdopodobnie właśnie zaczęła zdawać sobie sprawę, w co się wpakowała. Razem ze Scottem i Mary rozsiedliśmy się na kanapie w salonie, licząc, że może to zachęci babcię do klapnięcia w jednym miejscu. Biedna Rose wciąż bezradnie za nią biegała, usiłując ją powstrzymać.
-Babciu, chcemy się niedługo zbierać, może z nami usiądziesz? - zawołał Scott.
-Chyba nie chcesz, żebym uwierzyła, że się za mną stęskniłeś - prychnęła, siadając w końcu na fotelu obok nas i biorąc do ręki kubek. Na fotel naprzeciwko opadła zmęczona Rose, posyłając nam bezradne spojrzenie.
-Oj no wiesz co, ranisz moje serduszko - mruknął, przewracając oczami.
-Przestań, bo się zakrztuszę. Myślałeś może o karierze komika? - oznajmiła, wybuchając śmiechem.
-Oj jaki ty ostatnio wrażliwy i niedoceniany jesteś - westchnęłam, głaszcząc go po ramieniu i śmiejąc się w jego kierunku.
Posłał mi jedynie niezadowolone spojrzenie, dlatego złapałam jego dłoń i ścisnęłam ją lekko, posyłając mu przepraszające spojrzenie.
Jakiś czas później podnieśliśmy się z kanapy i udaliśmy do wyjścia, prawdę mówiąc spodziewałam się raczej powrotu do domu, niżeli jazdy gdziekolwiek indziej. Idąc przez podwórko w stronę samochodu przybiegł pies babci chłopaka, którego oczywiście nie mogłam nie pogłaskać, dlatego ukucnęłam przed nim, kiedy położył się przede mną na plecach.
-Jak zwykle - mruknął chłopak, stając przede mną.
-Oj nie bądź zazdrosny - mruknęłam, podchodząc do niego i przytulając go.
Chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu pasażera, skupiając swój wzrok na skupionym na drodze chłopaku.
-Gdzie ty jedziesz? - spytałam, kiedy zauważyłam, że jedziemy inaczej niż zwykle.
Scott? :3
Subskrybuj:
Posty (Atom)