-A może jej się znudziłeś -rozległ się głos blondynki wyrywając mnie z zamyślenia.
Podniosłem wzrok na Tori, przecierającą blat. Od kilku dni, nie miałem kontaktu z Lashiti. A nawet jeśli, to były to krótkie zdawkowe wiadomości. Nie pojawiała się w klubie, podesłała jedynie kogoś na zastępstwo. Owszem dziewczyna nie była najgorsza w tej robocie, ale tu chodziło tylko i wyłącznie o to, że nie dokońca pasowało mi to do dziewczyny. Wiedziałem, że coś przede mną ukrywa, udając że nic się nie dzieje. Mogła próbować ukrywać, ale mnke na to nie nabierze. Marwiłem się o nią, wiedząc że dziewczyna jeśli miałaby problem prawdopodobnie próbowała by to ukryć. A czułem, że coś jest na rzeczy. Nie znałem jej od dziś, więc nie kupwałem tego, że poprostu jest przemęczona, bo takie tłumaczenia słyszałem. Odnosiłem wrażenie, że mnie unika. To potwierdzało mnie tylko w przekonaniu, że ma problem. Nie chciałem aby była w tym sama. Chciałem jej pomóc, chociaż miałem świadomość, że nie będzia chciała jej przyjąć. Cholerna zosia samosia. Z resztą byłem taki sam. To akurat nas łączy. Z naszymi problemami chcemy walczyć sami, chociaż jest to bezsensu. Wysłałem swoich ludzi, aby spróbowali wybadać jej sytuację. Niestety nic się nie dowiedziałem, poza tym że kilku gości kręciło się przy jej domu. Miałem tylko nadzieję, że nie wplątała się w żadne problemy. Aby oderwać się od nieprzyjemnych myśli zabrałem się za robotę. Przez moje przymuszone wakacje, musiałem się zabrać za ogarnięcie burdelu jaki zapanował w klubie. Zająłem się za papierkową robotę, odrywając się od drugiego życia. No może nie dokońca... Wciąż musiałem dorwać zdradzieckie kanalie, a w dodatku na robiłem sobie kilku nowych wrogów. Jeszcze nie wiedzą, z kim zadarli. Wyslałem ludzi na przeszpiegi, aby nie robić problemów sobie z nie tymi osobami. Jednak mimo trzymania tu ręki na pulsie, zostawała jeszcze kwestia dziewczyny. A wiadomo, głupie myśli w takim momencie człowieka łapały. A nie pomagała mi myśl, że może grozić jej niebezpieczeństwo ze strony moich wrogów, a trzymanie jej z dala od siebie, mocno mi szkodziło.
-Przestań Tori -powiedziałem jedynie, nie podnosząc glowy znad faktur.
-No nie mów, że o tym nie pomyślałeś -odpowiedziała, a nie uzyskując żadnej odpowiedzi, uznała ciszę za twierdzenie. -A jednak ci to przemknęło po głowie. I nie zbywaj mnie, bo widzę co się z tobą dzieje. Chodzisz struty, warczysz na wszystkich bardziej niż zwykle. A tą nową, Juli, powinienieś przeprosić za to, jak na nią naskoczyłeś Xav. Spójrz na mnie -przerwała swój wywód, a gdy ją zignorowałem, podciągnęła mnie za podbródek abym skrzyżował z nią wzrok. -Jedź do niej, bo myśleniem nic nie zmienisz, kolego.
Westchnąłem przeciągle, rozważając jej pomysł. W sumie po prawie tygodniu, to był odpowiedni czas. Nawet jeśli potrzebowała czasu. Pokiwałem głową zbierając rzeczy z blatu. Zaniosłem je do biura, zlapałem kluczyki, po czym udałem się do samochodu. Ruszyłem ulkcami Nowego Jorku zmierzając do domj dziewczyny. W zasadzie, to nawet nie miałem pojęcia jak delikatnie przeprowadzić z nią rozmowę. Wiadomo w prost niekoniecznie będzie chciała mi powiedzieć. A jednak wolałbym wiedzieć, co się dzieje. Cholernie mi na niej zależało. W tej chwili była dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Nawet nie zauważyłem kiedy podjechałem pod jej dom. W drodze mój humor zmienił się o stoosiemdziedziesiąt stopni, gdy dostałem wiadomość, że na szumowina zniknęła z powierzchni ziemi. Nerwy w rozmowie, jaką zaraz mam przeprowadzić nie były dobrym omenem. Zawsze wtedy coś salnąłem niepotrzebnego, nawet nie zgodnego z moim zdaniem. Wysłałem jej wiadmość i wysiadłem z samochodu. Oparłem się o maskę samochodu, czekając na czemnowłosą. W końcu wyszła z domu i ruszyła w moją stronę z uśmiechem. Tym razem nie odwzajemniłem jej gestu, stojąc dalej z poważną miną.
-Hejka, co cię sprowadza. To chyba coś poważnego, co się dzieje? - spytała.
-To jest chyba pytanie, które powinienem tobie zadać -odpowiedziałem trochę sucho. -Od powrotu... a właściwie to jeszcze przed powrotem dość dziwnie się zachowujesz. Byłaś przygaszona, ale ignorowałem to widząc, że nie chcesz pokazywać, że coś jest nie tak. Myślałem, że na spokojnie się z tym prześpisz i powiesz co ci leży na wątrobie. Ale mam już dość zabaw w kotka i myszkę -mówiąc to stanąłem nad nią. -Chyba zapomniałaś, że jesteśmy partnerami i mieliśmy razem walczyć z nieprzychylnościami. A ty co wyrabiasz? Odcinasz się ode mnie. Nie odbierasz telefonów, po czym odpisujesz jedynie, że nie teraz. Albo że nke możesz teraz gadać. Ja wiem, że coś jest nie tak. Nie próbuj mnie z bywać.
Dziewczyna westchnęła przymykając oczy. Ścinęła palcami grzbiet nosa, po czym przejechała dłonią po twarzy.
-Xavier to tylko i wyłącznie moja sprawa -powiedziała z powagą, patrząc mi w oczy. -Nie mam zamiaru Cię w to mieszać. To MOJE interesy, MOI ludzie i MOJE sprawy. A tobie nic do tego -powiedziała dźgając mnie palcem w klatkę piersiową. -Nie potrzebuję pomocy przewrażliwionego gościa, za słabego to tej roboty, bo żyjesz przeszłością.
Złapałem ją za nadgarstek, w nerwach mocno go ściskając.
-Tak to może czas się rozejść każde w swoją stronę -warknąłem. -Co wszystko ci pasuje, dopuki dajesz tylko dupy, co? Przyznaj, że przestał ci odpowiadać ten układ tylko dlatego, że przestał mnie interesować tylko seks. Poprostu jak każda przykładna dziw... -mój wywód został przerwany przez mocne uderze w twarz.
-Jak śmiesz tak w ogóle o mnie mówić -zapytała ze łzami w oczach. -A może teraz dopiero mówisz mi prawdę?
-Tak dajesz mi to odczuć...
Naszą rozmowę przerwało wyjście jakiegoś gościa, który zawolał dziewczynę do siebie. Rzucilem jedynie, aby leciała do swojego nowego kochasia i odwróciłem się do samochodu.
Kolejna rzecz uderzyła o ścianę rozpadając się na kawałki. Pies leżał skulony na swoim legowisku. Chwyciłem szklankę z whisky i opróżniłem ją do dna. Bylem wściekły. Ale nie na dziewczynę, a na siebie. Nie dałem jej się wytłumaczyć, tylko od razu na nią naskoczyłem. A no i oczhwiście musiałem jeszcze nazwać ją dziwką. Kobietę, którą kocham zwyzywalem od dziwek. No kurwa gratulacje Ravenwood. Chwycilem opróżnioną butelkę i rzuciłem ją w pobliską ścianę. Po dzisiejszych słowach napewno już jej nie zobaczysz. A z drugiej może warto spróbować ją przeprosić. Złapałem kluczyki i ruszyłem do wyjścia. Otworzylem drzwi i prawie wpadłem na stojącą za nimi dziewczynę.
-Xavier, ja muszę ci o czymś powiedzieć, za nim, zrobimy coś, czego będziemy żałować. Bo widzisz ty i ja... my będziemy mieli... -wzięła głębszy wdech, po czhm zaczęła od nowa. -Ja jestem w ci... O matko, dlaczego tak trudno mi to wydusić.
Dzkewczyna ustała myśląc chwilę nad tym co właściwie chce mi powiedzieć. A ja stalem tam jak ten ostatni idiota.
-Lashiti -powiedziałem wciąż zszokowany jej widokiem tutaj, po czym padłem przed nią na kolana. -Właśnie miałem do ciebie jechać. Przepraszam cię za wszystko co ci powiedzialem, ja wcale tak nie uważam -mówiąc to złapałem ją rękami za biodra. -Bylem wkurzony i nie powinienem tego wyładowywać na tobie, skarbie. Nie chcę cię stracić, bo cię kocham. Przypierdol mi jeszcze parę razy, ale nie odchodź ode mnie. I daj sobie pomóc do cholery. Powiedz mi o wszystki, to może będę w stanie ci we wszystkim pomóc.
Lashiti?